Pełen profesjonalizm, pełnia miłosierdzia

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 10/2024

publikacja 07.03.2024 00:00

Powstaje film dokumentalny o wyjątkowym człowieku – ks. Jerzym Marszałkowiczu, nazywanym drugim Bratem Albertem. Niewątpliwie wyprzedzał on swoje czasy.

 Do wzbogacenia obrazu potrzeba także zdjęć archiwalnych głównego bohatera, zwłaszcza z dzieciństwa z lat 1931- -1945, ale także z późniejszych okresów. Każde nieodkryte archiwum się przyda. Do wzbogacenia obrazu potrzeba także zdjęć archiwalnych głównego bohatera, zwłaszcza z dzieciństwa z lat 1931- -1945, ale także z późniejszych okresów. Każde nieodkryte archiwum się przyda.
Agata Combik /Foto Gość

Założyciel Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta był postacią nietuzinkową. W całości poświęcił się dla osób w kryzysie bezdomności, z którymi mieszkał przez 38 lat. Umarł 5 lat temu w opinii świętości, a pamięć o nim jest bardzo żywa. Teraz powstaje film dokumentalny, który ma szczególnie młodym ludziom przybliżać nie tylko tego wyjątkowego człowieka, ale także misję i wrażliwość, którą prezentował. A niewątpliwie wyprzedzał swoje czasy.

Bóg się upomniał

Jerzy Marszałkowicz chciał być księdzem. Gdy po studiach we wrocławskim seminarium ze względów zdrowotnych nie został dopuszczony do święceń kapłańskich (otrzymał jedynie tzw. niższe święcenia), szukał swojej drogi. Rektor pozwolił mu dalej nosić sutannę, w której chodził do końca życia. Rozeznał, że jego życiowym powołaniem jest towarzyszenie ludziom w kryzysie bezdomności.

– Poznałem go w pierwszym dniu swojego pobytu w seminarium i współpracowałem z nim w różny sposób przez 49 lat. Jego działalność była znana klerykom i księżom w latach 1958–1981. A kiedy już nie pracował w seminarium na furcie i w bibliotece, tylko przeniósł się do schronisk dla bezdomnych, pozostał żywą legendą – opowiada ks. Aleksander Radecki, rekolekcjonista i spowiednik w katedrze wrocławskiej.

Jerzy Marszałkowicz z wyboru upodobnił się do św. Brata Alberta, a miał komu służyć w trudnych polskich warunkach II poł. XX wieku. Film o nim był pomysłem ks. Radeckiego, który – jak mówi – ma „przybliżać postać Jureczka”, ale przede wszystkim pokazać problem ludzi bezdomnych. Nadal niezwykle aktualny.

– Jerzy miał podwyższoną wrażliwość na biedy ludzkie i wykształcił postawę, którą św. Jan Paweł II nazwał 20 lat później wyobraźnią miłosierdzia. On utożsamił się z nędzarzami do tego stopnia, że mieszkał z nimi nie tylko pod jednym dachem, ale i w jednym pokoju – w Bielicach przez 32 lata. Byłem tam, w 4-osobowym pokoju bez łazienki. Niesamowite – wspomina ks. Radecki.

Jak dodaje, gdyby ktoś chciał wiedzieć, na czym polega prawdziwe ubóstwo, to w tej dziedzinie Jureczek był mistrzem. Właściwie nie miał nic. A pochodził z rodziny arystokratycznej! – Wybrał trudną drogę i jestem przekonany, że to święty człowiek. Pan Bóg się o niego tym filmem upomniał – dodaje wrocławski kapłan. Sam równolegle przygotowuje pierwszą książkę o ks. Marszałkowiczu, w której zaprezentuje archiwum dokumentów. To ponad 200 artykułów, które opowiadają o Jerzym albo były przez niego napisane. – Chciałbym zdążyć na rocznicę śmierci, czyli 13 maja. Zależy mi na tym, żeby ta publikacja stała się inspiracją dla innych, którzy będą się zajmowali Jerzym w przyszłości. To będzie bibliografia i nakreślenie kręgów jego działalności – opowiada ks. Aleksander.

Inspirować młodych

Produkcja filmowa idzie pełną parą. W grudniu powstał pierwszy szkic scenariusza, który już teraz jest gotowy. Tworzą się scenopis i scenorys, trwają różne operacje logistyczne dotyczące scenografii, bohaterów i rekwizytów. Zdjęcia rozpoczną się w drugiej połowie marca. Za wszystkim stoi Andrzej Kotwica, reżyser, scenarzysta i kierownik produkcji, który od dawna się do tego przygotowuje.

– Spotykałem się w tej sprawie z kilkoma ważnymi osobami i wszystkie przyznały, że to nie może być film byle jaki, amatorski. Ksiądz Jerzy zasługuje na poważną produkcję. Poznałem mnóstwo ciekawych ludzi, którzy uczestniczyli w wydarzeniach lat 70., 80. i 90. To świadkowie życia bohatera, prawdziwa skarbnica wiedzy – opowiada reżyser. – Nie chcemy robić filmu amatorskim sprzętem i „na kolanie”, dlatego założenie jest proste: pełen profesjonalizm, pełna wrażliwość i pełnia miłosierdzia.

Cała ekipa bardzo chciałaby i dąży do tego, by premiera dzieła odbyła się w 5. rocznicę śmierci bohatera. Całość zleca Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta. Film poruszy tematykę osób w kryzysie bezdomności i ma trafić do ludzi młodych. To naprawdę duże wyzwanie. Akcja będzie toczyć się we wrocławskim seminarium, przestrzeni MiserArt przy ul. Cybulskiego na Nadodrzu i w Bielicach w woj. opolskim, w schronisku dla bezdomnych.

– Ciekawostka: wszystkie osoby, które uczestniczą w produkcji, zagrają w ostatniej scenie filmu – zapowiada A. Kotwica. W swoim filmie planuje zająć się różnymi aspektami bezdomności, ale z pozytywnej strony. Obraz ma inspirować ludzi, jak właściwie podchodzić do kryzysu bezdomności, obierając jako wzór postawę ks. Marszałkowicza. – Pokażemy, czym jest wyobraźnia miłosierdzia, w jaki sposób to hasło realizował ks. Jerzy, 20 lat przed ogłoszeniem go przez Jana Pawła II. Żeby być miłosiernym, trzeba być przede wszystkim wrażliwym – opowiada reżyser.

Potrzebna pomoc

Ksiądz Marszałkowicz wciąż żyje w swoim dziele – Towarzystwie Pomocy Brata Alberta. Ta opowieść, którą zapoczątkował swoim życiem, dalej się pisze. Film ma inspirować pracowników TPBA, których praca jest niezwykle wymagająca, a oni sami podlegają wypaleniu zawodowemu. – Są pewne pomysły, co zrobić, żeby ten sektor ożywić, odświeżyć. Ksiądz Jerzy też borykał się z różnymi problemami. Ludzie oczekiwali od niego skuteczności w walce z bezdomnością. Zastanawiali się, ile osób wyciągnie z kryzysu. A on mówił o miłosierdziu, o towarzyszeniu, o najprostszym byciu przy nich, a nie korporacyjnym podejściu związanym ze statystykami – mówi bp Jacek Kiciński CMF, asystent kościelny TPBA.

Ksiądz Jerzy stał się już ikoną. Towarzystwo o nim pamięta. Jest wzorem do naśladowania dla pracowników socjalnych. Oczywiście nie wszyscy mogą poświęcić się całkowicie, tak jak on, ale liczy się podejście do podopiecznych. Wrażliwość i obecność.

– Dzieło ks. Jerzego powinno być kontynuowane i ukierunkowane na nowe czasy. Film może temu posłużyć. To nie jest inicjatywa dla Jerzego, bo zapewne on by sobie tego nie życzył. To ma być obraz, który inspiruje do działań miłosierdzia i wstęp do szerszej opowieści – zapowiada bp Kiciński.

Film ma trwać 26 minut i być wzbogacony o animacje. – Chodzi o efekty specjalne i nieco baśniowe zakończenie filmu  – zdradza reżyser.

Informuje, że muzykę do filmu napisze sam Grzegorz Turnau. Jak się okazuje, jest spokrewniony z Jerzym Marszałkowiczem. Ich dziadkowie byli braćmi. – Czuję się zaszczycony tą propozycją – powiedział reżyserowi ceniony muzyk.

W planach pojawił się także pomysł pełnometrażowego filmu fabularnego. – Potrzeba na to oczywiście mnóstwa pieniędzy, ale jeśli ktoś byłby zainteresowany zrobieniem kroku w tym kierunku, proszę o informację. Zapewniam, że nie są to marzenia ściętej głowy – mówi A. Kotwica. Będzie się starał, by dokumentalny obraz, który właśnie powstaje, miał swoją emisję w telewizji.

	Andrzej Kotwica i ks. Aleksander Radecki omawiają szczegóły produkcji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.