Co zrobić, żeby być wolnym?

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 21/2023

publikacja 25.05.2023 00:00

Wicemarszałek województwa dolnośląskiego Marcin Krzyżanowski wrócił z camino. Przeszedł prawie 250 km w 10 dni. Co odnalazł na trasie?

Co zrobić, żeby być wolnym? Wyciszenie, dłuższa chwila na przemyślenia – to uroki szlaku do Santiago de Compostela. Archiwum prywatne

Wędrówkę do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela rozpoczął w miejscowości Rabanal de Camino. Średnio pokonywał 25 km dziennie.

– Pierwszego dnia przeszliśmy z kolegą 35 km. To mocny początek. Wychodziliśmy wcześnie rano. Maszerowaliśmy 8–9 godzin – opowiada M. Krzyżanowski.

Drogę może podzielić na dwie części. Od startu teren był górzysty, ludzi było mniej i szli głównie starsi. Zupełnie inne oblicze camino pokazało na 100 km przed metą, gdy dotarł do miejsca, które staje się minimum do przejścia, żeby uzyskać certyfikat. – Wtedy już pojawia się zdecydowanie więcej ludzi, dużo młodych osób. Mimo że to nie był pełny sezon, zobaczyliśmy na trasie wielu pielgrzymów – mówi M. Krzyżanowski.

Zdaniem wicemarszałka, wielkim urokiem camino są ludzie, których poznaje się w drodze. Większość idzie podobnymi etapami, więc widuje się ich kilkakrotnie. Wrocławianin spotkał się z Amerykanami, Kanadyjczykami, Włochami i Hiszpanami. – Ujmująca okazuje się ich życzliwość. Ja w trasie miałem spore problemy z nogą, bo kupiłem nowe buty i poraniły mi stopę. Dostałem wkładki od dobrego, nieznajomego człowieka – wspomina pan Marcin.

Podkreśla, że trzeba uważać na słońce, nawet jak nie jest gorąco. Niezwykle ważny okazuje się plecak i ograniczenie rzeczy do absolutnego minimum. - Miałem śpiwór ze sobą, a zupełnie nie był potrzebnu. Na trasie jest dobra infrastruktura. Pralnie, suszarnie. Gęsta sieć albergów - wymienia.

Dlaczego zdecydował się na tę pielgrzymkę? Dużo o niej słyszał i pragnął się przekonać na własnej skórze, jak to wygląda. – Chciałem pobyć sam ze sobą. Ten aspekt duchowy był dla mnie ważny. Wzmocniłem swoją wiarę. Oderwałem się od zgiełku, który jest dookoła. Wszystkie moje oczekiwania w zasadzie się spełniły – mówi wicemarszałek.

Ludzie wybierają tę pielgrzymkę z różnych pobudek, a jej niesamowitym aspektem jest właśnie poznanie drugiego człowieka. – Spotkałem Koreankę z południa. Zapytałem, co tutaj robi. Mówiła mi, że miała trudny rozwód z mężem. Wpisała sobie pewnego dnia do wyszukiwarki internetowej: „Co zrobić, żeby być wolnym?” i wyskoczyło jej... camino – opowiada M. Krzyżanowski.

Po dojściu do grobu św. Jakuba poczuł wielką radość, ale – jak przyznaje – najwięcej wydarza się po drodze.

Dostępne jest 32% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.