Nie omijaj trzeciej części

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 13/2024

publikacja 28.03.2024 00:00

Magdalena Kowalewska stworzyła tryptyk „Światło w ciemności świeci”. To początek jej poszukiwań twórczych w związku z tematem przebaczenia.

Swoją pracę zadedykowała Edycie Stein, której mądrość i siła imponują. Swoją pracę zadedykowała Edycie Stein, której mądrość i siła imponują.
Archiwum prywatne

Wrocławska rzeźbiarka i malarka od dwóch lat interesuje się przebaczeniem w kontekście artystycznym, historycznym i duchowym. A zaczęło się od spotkania z niemieckim artystą Yvellem Gabrielem. Zainteresowany twórczością Polki zaprosił ją do współpracy przy „Oknach Pojednania i Pokoju” w kościele pw. NMP na Piasku we Wrocławiu. Jej zadaniem ma być interpretacja plastyczna słynnego listu do biskupów niemieckich pod redakcją kard. Bolesława Kominka. – Myślę, że przeniesienie znaczenia tego wyjątkowego dokumentu na świat artystyczny może sprawić, że jego istota będzie bardziej zrozumiała. Sztuka jest językiem międzynarodowym i ponadczasowym – mówi M. Kowalewska

Ważne pytania

Tryptyk „Światło w ciemności świeci”, który przez Wielki Post można było oglądać w katedrze wrocławskiej, stał się początkiem jej poszukiwań twórczych związanych z tematem przebaczenia. To trzy obrazy o wymiarach 60 × 100 cm namalowane techniką olejną. Pierwszy prezentuje historyczną bramę śmierci w Auschwitz-Birkenau, drugi przedstawia rany Chrystusa i ukrzyżowanie, zaś trzeci – most do życia wiecznego. – Całość zadydekowałam Edycie Stein i ofiarom obozów koncentracyjnych. Święta Teresa Benedykta od Krzyża zmarła w obozie, a dzisiaj jest patronką Europy i jej światłem. Idea tej pracy zrodziła się we mnie w muzeum w Auschwitz, gdzie kilkadziesiąt lat temu zginęło ponad milion osób – przyznaje artystka.

W 80. rocznicę śmierci Edyty Stein Magdalena stanęła w miejscu, które jest symbolem ludobójstwa dokonanego przez nazistowskie Niemcy. W obozie Auschwitz w sierpniowy dzień zadała sobie ważne pytania – gdzie był Bóg, gdy ginęli tutaj ludzie? Gdzie jest Bóg dzisiaj, gdy trwa wojna i umierają niewinni? Gdzie jest Bóg, gdy cierpię?

– Przechodząc przez historyczną Bramę Śmierci, czułam, że Bóg był razem z nimi, gdy umierali, że jest ze mną, gdy przeżywam trudy. Dlatego pokazuję w tym tryptyku Boga, który jest obecny w naszych bolączkach. Tego, który nie jest sprawcą zła, ale uczy nas przebaczenia i prowadzi do życia wiecznego – opisuje M. Kowalewska.

Tryptyk opowiada o niewyobrażalnym cierpieniu. Takim, którego większość z nas się boi. Ale w ostatniej, najjaśniejszej części pracy, artystka skupia wzrok widza na nadziei. Na tym, że to, co trudne, po prostu przemija.

Święta inspiracja

Ludzie pytają ją, skąd u młodej osoby zainteresowanie tak trudnymi tematami. – Auschwitz jest dla mnie miejscem, w którym nauczyłam się najwięcej o przebaczeniu i dialogu. Uważam, że to podstawowe wartości potrzebne do budowania trwałego pokoju. Za każdym razem, kiedy tam jestem, zadaję sobie różne pytania. Refleksyjność jest dla mnie owocna, bo sprzyja twórczości, pomaga odkrywać świat – opowiada malarka i rzeźbiarka.

Przyznaje, że wiele osób oglądających tryptyk zatrzymuje się na Bramie Śmierci z Auschwitz, a potem na ukrzyżowaniu Jezusa. To tak silne, ekspresyjne obrazy, że można zapomnieć o ostatniej części. Bardzo ważnej, bo pokazującej nadzieję, czyli zmartwychwstanie, niebo. – Myślę, że przebaczenie pomaga na tej drodze. Jest ważnym etapem naszego życia. Wielu z nas ma z tym problem już w kontekście rodzinnym, a co dopiero międzynarodowym – uważa Magdalena.

Tryptyk znajduje się w jej pracowni na Ostrowie Tumskim, zaś od połowy czerwca będzie wraz z innymi obrazami i rzeźbami eksponowany podczas festiwalu „Moc Słowa”, który poprzez sztukę ma ożywić sferę kulturalną wokół Odry we Wrocławiu.

– W przyszłości chciałabym namalować większą wersję tryptyku i umieścić ją w przestrzeni publicznej. Jestem otwarta na nawiązanie kontaktu z instytucjami, które poprą ten pomysł – ogłasza artystka. Wraca myślami do Edyty Stein, którą interesowała się już podczas studiów na Akademii Sztuk Pięknych. Odwiedzała jej wrocławski dom i cmentarz żydowski, na którym jest grób rodziców świętej. – Ciągle przypominam sobie słowa Edyty do polskiego przyjaciela Romana Ingardena z 31 maja 1917 roku: „Ufam, że mur nie będzie nigdy tak wysoki, byśmy nie mogli ponad nim podać sobie ręki” – cytuje M. Kowalewska.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.