Dał Pan i zabrał Pan

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

Rodzina z Kuraszkowa w nocnym pożarze domu straciła cały swój dobytek. Ledwo uszli z życiem, za co są wdzięczni Bogu. W zgliszczach poczuli się jeszcze bliżej Niego. To wiara dosłownie wypróbowana w ogniu.

Położony na wzgórzu budynek, z dala od zabudowań, pożar zajął w kilka chwil. Położony na wzgórzu budynek, z dala od zabudowań, pożar zajął w kilka chwil.
Maciej Rajfur /Foto Gość

Pożar w domu wybuchł kilka minut po północy. Wszyscy domownicy spali, ale obudził ich hałas. Było za późno, by zabrać ze sobą cokolwiek, ale nastał ostatni moment, by uratować siebie. Z płomieni uciekało młode, 6-letnie małżeństwo Natalia i Damian z dwuletnim synkiem Antkiem oraz dziadkowie Bożena i Andrzej. Rodzina z Kuraszkowa kilkanaście dni temu przeżyła dramat. Dostrzega w nim jednak rękę Boga, który ich ocalił.

Piekielnie szybki ogień

To był taki dźwięk, jakby ktoś rzucał szklankami – wspomina niespodziewaną pobudkę w nocy Damian Flasza. Chodzi o spadające i pękające dachówki, które o północy trawił ogień ponad głowami domowników. Pożar zaczął się od dachu. Natalia Flasza, uciekając, zadzwoniła po straż pożarną. Damian chwycił dwuletniego syna i od razu wybiegł z nim na zewnątrz. – Ogień nas już gonił. Gołym okiem było widać, że się do nas przesuwa. Mogliśmy tylko uciekać. Wybiegając, dostałam dachówką w głowę. To nie był moment na zastanawianie się, co można jeszcze ocalić – mówi Natalia.

Gdy Damian stał już na zewnątrz, w bezpiecznym miejscu, przeszła mu przez głowę myśl, by wrócić i zabrać jeszcze jakieś ważniejsze rzeczy. – Ogień był tak duży, że dom zamienił się w śmiertelną pułapkę. Jeśli wszedłbym do środka, już stamtąd bym nie wyszedł – ocenia 31-letni mężczyzna.

Wszyscy pięcioro wyszli cało z pożaru, który – mało brakowało – mógł ich zabić. Nic nie udało się uratować. Wybiegli praktycznie w samych piżamach na zimowy mrok. Mama nie zdążyła dwulatkowi nawet założyć butów. Zostały w środku i się spaliły. – Tego wieczoru wróciłam późno ze spotkania wspólnoty. Modliliśmy się, uwielbialiśmy Boga. Byłam bardzo zmęczona. Kilka godzin później nadeszła tragedia – wspomina Bożena Głowiak, mama Natalii i teściowa Damiana. Żal jest tym większy, że dom był właśnie w trakcie remontu. Niedawno został odnowiony dach. – Łącznie 20 lat go budowaliśmy. Już właściwie pozostało wykończenie wnętrza. Mąż dopiero co gładzie porobił w salonie... – zamyśla się Bożena.

Kilka jednostek straży pożarnej przyjechało po 10 minutach od telefonu. Gdy patrzyli, jak cały dobytek trawi ogień, wydawało im się, że to najdłuższe 10 minut w ich życiu. Akcja gaśnicza trwała ponad 3 godziny. Zakończyła się o świcie.

Jezus nienaruszony

Rodzina z Kuraszkowa nie ukrywa wiary w Boga. W tej sytuacji miała ona niebagatelne znaczenie. – Bóg nas wspierał i nadal wspiera. Może to dla kogoś wydawać się dziwne, że tak myślimy. Nie załamaliśmy się, choć ja jestem bardzo wrażliwą osobą. Uważamy, że to On nas uratował, bo obudziliśmy się w ostatnim momencie – zaznacza mama i babcia.

Opowiada, że pożar ogarnął cały dom, ale w nienaruszonym stanie po wszystkim znaleźli duży obraz Jezusa Miłosiernego. – Został zabezpieczony i zabrany. A wisiał na ścianie kominowej, skąd wyszedł ogień. To niesamowite. Znalazłam też swój różaniec na rękę, który leżał w świetnym stanie obok kompletnie spalonej wieży hi-fi – opowiada Natalia.

Wiara, mimo tych różnorodnych emocji, nerwów i wyzwań, przynosi im pokój. Nawet w tym skrajnie trudnym położeniu.

U państwa Flaszów nie pojawiło się często stawiane w takich momentach pytanie: „Dlaczego nas to spotkało?”. – Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy nad ranem po pożarze, było pójście do kościoła na Mszę św. – by podziękować Bogu za ocalenie życia. Moja żona wyszła jeszcze w piżamie, bo nie miała nic innego do ubrania – mówi Daniel.

To wcale nie oznacza, że dramat nie spowodował cierpienia. – Jesteśmy tylko ludźmi. Boli nas serce, i to bardzo. Czasem ogarnia nas żal – dodaje Bożena.

Rodzina z Kuraszkowa otrzymała ogromne wsparcie krewnych, znajomych i ludzi dobrej woli. Jedni pomagają swoim czasem i pracą rąk przy porządkowaniu pogorzeliska, inni finansowo lub organizacyjnie. W kościołach w pobliskich w Obornikach Śląskich księża także zaangażowali się w pomoc. Wielu modli się za pogorzelców. – Nie spodziewaliśmy, że znamy tyle osób o tak wielkich sercach – przyznaje N. Flasza.

Chcą tam mieszkać

Co myśli człowiek, patrząc kilka godzin na swój płonący dobytek? Daniel ma do spłacenia jeszcze kredyt. Dopiero co skończył ocieplać cały budynek. Robił to po pracy przez 3 lata, ponieważ nie stać go było na firmę. Nie skupia się na szacunkach. Nie oblicza, jaka wartość poszła z dymem, a ile potrzebuje pieniędzy teraz. – Żyjemy tym, co dzisiaj i w najbliższych dniach. Nie robimy wielkich planów, nie obstawiamy terminów. Chcemy wrócić do normalności. Szukamy mieszkania pod wynajem, żeby mieć dach nad głową – mówi. Podkreśla, że nie chce działać na sztywnych założeniach, bo wcześniej próbował się ich trzymać, a Bóg mu pokazywał, że nie może nad wszystkim zapanować. – Czasem wydawało mi się, że Bóg wsadza kij w szprychy mojego roweru i mówi: „Dosyć, nie pędź tak. Twoje życie nie może tak wyglądać. Nie da się wszystkiego zrobić od linijki. Zrób trochę miejsca dla Mnie” – tłumaczy mieszkaniec Kuraszkowa.

Marzeniem pogorzelców jest ponowne zamieszkanie w spalonym domu. Chcą go odbudować i mają silne motywacje. – To jest nasze miejsce na ziemi. Nie wyobrażamy sobie żyć gdzieś indziej – zaznacza Natalia. Kilka dni przed pożarem Damian oglądał film „Chata”. Tam zwrócił uwagę na pytanie, które padło: „Czy chcesz życia idealnego, bez bólu i cierpienia?”. – Pada odpowiedź, że taki świat nie istnieje, dopóki człowiek ma wybór życia bez Boga. Oczywiście po takiej tragedii różne myśli wchodzą do głowy, ale czujemy ogromną wdzięczność, że jesteśmy cali, zdrowi i mamy siebie nawzajem. Los Jezusa na ziemi przecież nie był łatwy. Myślę więc, że nasze cierpienia pomagają nam się z Nim zjednoczyć – opowiada Damian.

Jego żona, stojąc przy zgliszczach, przywołuje ze spokojem biblijną historię Hioba oraz jego znane słowa: „Dał Pan i zabrał Pan. Niech imię Pańskie będzie błogosławione!”. – To nasze podejście do życia. Mój dom nie jest tutaj, ale po drugiej stronie. W niebie. Nic, co mi się tutaj zdarzy, nie może mnie zniszczyć. Wszystko, co mam i na co czekam, nadejdzie w życiu wiecznym – dodaje mąż i ojciec rodziny.

Doświadczeni przez los

Małżeństwo Flaszów przeszło już wcześniej swoje. Damian w pandemii koronawirusa walczył o życie, gdy miał stan zapalny wyrostka. Nie chcieli go przyjąć w szpitalach, nerki przestały pracować. W ostatniej chwili trafił na stół operacyjny. Sytuacja była bardzo zła, ale po pół roku z tego wyszedł. Natalia przeszła z kolei niezwykle trudną ciążę. W każdej chwili mogła poronić, a rokowania lekarzy dla dziecka zwiastowały najgorsze. Dzisiaj dwuletni Antoś jest zdrowym chłopcem.

– W tym wszystkim pomaga mi codzienna Eucharystia. Oczywiście łzy mi płyną po policzkach, ale są to łzy uzdrowienia, oczyszczenia. Nie wpadam w panikę ani w stany depresyjne. Godzę się z tym, co się wydarzyło. Wiem, że Bóg jest ze mną i wysłuchuje mnie. Pamiętam, jak modliłam się o zdrowie wnuka, gdy był jeszcze w brzuchu mamy – uśmiecha się przez łzy B. Głowiak.

Pogorzelcy przyznają, że wiara to łaska, za którą także dziękują Bogu. – W styczniu modliłam się na uwielbieniu i dostałam takie słowo, że Pan Bóg dodaje mi sił i jest ciągle ze mną. Ja się tego trzymam – przyznaje Natalia. – Na tydzień przed pożarem dołączyłem do wspólnoty Wojowników Maryi, żeby pogłębiać i rozwijać wiarę. Jej prawdziwa próba nadchodzi właśnie w kryzysach. Widzę to, nie mogę się załamać. Trzeba wszystko odbudować, życie płynie dalej – dodaje Damian.

Można pomóc

Ruszyła zbiórka na odbudowę spalonego domu w Kuraszkowie. Ludzie dobrej woli zebrali już 100 tys. zł, ale to pokrywa część potrzeb. Każdy, kto chciałby wesprzeć rodzinę Flaszów i Głowniaków może to zrobić, wpłacając dowolny datek przez internet. Zbiórkę znajdziemy pod hasłem: „Odbudowa domu w Kuraszkowie – Państwo Flasza i Głowiak”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.