Gdy staniesz w ostatniej bramie

Agata Combik

|

Gość Wrocławski 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Ars moriendi – sztuka umierania – to przede wszystkim umiejętność szczęśliwego przejścia „na drugi brzeg”. Od zawsze towarzyszą jej także dzieła rzemiosła, dłuta czy pędzla. O jednym i drugim opowie wystawa w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.

Mateusz Tomyślak  przy pracy. Mateusz Tomyślak przy pracy.
Uta Hanusek

Dostępna od 28 listopada będzie opowieścią umieszczoną w szczególnych kadrach – metalowych płytach nagrobnych, wykonanych na Śląsku w średniowieczu. – Płyty nagrobne są ogromne, bardzo ciężkie. Rzadko goszczą na muzealnych wystawach. To szczególna gratka – podkreśla Agata Stasińska, współkuratorka wystawy. – Pokażemy płyty z Wrocławia i Lubiąża oraz inne eksponaty związane z ars moriendi. Co prawda, „podręczniki dobrego umierania” pojawiły się w późnym średniowieczu, a my odwołujemy się również do wcześniejszego okresu, ale od zawsze ludzi nurtowało, jak dobrze przygotować się do śmierci, nękały ich podobne niepokoje, a także pragnienie bycia pamiętanym, otoczonym modlitwą.

Życie z widokiem na cmentarz

Wśród bohaterów wystawy znajduje się pewien niezwykły książę, który – jak wszystko na to wskazuje – bardzo świadomie przygotowywał się do kresu swojego życia. Księcia Wacława żagańskiego na co dzień można oglądać w sali muzealnej – na malowanym epitafium. Obraz ukazuje scenę Sądu Ostatecznego. Chrystus, władca Wszechświata, opiera stopy na kuli ziemskiej. Z jednej strony miecz, z drugiej – lilia wskazują strefy zbawionych i potępionych. Książę Wacław klęczy u dołu, a wokół niego dostrzeżemy ludzi wychodzących z grobu na sąd. Nieco wyżej widać Matkę Bożą, św. Jana Chrzciciela i apostołów. – Książę zanosi do nich modlitwy, a oni przedstawiają je jeszcze wyżej, Chrystusowi – opowiada A. Stasińska. „Sztuka umierania” to także sztuka zdobycia wsparcia świętych. Wacław niemal kryje się pod płaszczem Matki Bożej – to dobry pomysł na pomyślną wieczność.

Żył w XV w. (zm. 1488 r. we Wrocławiu). – Zrzekł się praw do przysługujących mu dóbr i zamieszkał w niewielkim drewnianym domu przy kościele św. Barbary we Wrocławiu – mówi kuratorka. – Związał się z tą świątynią, która była kościołem cmentarnym. Wokół niej znajdowała się nekropolia. Był tercjarzem. Należał do bractwa maryjnego przy kościele św. Marii Magdaleny oraz przy kościele św. Elżbiety. Całe życie skoncentrował na sprawach związanych z wiarą. W swoim testamencie polecił, by przekazać jego pieniądze na potrzeby kościoła św. Barbary, a pozostałe rozdać ubogim

Książę kazał się pochować na cmentarzu, wśród zwykłych ludzi. – Wykonawcy testamentu nie spełnili jednak jego woli w tej kwestii. Uznali, że przesadził. Księcia tak się chować nie godzi – tłumaczy A. Stasińska. – Zdecydowali się na pewien kompromis: spoczął w kruchcie kościoła św. Barbary. Tam znalazł się jego grób wraz z płytą nagrobną, a wewnątrz świątyni umieszczono wspomniane epitafium.

Dziś dawny kościół św. Barbary służy jako prawosławna cerkiew. Jego patronka, a także św. Krzysztof również mają na wystawie swoje miejsce. Święta Barbara szczęśliwie przetrwała przed śmiercią tortury, a anioł miał w cudowny sposób przynieść jej Komunię św. Krzysztof, często ukazywany jako przenoszący Jezusa przez rzekę, od zawsze był opiekunem podróżnych. Oboje czczeni są między innymi jako patronowie dobrej śmierci – takiej, gdzie człowiek w pokoju przechodzi „na drugą stronę”, pojednany z Bogiem, opatrzony sakramentami.

Jak Wacław odzyskał twarz

Płyta nagrobna żagańskiego księcia, przez lata deptana nogami wchodzących do kościoła, uległa zniszczeniu. Najbardziej ucierpiała środkowa część – z torsem i częścią twarzy Wacława. Skromny za życia książę odzyskał oblicze dzięki Mateuszowi Tomyślakowi – konserwatorowi, a zarazem drugiemu kuratorowi wystawy „Ars moriendi”.

– Interesuję się metalem, jego konserwacją, technologią – opowiada. – Kiedy kończyłem studia konserwatorskie, będąc na praktykach w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, natrafiłem na płytę nagrobną Wacława żagańskiego, która znajduje się w muzealnych zbiorach. Postanowiłem wykorzystać średniowieczną technologię do zrekonstruowania brakujących części płyty – środkowej kwatery, a także innych elementów, uszkodzonych podczas wojny. Korzystałem z XIX-wiecznej publikacji Hansa Lutscha, w której znajduje się grafika ukazująca większą część płyty (oprócz dolnej części).

Jednocześnie, korzystając z badań spektrometrycznych (wykonanych spektrometrem XRF), konserwator ustalił, z jakich metali wykonany jest stop XV-wiecznej płyty i w jakich proporcjach występują. – Mogłem dzięki temu przygotować taki sam materiał. Badając ślady na odwrocie płyty, ustaliłem, z jakich form korzystano, by ją odlać. Po odlaniu brakujących części wygrawerowałem odpowiednie elementy, korzystając ze wspomnianej grafiki. Używałem do tego narzędzi, dłut o takim samym przekroju, jak te sprzed wieków – opowiada.

Konserwator podkreśla, że podobne metalowe płyty są charakterystyczne dla śląskich warsztatów. Były produkowane w tym regionie przez kilkaset lat. – Przebadaliśmy wiele płyt z warsztatu śląskiego i stwierdziliśmy, że w większości zostały one wykonane z mosiądzu – mówi. Wyjaśnia, że – co prawda – często w literaturze podaje się, że mosiądz znany był od XVI w., ale w rzeczywistości stosowano go wcześniej. Tyle że nie jako stop miedzi i cynku (bo cynk w średniowieczu nie był w Europie znany), ale miedzi i innych składników mineralnych, co na wystawie zostanie dokładniej wyjaśnione. – To cenne, że wystawa pokazuje temat płyt nagrobnych zarówno od strony konserwatorskiej, technologicznej, jak i historycznej, artystycznej, w całym kontekście epoki – podkreśla.

Wrota w zaświatach

Nagrobne płyty to nie tylko rodzaj tablic informacyjnych. – Znajduje się tam zawsze sylwetka zmarłego – księcia, rycerza, duchownego – który stoi niejako w bramie. Wygląda jakby zatrzymał się na progu bogato zdobionego wnętrza, przypominającego przedsionek katedry. Wydaje się, że jest to chwila, kiedy staje przed Bogiem albo oczekuje na spotkanie z Nim w dniu sądu ostatecznego, ubrany odświętnie – w bogato zdobione szaty czy rycerską zbroję. W metalu oddawano kunsztowność zdobień, wzory dekorujące materiał, pierścienie. Wokół znajdują się różne elementy, wiele mówiące o życiu danej osoby – miecz, pastorał, książęca mitra. Ciekawe, że niektóre z tych płyt projektowane były jeszcze za życia danego człowieka, z jego udziałem. Widać, czego ci ludzie pragnęli, a także czego się obawiali. Biskupowi Piotrowi Nowakowi na płycie towarzyszą na przykład różne bestie. Może to wyraz obawy przed mękami czyśćcowymi? Na tej samej płycie widać jednak księgę Pisma Świętego – jakby wskazówkę, co pomaga przezwyciężyć lęk przed śmiercią, przed tym, co czeka nas w zaświatach.

Na wystawie prezentowane są dwie płyty z katedry wrocławskiej, należące do pochowanych w prezbiterium biskupów Piotra Nowaka i Rudolfa von Rüdesheim. – Pierwotnie znajdowały się na posadzce. To był wyraz pokory tamtych ludzi – po płytach chodzono, deptano je. Wyrażały postawę sługi Bożego, który „zna swoje miejsce”. Jednocześnie takie umiejscowienie pozwalało docenić kunszt metalowych dzieł, a także nieustannie przypominało o modlitwie w intencji zmarłego. Poprzez te płyty on wciąż o nią prosił przechodzących – tłumaczy A. Stasińska.

Dodaje, że na niektórych płytach twarze są idealizowane, zmarli są odmładzani do wieku 33 lat – wieku Chrystusowego. Na innych raczej próbowano portretować zmarłego.

Obecnie płyty biskupów znajdują się na stelażach przymocowanych do ścian prezbiterium. – Wystawa to także okazja, by przypomnieć sobie postacie duszpasterzy z odległych wieków – mówi ks. Paweł Cembrowicz, proboszcz katedralnej parafii.

Biskup Nowak prawdopodobnie wywodził się ze stanu chłopskiego, ze wsi Nowaki k. Nysy. Jako biskup wrocławski w latach 1447–1456 próbował wiele spraw w diecezji uporządkować, zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i religijnym. Rudolf von Rüdesheim, biskup wrocławski w latach 1468–1482, pochodził z Nadrenii. Wśród jego inicjatyw są m.in. dwa synody diecezjalne. Ich ustawy zostały wydane drukiem w 1475 r. przez Kaspera Elyana. Znalazły się tam pierwsze drukowane teksty w języku polskim: modlitwy „Ojcze nasz”, „Zdrowaś, Maryjo”, „Wierzę w Boga”.

Na wystawie zobaczymy także metalowe aplikacje z kościoła klasztornego w Lubiążu, z misternie wykonanymi postaciami książąt, oraz pochodzące z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu pierścienie, krucyfiksy i inne przedmioty noszone za życia i zabierane do grobu.

Jak się wyposażyć na szczęśliwą ostatnią podróż? Wizyta w muzeum dostarczy niejednej refleksji.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.