Przykład śp. Adama Smotera pokazuje, że lokalna społeczność nie zapomina tego, co się dla niej robi. A w tej historii ważna okazuje się wiara w Boga.
Odsłonięcie tablicy pamiątkowej na szatni klubowej Sokoła Smolec przy boisku.
Tomasz Łukaszewski
Mieszkaniec Smolca, choć w 2003 roku zmarł nagle w wieku 47 lat, odcisnął silne piętno na swojej miejscowości. Tak silne, że po 20 latach smolczanie pamiętają o nim w regularnej modlitwie, odsłonili tablicę na jego cześć, a wkrótce piłkarskie boisko zyska jego imię
Pamięć na ekranie
Z racji 20. rocznicy śmierci Adama Smotera oraz 30. rocznicy powstania drużyny Sokół Smolec wśród lokalnej społeczności zrodził się pomysł, by uczcić pamięć twórcy smoleckiej drużyny piłkarskiej. – Starsza generacja mieszkańców pamięta jeszcze Adama Smotera i jego ogromne zaangażowanie, ale młodsi nigdy nie słyszeli nawet, że fundament pod powstanie drużyny i szatni położył – dosłownie i w przenośni – właśnie ten wyjątkowy człowiek z wielkim sercem do piłki nożnej. Stąd decyzja, by stworzyć film dokumentalny. Powstał on dzięki Annie Smoter, synowej Adama, i przybliżył wszystkim jego postać i historię drużyny, boiska oraz szatni klubowej. Ocali po prostu od zapomnienia jego dzieło – mówi Tomasz Soróbka, mieszkaniec Smolca i twórca filmu.
Oficjalna projekcja obrazu pt. „Marzyciel” odbyła się po Mszy Świętej w intencji zmarłego Adama. W pokazie wzięło udział ponad 150 osób. Później odsłonięto uroczyście pamiątkową tablicę. – Wszystko przebiegło w bardzo podniosłej i wzruszającej atmosferze. Nie spodziewaliśmy się, że przywołanie wizerunku i głosu Adama oraz opowieść o jego postaci wzbudzi tak wiele emocji, łez i wspomnień – dodaje T. Soróbka.
Dla Boga i dla ludzi
Adam Smoter zmarł nagle 20 lat temu na rozległy zawał. Zostawił żonę z czwórką dzieci. Był wielkim pasjonatem piłki nożnej, zawodnikiem, a także społecznikiem. Powołał do życia klub Sokół Smolec, któremu poświęcił ostatnie lata. Jego śmierć wstrząsnęła lokalnym światem piłkarskim. Cieszył się zaufaniem i uznaniem. – Mądry, rozpoznawalny, wesoły. Do tego zapaleniec. Mam nadzieję, że patrzy na nas z nieba i cieszy go działalność klubu – mówi Waldemar Bigda, przyjaciel Adama.
Swoim zaangażowaniem A. Smoter sprawił, że powstała infrastruktura sportowa. Miał jasną wizję, dzięki której do dzisiaj funkcjonuje piłka nożna w Smolcu. Zaszczepił miłość do futbolu wielu dzieciom. – Był i dla ludzi, i dla Boga. Wrażliwy, czuły mężczyzna. Ludzie go kochali, bo chciał coś dla Smolca zrobić. Pasja i miłość do sportu go pochłaniały, czasem kosztem chwil z dziećmi – wspomina Elżbieta Smoter, wdowa po Adamie. Mieszkańcy Smolca bardzo jej pomogli w trudnych chwilach, okazali dużo serca. Do dzisiaj w listopadzie grób Adama przykrywa mnóstwo zniczy. Ludzie pamiętają o nim w modlitwie. – Dziękuję Bogu, że mąż był w moim życiu, choć za krótko. Wiarę wyniósł z rodziny. Jego mama była bardzo pobożna, a swoje przeżyła. Kiedy Adam miał 8 lat, w wypadku zginął jego tato. Mama została z trójką małych dzieci i wychowała ich na wartościowych ludzi. Bóg był obecny także u nas w rodzinie. Pamiętam, jak wszyscy klękaliśmy do pacierza, kiedy dzieci były małe – opowiada E. Smoter.
Najpierw kościół, potem boisko
Adam Smoter brał udział we wszystkich uroczystościach religijnych. Miał poukładaną hierarchię wartości. – W niedzielę na pierwszym miejscu stawiał Boga: najpierw kościół i Msza Święta, a potem mecz. Tak układał plan dnia w klubie, żeby ludzie najpierw poszli na niedzielną Eucharystię, a dopiero później na boisko – mówi E. Smoter. – Był to człowiek prawdziwie wierzący, nie miał wrogów – dodaje Andrzej Raczyński, kierownik LZS Sokół Smolec.
Kiedy Adam nagle umarł, dla jego najbliższej rodziny był to okrutny cios. Małżonce dosłownie zawalił się świat. Przez kilka miesięcy w sercu Elżbiety panował bunt. – Gdy chodziłam do kościoła, to ze spuszczoną głową. Nie mogłam patrzeć na ołtarz. Pytałam Boga, dlaczego mi go zabrał. Z biegiem czasu takie nastawienie minęło. Dziś wiem, że Adaś tam już w niebie buduje stadiony – uśmiecha się wdowa. Nawet po 20 latach opowieść o mężu wzbudza w niej wielkie emocje. Pierwszy wnuk Adama urodził się rok po jego śmierci. Potem przyszła na świat jeszcze piątka. Czwórka z nich trenuje i gra w piłkę nożną. To chyba najbardziej wymowny owoc życia zasłużonego smolczanina.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.