1500 kilometrów, 25 osób, 4 kraje i jeden cel - Turyn, czyli miejsce działalności założyciela salezjanów, ks. Jana Bosco. Rajd "Giro di Alpi 2015" to pielgrzymka niezwykła.
Rower, salezjańska duchowość i przygoda. 2 tygodnie samej jazdy, w tym czasie parę dni odpoczynku. Jadą przez Polskę, Czechy, Austrię i Włochy. Dziennie pokonują kilkadziesiąt, a czasem kilkaset kilometrów.
- Trasa układa się w zależności od noclegów i ukształtowania terenu. Pierwszego dnia z Wrocławia do Kudowy Zdrój przejechaliśmy 125 kilometrów. Na drugi dzień zrobiliśmy ok. 90. W planach mamy jednak ponad 200-kilometrowe odcinki - mówi ks. Artur Rzepecki SDB.
Takie wyzwanie podejmują właśnie dzisiaj, z Litomyśla do Czeskich Budziejowic. Przed nimi jeszcze ambitne cele sportowe, które chcą osiągnąć: słynne przełęcze kolarskie w Alpach, którymi przejeżdżają profesjonaliści, np. w prestiżowym wyścigu Giro d’Italia.
Oczywiście, rajd salezjański ma także głęboki wymiar duchowy. - W tym roku obchodzimy w naszym zgromadzeniu zakonnym 200-lecie urodzin naszego założyciela. Dlatego pielgrzymujemy na rowerach właśnie do okolic, w których działał. Poza tym na trasie formujemy się jego słowem - dodaje salezjanin.
Kolarze z Bosco Team każdy dzień rozpoczynają od Eucharystii, bo, jak mówią: bez tego ani rusz! Po duchowej uczcie, która wzmacnia także ciało, czas wskoczyć na siodełko, złapać za kierownicę i pedałować z Panem Bogiem.
- Poranna Msza św. to niespotykana siła duchowa. Na zaplanowanych postojach odmawiamy po jednej tajemnicy Różańca. Kończymy dzień wspólną modlitwą i na wzór ks. Bosco „słówkiem na dobranoc”. Trasa jest wymagająca, ale wspieramy się nawzajem i przy okazji prosimy o modlitwę czytelników „Gościa Niedzielnego”. My także będziemy się za was modlić podczas pielgrzymowania do Włoch - mówi ks. Artur.
„Giro di Alpi 2015” może stać się przedsionkiem do Salezjańskiej Grupy Rowerowej Bosco Team. Istnieje bowiem taka niepisana zasada, że kto pokona tę długą trasę, zostaje członkiem ekipy. Wcześniej przechodzi, oczywiście, zapoznanie podczas innych, weekendowych wycieczek. Nie da się ukryć, pedałowanie do Turynu wymaga dużej sprawności fizycznej i rowerowej pasji.
- Musimy trzymać się w grupie, a to jest szczególnie trudne w górach, na dużych wysokościach. Przez zróżnicowaniu terenu doświadczamy dużych wahań temperatur. Na pewno istnieją jakieś obawy, czy organizm wytrzyma wysiłek, ale oddajemy to Panu Bogu - stwierdza pewnie ks. Artur.
Jak na razie kolarzom pogoda dopisuje, humory tym bardziej. Jednoślady spisują się bez zarzutu. Oby tak dalej, a włoskie miasto szybo pojawi się na horyzoncie. Planowo 28 lipca.
Już wkrótce więcej informacji o kolarzach spod sztandaru ks. Bosco. Jeżeli chcesz śledzić na bieżąco ich trasę, zapraszamy TUTAJ.