Prezydent Polski uczestniczył w Ossolineum w debacie "Bezpieczna Polska w niespokojnym świecie - wyzwania dla polskiej polityki zagranicznej". Następnie udał się w dalszą podróż po Dolnym Śląsku.
Wizyta w stolicy Dolnego Śląska była krótka, ponieważ prezydent odwiedza tego samego dnia jeszcze Wałbrzych i Legnicę. 0 9.00 rano w Zakładzie im. Ossolińskich wziął udział w debacie razem z ministrem spraw zagranicznych Grzegorzem Schetyną i znanym historykiem Normanem Daviesem.
Goście rozmawiali o polskiej polityce zagranicznej i nastrojach międzypaństwowych, jakie obecnie panują w Europie. Najwięcej czasu poświęcono na relacje z naszymi sąsiadami - Ukrainą i Białorusią. Prezydent Polski na początku nawiązywał do transformacji ustrojowej i pierwszych lat po przełomowych wydarzeniach z 1989 roku.
- Główne cele z tamtego czasu, czyli przede wszystkim skierowanie orientacji naszego kraju na świat zachodni, są zasługą prof. Krzysztofa Skubiszewskiego, który miał odwagę sformułować to w sposób racjonalny i spokojny, rozkładając działania na etapy. Nikt nas wówczas na Zachodzie nie zmuszał do zmian. To myśmy marzyli coraz odważniej i coraz łatwiej i umiejętniej wykorzystywaliśmy poszczególne pojawiające się koniunktury. One doprowadziły nas do Unii Europejskiej i do NATO - mówił B. Komorowski, zaznaczając, że sprawdziła się koncepcja radykalizmu w celach i umiarkowania w metodzie działania.
Głowa państwa przyznała, że aby dzisiaj polityka zagraniczna była skuteczna, musi mieć szerokie zaplecze nie tylko w elitach, ale w całym społeczeństwie. I przed tym zadaniem stoją współczesne władze. - Mamy za sobą bardzo bolesne doświadczenie konkurencji i niespójności polskiej polityki zagranicznej, czyli czas kłótni o samolot, o śledztwo i tak dalej - przywołał katastrofę polityk. - Ale mamy także doświadczenie pozytywne, gdy udawało się budować szerokie porozumienie na naszej rodzimej scenie politycznej - stwierdził, nie podając jednak przykładu.
Dodał także, że istnieje bezpośredni związek między zgodą a bezpieczeństwem. - Dlatego tak ważne jest dla polityki zagranicznej utrzymywanie konsensusu wokół najważniejszych celów politycznych kraju oraz zdolność do współdziałania różnych politycznych stron. W tym przypadku zgoda i bezpieczeństwo idą ze sobą pod rękę - mówił prezydent Polski.
Głos w sprawie zabrał historyk Norman Davies, który podkreślił, ze dzisiaj żadne państwo nie może mówić o sobie, że jest suwerenne. - Może było tak przed II wojną światową czy w XIX wieku. Obecnie ktoś zawsze jest od kogoś w mniejszym lub większym stopniu zależny. Clou sprawy leży w tym, aby uczciwie dbać o swoje interesy i budować korzystne porozumienia - mówił naukowiec.
Zebrani podczas dialogu poruszyli kwestie stosunków z naszymi wschodnimi sąsiadami. - Problemem i zagrożeniem Ukrainy jest nie tylko Putin, ale jej sama niemoc. Kryzys wojny, który ją dotyka, nie musi być tylko oznaką słabości, ale także determinacją do przemian. My staniemy na głowie, żeby Ukraińcom pomóc, ale tylko w przypadku przekształceń tego kraju na wzór państw zachodnich. Takiej metamorfozy, jaką sami przechodziliśmy 25 lat temu. Pamiętajmy, że Polska jest już cząstką Zachodu, a Ukraina stoi obecnie na rozdrożu. Albo da sobie wmówić, że chce iść w kierunku, który proponuje jej Rosja nieznosząca demokratycznych zmian, albo dołączy do nas - przemawiał B. Komorowski.
Zapytany o Białoruś i jej relacje z Polską odpowiedział: - Powinniśmy być rzecznikiem zwiększenia aktywności wzajemnego działania w ramach europejskiej wspólnoty. Białoruś ma dla nas istotne znaczenie, ponieważ jest bezpośrednim sąsiadem. Może ogrywać lepszą lub gorszą rolę w stabilizacji międzypaństwowej w kwestii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Dlatego znaczenie tego kraju wzrasta w sposób naturalny. Oczywiście, mam zastrzeżenia co do wewnętrznego funkcjonowania państwa, ale trzeba przyznać, że zachodzą tam zmiany dające wolnościowe nadzieje - przyznał prezydent.
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: