Ksiądz Aleksander Radecki zaprasza na swoisty kurs języka obcego, a także sztuki dobrego przekładu – spraw wielkich na detale codzienności. Opowiada o miłości i piekle, o biletach tramwajowych, gumie do żucia i telewizorze.
Autor podczas Wieczorów Tumskich.
Agata Combik /Foto Gość
Nowa książka wieloletniego ojca duchownego wrocławskich seminarzystów, rekolekcjonisty i spowiednika –„Słownik wyrazów i pojęć coraz bardziej obcych” – cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Kapłan wyjaśnia w niej 51 haseł, które co prawda brzmią znajomo, ale dla wielu ludzi pozostają egzotyczne lub też są rozumiane, jak zauważa, zgodnie z „teologią misia” – na zasadzie „mi się wydaje”.
Chrześcijański alfabet
Przekłada na język konkretów wiele ogólnych pojęć. Co na przykład ma wspólnego z postem kładzenie się spać i wstawanie o określonej godzinie albo rezygnacja z umieszczania telefonu na stole podczas posiłków? Czemu warto wyznaczyć strefy milczenia w ciągu dnia? Na czym polega „teologia rodzinnego stołu”? Jak się ma świętowanie niedzieli do pułapki „kanapizmu” i „smyczy elektronicznej”, a sprzątanie po posiłku z zasadami sprawiedliwości społecznej?
Na kartach książki znajdziemy praktyczne podpowiedzi, ale też solidną dawkę wiedzy religijnej – na przykład o odpustach, chrześcijańskim pozdrowieniu czy rozumieniu patriotyzmu. Autor podaje rady dla słuchaczy homilii (jedna z nich: „Wyśpij się przed przyjściem na spotkanie z Bogiem”), zachęca do rachunku sumienia, m.in. z radości („Czy jesteś w stanie śmiać się i żartować z samego siebie?”) i wsłuchiwania się w słowa świętych.
Ksiądz Radecki wspomina sytuację sprzed 47 lat, gdy jego brat Andrzej skomentował szczerze jego kaznodziejską posługę: „Słuchaj, ty tak mówiłeś to kazanie, jakby ludzie dobrze wiedzieli, jak mają żyć, co mają robić, i celowo robili inaczej”. „Tak właśnie myślę” – odparł ks. Radecki. „Głupi jesteś” – stwierdził brat. – Zapamiętałem to sobie. Moje zdumienie doprowadziło mnie do przekonania, że możemy posługiwać się słowami, które co innego znaczą dla każdego ze słuchaczy – mówi. – Od tej pory próbuję na pogrzebach, ślubach, Eucharystii, zwracając się do ludzi, rozpoczynać od wyjaśnienia pojęć – byśmy nadawali i odbierali na tej samej częstotliwości. W tym kontekście zrodziła się moja decyzja stworzenia wspomnianego słownika.
Memento mori
Podczas niedawnych Wieczorów Tumskich oraz prowadzonych dni skupienia ks. Aleksander zwracał uwagę na – wspominane także w „Słowniku” – rzeczy ostateczne. – Do nas należy dokonanie wyboru: niebo albo piekło. A Pan Bóg, sędzia sprawiedliwy, szanując wolność człowieka, tę naszą decyzję zatwierdzi. I do nieba, i do piekła pójdą tylko ochotnicy – powtarza. Podkreśla, że możliwość wiecznego potępienia to kwestia właśnie szacunku Boga dla ludzkiej wolności. To stan, jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego, „ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi”. – Czy jestem gotowy na sąd Boży dzisiaj? Jeśli nie, czy będę jutro? Przygotowanie na śmierć nie powinno być akcją, ale stylem życia – mówi, przypominając napisy z cmentarzy, utrzymane w formie wypowiedzi zmarłych: „Czym jesteś, ja byłem. Czym jestem, ty będziesz”. Przywołuje słowa ks. Stanisława Orzechowskiego: „Najskuteczniejszym kursem przygotowującym do tego, by pogodnie umierać, jest: kochać”. Pod koniec życia będziemy przecież sądzeni z miłości.
W ramach przygotowań do „przejścia na drugą stronę” zachęca przede wszystkim do życia w łasce uświęcającej, ale także między innymi regulowania na bieżąco wszelkich zobowiązań, długów. Można wyznaczyć sobie jeden dzień w miesiącu, by przeżywać go jakby to był ostatni dzień życia, spróbować zaprojektować... własny nagrobek czy nekrolog.
„Czy nie byłoby dobrze pozostawić po sobie nie tylko dobre wspomnienia, ale i porządek? Ilu ludzi męczy się po śmierci swych bliźnich z bałaganem, jaki pozostawili przez swoją bezmyślność i krótkowzroczność?” – pyta na kartach książki. Zachęca do sporządzenia testamentu, co nas samych oswaja ze śmiercią, ale jest i wyrazem miłości bliźniego.
Ważne jest także odpowiednie towarzyszenie umierającym, chorym – umiejętność stanięcia do walki o ich wieczne życie, o przyjęcie sakramentów. Ksiądz Radecki zaprasza, by zadbać o szczegóły pogrzebu, stypy (podczas której można przypominać postać zmarłego także przez specjalnie przygotowaną prezentację) czy o chrześcijański wydźwięk klepsydr. Poddaje pod rozwagę myśl, by zachęcić uczestników pogrzebu do rezygnacji z kwiatów, wieńców na rzecz przeznaczenia pieniędzy na konkretny cel charytatywny.
„Idź, chłopie, na cmentarz, tam się opamiętasz” – mawia ks. Radecki. Aktualne zwłaszcza w listopadowe dni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.