147 stron motywacji

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 08/2024

publikacja 22.02.2024 00:00

Magdalena wychowująca z mężem trzy córki z niepełnosprawnościami daje niezwykłe świadectwo wiary w Boga. Teraz spisała swoją walkę o życie dzieci.

– Cieszę się, że nasza historia podnosi ludzi na duchu, a otrzymuję wiele takich wiadomości – mówi M. Gniewkowska. – Cieszę się, że nasza historia podnosi ludzi na duchu, a otrzymuję wiele takich wiadomości – mówi M. Gniewkowska.
Archiwum rodzinne

Magdalena i Łukasz Gniewkowscy mają trzy córeczki – Emilię, Dominikę i Agnieszkę. Wszystkie urodziły się z poważnymi niepełnosprawnościami, co determinuje życie rodzinne. Młode małżeństwo pokazuje jednak swoją wytrwałością i miłością, że można przezwyciężać wspólnie nawet największe trudy. Państwo Gniewkowscy wprost przyznają, że wierzą w opatrzność Bożą, która nad nimi czuwa. Teraz Magdalena przelała swoje przeżycia na papier. Tak powstał profesjonalny e-book pt. „Mamy nadzieję”.

Przyszło uwolnienie

Już dawno w jej głowie zrodził się pomysł spisania wszystkich myśli, pewnego bagażu doświadczeń – głównie szpitalnych, ale nie tylko. – Dlatego w tej publikacji przedstawiam wiele subiektywnych myśli i odczuć, mój punkt widzenia na sytuacje, które wydarzyły się w naszym życiu. A trochę się tego nazbierało przez 5 lat. Wcześniej ciągle ktoś mi mówił, że nasza historia nadaje się na książkę – opowiada M. Gniewkowska. Do pisania siadała nocami, bo tylko wtedy miała czas. Skupiła się na wydarzeniach w szpitalu. Publikację można zdobyć w formie profesjonalnie opracowanego PDF za dobrowolną wpłatą na internetową zbiórkę pod hasłem: „Mamy nadzieję na milion”. Wszystkie darowizny trafiają na subkonto rodziny Gniewkowskich, które prowadzi fundacja.

E-book doświadczonej matki trafił już do prawie 8 tys. osób. Wiele z nich komentuje, że 147 stron czyta się bardzo szybko, niektóre pochłonęły je w jedną noc. Mimo że historia jest trudna, daje dużo nadziei i wyzwala pozytywny odbiór. Została też spisana z perspektywy czasu. Emocje w głowie Magdaleny się nie zmieniły, ale są na tyle odległe, że dały się uporządkować i ubrać w słowa. – Oczywiście, starałam się pokazać naszą sytuację w konkretach, ale nie są to tylko suche fakty, lecz mój odbiór. Przyznaję, że łatwiej opisuje się pewne sprawy z perspektywy czasu. Nie chcę jednak powiedzieć, że zaprezentowałam spojrzenie z dystansem, bo to nieprawda. Mimo że minął jakiś czas, nie da się od takich przeżyć zdystansować – uważa wrocławianka. Napisanie e-booka pomogło jej jednak wyrzucić te trudne emocje z siebie.

Dość szpitali

Państwo Gniewkowscy w swoim życiu stanęli przed kolejnym dużym wyzwaniem – zamiany mieszkania na większe. Obecne jest za małe, by dwie leżące dziewczynki mogły swobodnie funkcjonować. Brakuje przestrzeni dla urządzeń rehabilitacyjnych. Rodzina rozgląda się za domem, który spełni niezbędne wymagania, żeby dzieci mogły się poruszać swobodniej, za pomocą różnych sprzętów. – Stwierdziliśmy, że połączymy te dwie sprawy. A zatem wspierając zrzutkę na dom, otrzymuje się e-booka. To taka cegiełka – tłumaczy Magdalena.

Publikacja jest szczególnie cenna dla rodzin, które mierzą się z niepełnosprawnością swoich dzieci. Odsłania, jak Magdalena i Łukasz przetrwali trudne chwile. – Ci, którzy byli w podobnej sytuacji, odnajdują się w tej narracji. Dostaliśmy także zwrotne informacje, że inni podobnie przeżywali tę szpitalną walkę o najbliższych. Rodzice chorych dzieci odnajdą tam z pewnością doświadczenia im bliskie – mówi M. Gniewkowska.

Do jej życia za pośrednictwem e-booka wkraczamy w momencie, kiedy poznała swojego męża, towarzyszymy jej podczas starań o dziecko i porodów, aż do chwili ostatniego pobytu w szpitalu najmłodszej córki Agnieszki (Wielkanoc 2023 roku).

Życie, niestety, dalej pisze tę historię, bo Emilia niedawno trafiła do szpitala z padaczką i trzeba wdrażać kolejne leczenie. Mama nie ukrywa i mówi to wprost: „Mam dość szpitali”. Opisuje w swojej publikacji, dlaczego – kiedy tylko może – nie zagląda do nich, a wysyła tam męża.

Ciężkie życie, lekkie pióro

Wypuszczając takiego e-booka, Magdalena i Łukasz nie liczyli na konkretne zainteresowanie. Na nic się nie nastawiali, dlatego odzew zaskoczył ich pozytywnie. Przyznają, że napisanie czegoś takiego może być formą terapii, ale o tym każdy musi sam zadecydować, bo każdemu może pomóc coś innego. – To nie jest uniwersalny sposób. Nie ukrywam, że mnie się spodobało, nie męczyłam się. Może dlatego, że regularnie umieszczam w mediach społecznościowych wpisy z życia naszej rodziny. Oczywiście, to krótsze formy. W tym przypadku nie robiłam nic na siłę – opowiada żona i mama.

Nie żałuje tych nieprzespanych nocy, patrząc, ile dobra jej zredagowane myśli już zdziałały. Zbiórka internetowa z możliwością otrzymania e-booka trwa do kwietnia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.