Jakie są najlepsze pączki? Te robione z sercem!

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 08.02.2024 15:57

W cukierni "Beza" w Obornikach Śląskich na tłusty czwartek powstało kilkanaście tysięcy pączków. To efekt całonocnej pracy państwa Kosowskich, a także ich pomocników. W smażenie słodkości zaangażowali się salwatorianie.

Jakie są najlepsze pączki? Te robione z sercem! W noc przed tłustym czwartkiem w cukierni "Beza" powstało kilkanaście tysięcy pączków. Maciej Rajfur /Foto Gość

Można powiedzieć, że w Obornikach Śląskich wysmażono pączki nie tylko z poświęceniem, ale poświęcone. Pomagali przy nich bowiem księża i bracia salwatorianie.

- W tym roku musieliśmy odmawiać niektórym firmom, bo nie dalibyśmy rady zaopatrzyć innych. Już na rano w tłusty czwartek mieliśmy 5 tys. zamówionych sztuk. Były takie lata, gdzie sprzedawaliśmy nawet 25 tys. pączków w ten jeden wyjątkowy w roku dzień - mówi Elżbieta Kosowska, właścicielka cukierni "Beza".

Razem z mężem korzysta z wypracowanego przez 25 lat przepisu, dlatego ich pączki cieszą się dużą renomą. Zawsze ustawiają się po nie długie kolejki. Co roku też na koniec dnia ich brakuje, a ostatnie ciasto rośnie w cukierni jeszcze o godz. 14 w tłusty czwartek.

W maraton robienia pączków zaangażowali się salwatorianie, którzy co roku starają się pomóc państwu Kosowskim. - Mamy takich swoich weteranów, co przyjeżdżają do nas od lat. Zmieniają parafie, ale w środę poprzedzającą tłusty czwartek są z nami i dzielnie pracują - uśmiecha się pani Elżbieta.

Cała ekipą kieruje szef Adam Kosowski, cukiernik i specjalista w swoim fachu. Czy zdradzi przepis na pyszne pączki? - Teraz mogę zdradzić co najwyżej przepis na kruchą babkę - odpowiada żartem. - Najważniejsze jest serce wkładane w tę pracę. A warto jeszcze mieć świeże produkty: drożdże i jajka. U nas wszystko jest robione z Panem Bogiem, więc nie może się nie udać. Jak przy tych pączkach pracują księża i klerycy, to muszą smakować!

Adam Kosowski cieszy się, że ma pomocników, nie tylko tych w habitach, bo co roku pracy jest mnóstwo. On sam przychodzi do cukierni w środę o 7.00 rano, a wychodzi dopiero w tłusty czwartek po godz. 18. - To świetna przygoda, która daje dużo satysfakcji. Zawsze można dać świadectwo poza kościołem, dzielić się wiarą także w takiej pracy. Nie jest ona najłatwiejsza, szczególnie późną nocą, ale wspaniała atmosfera rekompensuje każdy trud. Ja zajmuję się mieszaniem składników z tajnego przepisu i nadziewaniem pączków marmoladą - opowiada ks. Karol Koszyl, duszpasterz Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej.

Przyznaje, że pan Adam z wyrozumiałością i troską podchodzi do swoich pomocników. Chętnie dzieli się swoją wiedzą.

Aleksandra i Agata to siostry, które także poświęciły kilka godzin na pomoc przy produkcji pączków. - Głównie nadziewamy minipączki marmoladą, a są ich tysiące. Podjadamy cały czas, dlatego prawdopodobnie przez cały tłusty czwartek nie zjemy ani jednego pączka. Przy pracy jest dużo śmiechu. Żartujemy, rozmawiamy, ustalamy swoje przyszłe plany - przyznaje Agata Adamowska.