Rozumiem, że pani przetestowała wszystkie geny jeden po drugim i ma niezbitą pewność, że żaden za orientację seksualną nie odpowiada? Ewentualny związek orientacji z genetyką, jeśli istnieje, a wiele wskazuje że tak, na pewno nie jest tak prosty, że będzie się dało wskazać: o, to ten gen. A twierdzenie z całą pewnością, że "nie istnieje", podczas gdy sprawa wciąż jest to przedmiotem badań, jest dowodem na małe rozeznanie pani doktor w mechanizmach działania nauki. Być może nigdy nie uda się tej kwestii rozstrzygnąć, ale w tej chwili żaden szanujący się naukowiec, nie będący pod wpływem ideologii, nie powie "na pewno nie".
"Kwestia genetyczna" nie ma znaczenia dla oceny homoseksualizmu. To, że jakiś stan jest "wrodzony" nie znaczy, że jest prawidłowy. Nie brakuje przecież zaburzeń wrodzonych. Mam nadzieję, że nie zostanie to nigdy odkryte, bo liczba aborcji wzrosłaby ... (według moich informacji bardzo często wrodzona wśród takich osób jest jednak jedynie wyjątkowa wrażliwość, w połączeniu z drugim czynnikiem - nieobecnym/niespełniającym dobrze swojej roli rodzicem tej samej płci w pierwszych latach życia dziecka (kiedy kształtuje się tożsamość))
Tu jest tyle bzdur, że nie wiadomo od czego zacząć. Czy jeśli homoseksualista się rozmnoży, nie "wyrzekając się" homoseksualizmu, to już nie ma zaburzenia? Jeśli jestem hetero, a się nie rozmnażam, to jestem zaburzona? Czy leworęczność to zaburzenie? Nie wykryto wszak genu leworęczności i jest stosunkowo rzadka. Czy rude włosy to zaburzenie? Występują w populacji ludzkiej rzadziej niż nieheteroseksualność. Czy gorzej ma dwójka ludzi unieszczęśliwiona na całe życie - ukrywający swoją orientację mężczyzna i jego początkowo nieświadoma żona, czy biedne społeczeństwo, które musi patrzyć na mężczyzn trzymających się za ręce? Czy kiedyś było lepiej, kiedy geja można było skazać na więzienie lub śmierć? Tyle pytań do pani doktor...
Stan braku współżycia nie jest zaburzeniem. To bardzo powszechny stan dla człowieka, jak najbardziej zgodny z biologią. Współżycie intencjonalnie wykluczające płodność - ono jest zaburzaniem aktów płciowych.
Gdyby było jak mówisz, to zostalibyśmy stworzeni z instynktem, a nie z rozumem. Nie jesteśmy zwierzętami, by uprawiać seks tylko w celach reprodukcyjnych.
Gay to z angielskiego "wesoły", "wesołek". Jeśli ktoś nie akceptuje swoich skłonności, to trudno go nazwać "wesołkiem" Natomiast rzeczywiście wielkim wyzwaniem dla całego społeczeństwa jest, jak po katolicku w pełni zintegrować społecznie takie osoby. Spotkałem się, w innym kontekście, z metodą "ciepłego kaloryfera" - ciepło, zrozumienie, empatia w połączeniu ze stanowczością. Poniżej wklejam cytat kard. Saraha: "mentalność antykoncepcyjna rozpowszechniona mocno po 1950 r. umożliwiła głęboki rozdział pomiędzy kobietą a jej ciałem, rozdział, który radykalnie wpłynął na rozumienie ludzkiej seksualności, małżeństwa, rodzicielstwa i oczywiście wychowania". I dalej: "Skoro seksualności nie upatruje się już w kategorii przekazania życia, to tak samo nie można mówić o homoseksualizmie jak o wypaczeniu, lub obiektywnym i perwersyjnym nieuporządkowaniu."
W zasadzie jedna kwestia zamyka temat. Z punktu widzenia ewolucji/natury stosunki homo są bez sensu i jako takie nie mają kompletnie znaczenia, i dlatego można powiedzieć, że są nienaturalne. Reszta jest ideologicznym biciem piany.
Być może z punktu widzenia ewolucji/natury stosunki homo są bez sensu. Ale dlaczego ktokolwiek miałby się tym przejmować? Są przecież także inne punkty widzenia.
Ano dlatego, że jak coś robisz wbrew naturze, to ma to swoje konsekwencje zwykle niedobre. Każde "nie przejmowanie się" naturalnym porządkiem kończy się dla ludzi opłacanie. I tak zapewne skończy się i tym razem :-( Ale kto by się tam przejmował. Są inne punkty widzenia -;)
Co tam poród, podawanie leków jest wbrew naturze! A na poważnie ratowanie życia ludzkiego jest jak najbardziej naturalne :-) Kombinuj dalej. Na siłę szukasz dziury w całym. Pozdrawiam i miłej pracy. Kombinuj dalej :-)
@zawiszaczarny: co tu kombinować? Przecież podałem Ci przykład zachowania, które jest nienaturalne, a które nie tylko nie kończy się dla człowieka niczym złym, ale wręcz jest dla niego korzystne. Stawianie znaku równości między wartościowaniem "naturalne/nienaturalne" i "dobre/złe" prowadzi do wniosków wręcz absurdalnych. To naturalne, że kiedy piorun trafi w człowieka, ten najczęściej zginie. To jest dobre czy złe?
Z punktu widzenia ewolucji są gatunki, które rozwinęły zachowania homoseksualne jako korzystne. Przykładem są pingwiny królewskie. U pingwinów homoseksualizm jest zachowaniem ewolucyjnym, który umożliwia wychowanie potomstwa innej pary pingwinów, które potomstwo w innym wypadku byłoby porzucone.
Walczą to marksiści z rozumem i logiką ;-) Katolicy to z nikim nie walczą tylko chcieliby, żeby wszyscy zrozumieli, że ten świat został stworzony przez Boga (w toku ewolucji czy nie to rzecz zupełnie wtórna), a naszym zadaniem NIE jest tworzenie nowego świata tylko odczytania/zrozumienie jak funkcjonuje ten, w którym żyjemy. Stosunki homoseksualne są dla katolików niezgodne z zamierzeniem Stwórcy, co zresztą wielokrotnie powtarza Biblia, ale dla ludzi niewierzących (m. in. dla Ciebie) przytoczyłem argument z ewolucji/natury. Mi wystarcza Biblia :-) Sprzeciw wobec natury/ewolucji powoduje np. zachorowalność homoseksualistów na raka odbytu 3 razy wyższą niż hetero. I wynika to z prostego faktu - ta część ciała nie jest przeznaczona do tego do czego jest wykorzystywana. I żebyś stanął na uszach i wypowiedział 10 magicznych zaklęć. Homo będą na tę chorobę (i inne przy okazji) chorować statystycznie częściej. Taki klops.
Wniosek jest następujący: homoseksualizm jest niezgodny z naturą. Jest zaburzeniem tożsamości płciowej i jako taki będzie miał niezdrowy wpływ na ludzką psychikę (stąd depresje, samobójstwa etc. a nie dzięki wyimaginowanymi prześladowaniami).
Pojęcie zgodności z naturą jako chrześcijanie zapożyczyliśmy od Greków. Z tą różnicą, że Grecy homoseksualizm uważali za zgodny z naturą. To dowodzi, że argument zgodności, lub niezgodności z naturą jest używany w zależności od poglądów, a nie natury. W społecznościach, gdzie homoseksualizm jest akceptowany nie ma problemów z depresją i samobójstwami z tego powodu. Depresja spowodowana jest tylko przez względy kulturowe.
Ad.1 Homeseksualizm nie jest naturalny, ponieważ jest wbrew prawom naturalnym. Zgodnie z Twoją argumentacją pedofilia, zoofilia, nekrofilia też są naturalne, bo występują w naturze?? Ad.2 Homoseksualizm jest zaburzeniem tożsamości płciowej, ponieważ jednym z wyznaczników tożsamości płciowej jest pociąg seksualny do płci przeciwnej, który umożliwia przetrwanie gatunku. Ad.3 W krajach, które są bez wątpienia pro LGBTXYZ problemy psychiczne w tym środowisku nie znikają.
Jak wskazałem wcześniej, pojęcie "praw naturalnych" jest elastycznie dopasowywane do konkretnego światopoglądu. Prawa natury nakazują zwierzętom w razie głodu zjadanie własnych dzieci, porzucanie słabszych osobników, czy kopulację z jak największą liczbą partnerów, by zwiększyć pulę genów. U ludzi naturalna jest przemoc, zdrada, czy chęć rywalizacji, ale nie oznacza to, że te naturalne ludzkie skłonności są pożądane w społeczeństwie. Homoseksualizm nie jest zaburzeniem, czy zagrożeniem, bo w żaden sposób nie zagraża społeczności. Z punktu widzenia przetrwania gatunku jest korzystny dla heteroseksualnych mężczyzn, bo w pozbawiony przemocy sposób eliminuje rywala w konkurencji o kobiety.
Wreszcie jakiś punkt wspólny :-) Tak, pojęcie „praw naturalnych” jest odbiciem światopoglądu! Prawa natury nakazują zwierzętom, to o czym piszesz i to jest jest ich natura. CZŁOWIEK TO NIE ZWIERZĘ jego naturą NIE jest przemoc, zdrada czy kopulacja z jak największą liczbą partnerów. Człowiek pod względem biologicznym podobny jest do zwierzęcia, ale pod względem duchowym do Boga. Myśl lewicowa wyrzuciła z człowieka pierwiastek duchowy jako „opium dla mas” i na siłę chce zrobić z człowieka zwierzę wbrew jego Naturze. Myśl katolicka „prawo natury” czerpie z Biblii i chce by człowiek w swoim postępowaniu kierował się Miłością (rozumianą jako agape a nie eros), chce by to Duch kierował jego postępowaniem, a nie ciało. Naturą człowieka jest miłość, dobroć, szacunek, cierpliwość, opanowanie w jedzeniu i piciu itd. TO JEST JEGO NATURA. Dlatego podtrzymuję swoje stanowisko – homoseksualizm jest wbrew prawu naturalnemu, a traktowany jako norma społeczna jest ogromnym zagrożeniem dla dobrostanu społeczeństw. To zagrożenie nie wynika z homoseksualizmu jako takiego, istnieje on bowiem na świecie od wielu lat, ale z tego, że uczyniono z niego normę społeczną, a nie można (bezkarnie) robić normy z czegoś, co normą nie jest. To jest wykroczenie przeciwko Prawu. Wzrost na Zachodzie zakażeń chorobami wenerycznymi, AIDS, liczby gwałtów, konsumpcji pornografii, przemocy nie bierze się znikąd. A to dopiero nie początek...
@zawiszaczarny: jeżeli przyjąć moją quasi-definicję, że naturalne jest to, co występuje w naturze (a dokładniej - występuje samoistnie, bez ingerencji człowieka), to wtedy konsekwentnie pedofilię czy nekrofilię też trzeba uznać za zjawiska naturalne. Ale, jak już wspomniałem wcześniej, można też przyjąć definicję inną (np. taką, że naturalne jest to, co jest zjawiskiem najczęstszym, typowym). Wówczas zdecydowanie wszystkie wymienione "filie", jak również i homoseksualizm, okażą się nienaturalne - tak samo zresztą jak np. leworęczność czy rude włosy. Dlatego właśnie podział na "naturalne/nienaturalne" nie ma dla mnie większego znaczenia, ponieważ jest umowny (zależy od przyjętej definicji naturalności). Poza tym ze stwierdzenia, że coś jest nienaturalne, i tak nic konkretnego nie wynika.
@zawiszaczarny: 1. zaburzenie identyfikacji płciowej zachodzi w przypadku rozbieżności między samoidentyfikacją płciową jednostki, czyli jej subiektywnym poczuciem przynależności do danej płci, a jej płcią biologiczną. Ukierunkowanie popędu płciowego nie ma więc dla tej definicji żadnego znaczenia. 2. Owszem, popęd seksualny do płci przeciwnej umożliwia przetrwanie gatunku. I co miałoby z tego oczywistego stwierdzenia wynikać?
Zawiszaczarny, czyli w twoim rozumieniu "prawo naturalne" równa się moralności katolickiej. Ale nie każdy człowiek jest katolikiem, więc uzurpowanie przez daną religię prawa do ustalania co jest zgodne z naturą, a co nie jest nieuprawnione. Tak samo pewnie byś nie chciał, żeby islam, czy hinduizm dyktowały ci warunki, tak samo ty nie możesz narzucać innym swojego światopoglądu. Twoja opinia pozostaje opinią.
Nic tylko się z Wami zgadzam ;-) Tak "prawo naturalne" = moralność katolicka w moim przypadku. Trudno, żeby było inaczej. Ja nie chcę nikomu nic narzucać. Ja jako katolik mam pewną wizję rzeczywistości, którą chciałbym zaszczepić innym ludziom (ewangelizacja), bo widzę jak to działa w moim życiu i moich bliskich - a dobrze działa -:). I widzę również "rozwałkę" jaką robi liberalno-lewicowa ideologia wśród moich znajomych. Uważam również, że inne wymienione przez Ciebie światopoglądy mają pewne cechy wspólne, ale również bardzo liczne wady, których katolicyzm nie ma. Oczywistością jest, że lepiej hinduiście żyć w kraju rządzonym przez katolików, niż katolikowi żyć w kraju rządzonym przez hinduistów. Najgorzej to żyć katolikowi w kraju rządzonym przez marksistów patrz Chiny. I dlatego robię wszystko, żeby neomarksizm w Polsce nie wygrał ze szkodą dla całego społeczeństwa, a w szczególności ze szkodą dla moich dzieci. A przejawem neomarksizmu jest ideologia LGBTXYZ, za której początek możemy przyjąć stwierdzenie w 1973 r. przez APA, że homoseksualizm jest (upraszczając) normą społeczną i koło się zamyka. Najlepsze jest to, że tę decyzję podjęto na podstawie głosowania, a nie żadnych badań naukowych. To jest po prostu tworzenie neomarksistowskiego Matrix'a.
Moralność katolicka dotyczy katolików. Zgodnie z twoimi słowami homoseksualiści mogą sobie żyć jak chcą, póki nie są katolikami. Próba zmiany czyjegoś poglądu na LGBT ma cechy prozelityzmu, czyli próby nawracania na siłę, czego Kościół zakazuje.
1. Nie ma państw/ludzi neutralnych światopoglądowo. 2. Światopogląd katolicki doceniając godność KAŻDEGO człowieka homo, urodzonego, w łonie matki, chorego, niepełnosprawnego i pełnosprawnego, widzi w drugim człowieku Dobro. 3. Światopogląd katolicki może służyć do budowy dobrego i sprawiedliwego społeczeństwa. 4. Każda osoba LGBTXYZ może (wszystko mogę, ale nie wszystko przynosi korzyść) żyć jak chce, ale jak już kilkukrotnie nadmieniłem będzie to niezgodne z prawem naturalnym. Na pewno należy otoczyć tych ludzi miłością i szacunkiem i spróbować im pomóc.
Owszem, nie ma państw czy ludzi neutralnych światopoglądowo, ale nie wymagaj od ludzi, by wszyscy na siłę mieli podzielać akurat ten jeden właściwy według ciebie. Wcześniej już stwierdziłeś, że nie ma prawa naturalnego, tylko światopogląd katolicki. Jak osoba LGBT nie wyznaje zasad katolickich, to nie ma podstaw, by wymagać od niej zachowania zgodnego z "prawem naturalnym", które utożsamiasz z światpoglądem katolickim. Osoba LGBT nie zgodzi się z tobą, że na światopoglądzie katolickim można zbudować sprawiedliwe społeczeństwo, bo ta osoba w tym społeczeństwie nie będzie mogła się realizować.
"Przekonuje, że można całe życie przeżyć jako homoseksualista w małżeństwie z kobietą, albo w samotności i wcale nikt inny nie musi o tym wiedzieć."
Zakładając, że małżeństwo obejmuje także współżycie, to wygląda mi to na zachętę do uciekania w oszustwo względem osoby, z którą zawiera się taki "związek". Nie mówię tutaj o przykładzie osoby biseksualnej, dla której współmałżonek może być także atrakcyjny seksualnie, ale o przykładzie osoby biegunowo homoseksualnej.
Ciekawe czy wygłaszając takie tezy pani doktor powtórzyłaby je twarzą w twarz osobie, która weszła w taki związek, gdzie jej współmałżonek tkwi wbrew swojej naturze i nie współżyje z nią lub też zmusza się do współżycia. Z artykułu wnioskuję, że to zdaniem autorki jest "lepszy" sposób radzenia sobie z tym rzekomym "zaburzeniem".
Po prostu ekstra pomysł.
"Dr Próchniewicz przekonuje, że jest możliwa zmiana orientacji homoseksualnej na heteroseksualną, ale jest to bardzo trudne. - (...) Wymaga to motywacji, cierpliwości, ale także... pieniędzy, bo takie terapie kosztują."
Ciekawe jaki jest poziom skuteczności takiej terapii. Nie mówię o skuteczności deklaratywnej, gdzie ktoś tłumi swoją seksualność (patrz pierwszy przykład), przestaje się do niej przyznawać. Chodzi mi o to ile osób przestaje odczuwać pociąg do osób własnej płci, a skutecznie i trwale "nabywa" popęd heteroseksualny. I nie chodzi mi osoby biseksualne, ale o osoby wyraźnie homoseksualne.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
Prawa natury nakazują zwierzętom, to o czym piszesz i to jest jest ich natura. CZŁOWIEK TO NIE ZWIERZĘ jego naturą NIE jest przemoc, zdrada czy kopulacja z jak największą liczbą partnerów. Człowiek pod względem biologicznym podobny jest do zwierzęcia, ale pod względem duchowym do Boga. Myśl lewicowa wyrzuciła z człowieka pierwiastek duchowy jako „opium dla mas” i na siłę chce zrobić z człowieka zwierzę wbrew jego Naturze.
Myśl katolicka „prawo natury” czerpie z Biblii i chce by człowiek w swoim postępowaniu kierował się Miłością (rozumianą jako agape a nie eros), chce by to Duch kierował jego postępowaniem, a nie ciało. Naturą człowieka jest miłość, dobroć, szacunek, cierpliwość, opanowanie w jedzeniu i piciu itd. TO JEST JEGO NATURA.
Dlatego podtrzymuję swoje stanowisko – homoseksualizm jest wbrew prawu naturalnemu, a traktowany jako norma społeczna jest ogromnym zagrożeniem dla dobrostanu społeczeństw. To zagrożenie nie wynika z homoseksualizmu jako takiego, istnieje on bowiem na świecie od wielu lat, ale z tego, że uczyniono z niego normę społeczną, a nie można (bezkarnie) robić normy z czegoś, co normą nie jest. To jest wykroczenie przeciwko Prawu. Wzrost na Zachodzie zakażeń chorobami wenerycznymi, AIDS, liczby gwałtów, konsumpcji pornografii, przemocy nie bierze się znikąd. A to dopiero nie początek...
"Przekonuje, że można całe życie przeżyć jako homoseksualista w małżeństwie z kobietą, albo w samotności i wcale nikt inny nie musi o tym wiedzieć."
Zakładając, że małżeństwo obejmuje także współżycie, to wygląda mi to na zachętę do uciekania w oszustwo względem osoby, z którą zawiera się taki "związek". Nie mówię tutaj o przykładzie osoby biseksualnej, dla której współmałżonek może być także atrakcyjny seksualnie, ale o przykładzie osoby biegunowo homoseksualnej.
Ciekawe czy wygłaszając takie tezy pani doktor powtórzyłaby je twarzą w twarz osobie, która weszła w taki związek, gdzie jej współmałżonek tkwi wbrew swojej naturze i nie współżyje z nią lub też zmusza się do współżycia. Z artykułu wnioskuję, że to zdaniem autorki jest "lepszy" sposób radzenia sobie z tym rzekomym "zaburzeniem".
Po prostu ekstra pomysł.
"Dr Próchniewicz przekonuje, że jest możliwa zmiana orientacji homoseksualnej na heteroseksualną, ale jest to bardzo trudne. - (...) Wymaga to motywacji, cierpliwości, ale także... pieniędzy, bo takie terapie kosztują."
Ciekawe jaki jest poziom skuteczności takiej terapii. Nie mówię o skuteczności deklaratywnej, gdzie ktoś tłumi swoją seksualność (patrz pierwszy przykład), przestaje się do niej przyznawać. Chodzi mi o to ile osób przestaje odczuwać pociąg do osób własnej płci, a skutecznie i trwale "nabywa" popęd heteroseksualny. I nie chodzi mi osoby biseksualne, ale o osoby wyraźnie homoseksualne.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.