Wrocławscy radni uchwałą z 20 października zaapelowali do rządu o umożliwienie zaprzestania finansowania lekcji katechezy z budżetu miasta. O komentarz poprosiliśmy rzecznika archidiecezji wrocławskiej ks. Rafała Kowalskiego.
Kapłan ma żal do rajców, że piętnują wierzących uczniów, ale również katechetów.
Karol Białkowski /Foto Gość
Argumentem dla uchwały były dane, które mówią o tym, że w stolicy Dolnego Śląska na lekcje katechezy uczęszcza 48 proc. wszystkich uczniów, a tylko 18 proc. uczniów szkół średnich. Utrzymanie nauczycieli religii wyliczono na 13 mln zł, z czego tylko 8 mln pokrywają państwowe subwencje, a 5 mln dokłada miasto. „Za” głosowało 14 radnych, „przeciw” było 12, a dwóch wstrzymało się od głosu. „Jako samorząd zmuszony do szukania oszczędności, zachowując tak duże środki z organizacji lekcji religii, będziemy mogli przeznaczyć ten kapitał bezpośrednio na zadania budżetowe dla naszych mieszkańców” – czytamy w uchwale.
Stygmatyzacja i presja
– Ta uchwała zmienia wszystko, a zarazem nic – enigmatycznie rozpoczyna ks. Kowalski. Podkreśla, że od strony prawnej i praktycznej nic się nie zmieni – lekcje religii są w szkole i będą dalej finansowane. – Zmienia się bardzo dużo od strony symbolicznej. Uchwała pokazuje, że przedstawiciele wrocławian w Radzie Miasta de facto mówią: „Nie widzimy miejsca dla lekcji religii w szkole”. To jest jasne stanowisko – przekonuje. Skąd takie podejście? – Ze zrozumieniem podszedłbym do sprawy, gdyby radni miasta wystosowali apel do rządu o zwiększenie subwencji oświatowej, bo brakuje im na utrzymanie szkół i pensje dla nauczycieli. Natomiast wybieranie jednego przedmiotu i wskazywanie go jako „winowajcy” tego, że brakuje pieniędzy, jest niedorzeczne – dodaje.
Ksiądz Kowalski skandaliczną nazywa argumentację, że to przez katechezę szkoły są niedofinansowane, że Wrocław biednieje, a zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć np. na dożywianie dzieci. – Uważam to za bardzo krzywdzące. Uczniowie, którzy uczęszczają na lekcje katechezy, są już wystarczająco stygmatyzowani – przekonuje. Przytacza też historię, jaką usłyszał od mamy pewnej licealistki, która „z ulicy” przyszła na Papieski Wydział Teologiczny i prosiła, aby uczelnia zorganizowała warsztaty dla młodzieży o tym, jak bronić swojej wiary. – Opowiadała, że jej córka i koleżanki są poddawane ogromnej presji przez uczniów, którzy z katechezy zrezygnowali. Dziewczyny niejednokrotnie usłyszały nieprzychylne uwagi pod adresem kleru, afer i tego, że uczestnicząc w lekcjach religii, popierają patologie. To pokazuje, że możliwe jest, iż są osoby, które z obawy przed odrzuceniem i wykluczeniem wypisują się z katechezy. To jednak nie oznacza, że straciły wiarę – przekonuje.
Wygoda, a nie wybór?
Ksiądz Kowalski przypomina, że katecheza jest przedmiotem nieobowiązkowym. Stąd wybór „chodzić czy nie” nie zawsze jest związany z realnym odrzucaniem szkolnych lekcji religii. Decyzji o rezygnacji z katechezy sprzyja takie ustawianie jej w planach zajęć, że jest ona na początku lub na końcu całego harmonogramu. – I dzieje się tak z wielu różnych powodów – czasem może być to wygoda związana na przykład z dojazdami. Tymczasem nikt nie dyskutuje, czy można podobną praktykę zastosować w stosunku do angielskiego, polskiego czy matematyki. Zupełnie inaczej byłoby, gdyby wybór dotyczył religii i etyki, ale nie zakładałby, że jest możliwość rezygnacji i z jednego, i z drugiego – przekonuje.
Ksiądz rzecznik zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Podkreśla, że katecheci są równoprawnymi nauczycielami, przechodzącymi pełną ścieżkę rozwoju jak każdy inny przedmiotowiec. – Wskazywanie ich jako winnych, że to przez ich pracę budżet przeznaczony na edukację się nie spina, jest nieuczciwe. Przypomina to trochę wskazywanie kozła ofiarnego – zaznacza. Nie zatrzymuje się jednak na krytyce, ale daje wskazówkę, w jaki sposób powinni zareagować wierni. – Trzeba robić swoje. Jako Kościół powołani jesteśmy do głoszenia Ewangelii. Siła chrześcijaństwa leży w pokorze i miłości – podkreśla.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.