W 78. rocznicę męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana Marii Kolbego abp Józef Kupny przewodniczył Mszy świętej odpustowej w parafii na wrocławskim Gądowie, której patronuje bohaterski franciszkanin.
W homilii metropolita wrocławski przypomniał, że 14 sierpnia 1941 roku o. Maksymilian z modlitwą na ustach dobrowolne podał lewe ramie swojemu oprawcy, który zastrzykiem kwasu karbolowego zamordował go w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Zakonnik oddał wówczas swoje życie za współwięźnia naśladując swego pana Jezusa Chrystusa.
- Bóg Ojciec przyjął ofiarę swojego Syna i z miłością przyjmuje ofiarę każdego człowieka. Bo jak śpiewamy w Psalmie: „Cenna jest w oczach Pana śmierć jego wyznawców”. Pamięć o męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana przekazywana jest z pokolenia na pokolenie i ciągle żyje w waszej parafii, w naszej ojczyźnie i w całym Kościele powszechnym - mówił abp Józef Kupny.
Przykład ojca Maksymiliana stał się świadectwem potęgi miłości, która jest w stanie oprzeć się każdemu złu. Miłość została nam przez Boga dana i głęboko wpisana w naszą ludzką naturę, poprzez akt stworzenia na obraz i podobieństwo Boże. Ale równocześnie miłość jest nam zadana.
- Od początku naszego życia nosimy w sobie ziarno miłości, które potrafi się tak rozwinąć, że wydaje obfity plon, ale to od nas zależy, czy pozwolimy mu w pełni się rozwijać. To proces, który trwa przez całe życie. O. Maksymilian był zdolny do aktu heroicznej miłości bliźniego, bo on już dużo wcześniej starał się żyć miłością do Boga i bliźniego. Zanim jeszcze trafił do obozu koncentracyjnego - podkreślił pasterz Kościoła wrocławskiego.
Przywołał inne piękne świadectwo miłości polskiego franciszkanina, kiedy przebywał po aresztowaniu w więzieniu na Pawiaku. Biografia podaje:
„W kilka dni do jego przybyciu na Pawiak do celi wkroczył oficer SS. Wśród stłoczonych w niej mężczyzn dostrzegł więźnia w stroju zakonnym. Na czarnym habicie widniał jasny krzyżyk. Ten widok rozwścieczył SS-mana. Chwycił za krzyżyk wraz z różańcem, szarpnął gwałtownie i przybliżając go do twarzy ojca ryknął z nienawiścią: „Ty wierzysz w to?”. „Tak wierzę” - padła spokojna odpowiedź. Niemiec uderzył ojca pięścią, powodując krwawienie z nosa. „A teraz wierzysz klecho?”. „Tak, wierzę”.
- Kiedy czytałem ten fragment, trudno było nie pomyśleć o sytuacji jaka miała miejsce 78 lat później u nas, w naszej ojczyźnie, w Polsce. Też kapłana bito różańcem. Jaka była odpowiedź ojca Maksymiliana? „Nie wolno za krzywdę odpłacać krzywdą. Nasze cierpienia ofiarujmy Niepokalanej”. Jaka moc, jaka siła ducha drzemała w tym człowieku, że potrafił w taki sposób zareagować na nienawiść, na zło? - pytał abp Kupny.
Opisywał także pójście na śmierć franciszkanina w zamian za współwięźnia w Auschwitz.
- On do tej decyzji dojrzewał. To nie jest tak, że potrafimy w dowolnej chwili opowiedzieć się za miłością, kiedy całe nasze życie jest jej zaprzeczeniem. Przykład o. Maksymiliana pokazuje, że radykalna miłość bliźniego jest możliwa. Człowiek jest w stanie w codzienności okazywać miłość swoim bliźnim. Musimy jednak ciągle na nowo pielęgnować w sobie boskie ziarno miłości, pozwolić mu wzrastać w odpowiednich warunkach - zwrócił uwagę kaznodzieja.
Apelował do wiernych, by zerwali z myśleniem, że miłość bliźniego oznacza słabość, że jest przeszkodą w realizacji sprawiedliwości, wolności, w osiąganiu sukcesów w pracy zawodowej, czy społecznej.
Praktykowanie miłości nie jest słabością! Sianie ziaren miłości nie od razu daje widoczne efekty. To może spowodować zniechęcenie, ale nie wolno wątpić w moc miłości, bo do niej należy zwycięstwo nad złem. To zwycięstwo jest wpisane w tajemnicę krzyża, na którym Chrystus pokonał śmierć i grzech.
- Patron dnia dzisiejszego i tej parafii, idąc za wzorem swego Pana, oddając życie za współwięźnia, poniekąd zwrócił się przeciwko samemu sobie, bo ofiarował bratu to, co miał najcenniejsze - swoje życie - stwierdził metropolita wrocławski.
Wyjaśniał, że poprzez ustanowienie Eucharystii Jezus nadał aktowi swojej ofiary życia trwałą obecność. Antycypował swoją śmierć i zmartwychwstanie, dając już w owej godzinie swoim uczniom siebie w chlebie i winie.
- My zostajemy włączeni w dynamikę Jego ofiary. W Komunii sakramentalnej jednoczymy się z Panem, ale jednocześnie jednoczymy się ze wszystkimi, którym On się oddaje. Nie można mieć Chrystusa tylko dla siebie samego. Możemy do Niego należeć tylko w jedności ze wszystkimi. Wtedy miłość Boga i miłość bliźniego tworzą naprawdę jedno - nauczał abp Kupny.