Projekt Pana Boga na ludzkość to małżeństwo sakramentalne

Jak zbudować trwały fundament małżeński i dlaczego korepetycje, nauka języków i szkoła muzyczna u dzieci nie załatwią wszystkiego. O tym opowiadał we Wrocławiu dr hab. Mieczysław Guzewicz.

W ramach kursu dla małżeństw "Zatrzymaj się w biegu" w parafii pw. św. Augustyna we Wrocławiu wystąpił Mieczysław Guzewicz, doktor teologii biblijnej, autor licznych publikacji na temat Biblii oraz życia rodzinnego i małżeństwa. Od 39 lat żyje w sakramentalnym związku małżeńskim, jest ojcem trojga dzieci, 

Prelegent we Wrocławiu m.in. interpretował ikonę Świętej Rodziny, w której szczególnie urzekała go symbolika przytulenia.

- Czy z tego nie emanuje na nas ogromna ilość bardzo ważnego przesłania? Rodzi się pytanie: jaka jest jakość naszej miłości małżeńskiej, jak ją pielęgnujemy? Czy pamiętacie treść przysięgi? Składa się z czterech składników i to nie przypadek, że miłość znajduje się na pierwszym miejscu. To oznacza, że jest bezwzględnie najważniejszym elementem - mówił dr hab. Mieczysław Guzewicz.

Pytał także, dlaczego ludzie żyją w małżeństwach. Przypomniał, że jak mówi Księga Rodzaju, jesteśmy stworzeni na Boże podobieństwo.

- Zerknijcie na werset na dwudziesty szósty: "Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego nam". Skąd tu się wzięła ta liczba mnoga? To nie przypadek. O kim mowa? O Trójcy. Zostaliśmy stworzeni na wzór Boga Trójjedynego i najważniejszą częścią naszego podobieństwa jest miłość. Człowiek od początku został przeznaczony do życia w małżeństwie i jego najważniejszym zadaniem jest rozwijać w sobie nawzajem miłość - tłumaczył prelegent.

Podkreślił, że mężczyźni nie muszą szukać ideału miłości i zastanawiać się, na czym ona polega. Mają go w Ewangelii, bo zawiera się w Jezusie. On jest pełnym wzorem prawdziwej męskości. 

- Pamiętajmy, że 30 lat żył w normalnych warunkach domowych i trudnych warunkach społeczno-ekonomicznych, a tylko 3 lata nauczał. Jakim cudem Jezus wyrósł na takiego niezwykłego mężczyznę? Oczywiście był Bogiem, ale miał przecież także drugą naturę: ludzką, ,a zatem w Nim są cechy Jego rodziców. Co najbardziej wnikało w Niego, że był kimś tak szczególnym i niezwykłym? Miłość jego rodziców - stwierdził M. Guzewicz.

Nawiązał w tym momencie do czasów współczesnych. Rodzice inwestują w dzieci: szkoły muzyczne, kluby sportowe, korepetycje i to dobrze, jednak to nie wszystko.

- Kto nam wbił do głowy, że to najważniejsze? Jestem przerażony podejściem rodziców, którzy mają obecnie dzieci w szkole podstawowej. Na kogo te dzieci wyrosną? Jezus do żadnej elitarnej szkoły nie chodził, a wyrósł na kogoś wielkiego. Dlaczego? Bo miał zapewniony najważniejszy czynnik, jaki warunkuje rozwój i funkcjonowanie dzieci na każdej płaszczyźnie i etapie życia - jakość miłości małżeńskiej rodziców. Jakiekolwiek szkoły, jakiekolwiek zajęcia pozalekcyjne niewiele dadzą, jeśli nasze dziecko nie doświadczy naszej miłości małżeńskiej. Wszelkie nasze trudy okażą się daremne - wyjaśniał doktor teologii biblijnej.

Takie są nasze dzieci, jaka jest nasza miłość małżeńska. Dlatego, jak dodał, nie warto kombinować i często zapracowywać się, by inwestować za wszelką cenę w rozwój zdolności dziecięcych. Poświęcajmy się, lecz pamiętajmy, co tworzy rzeczywistą podstawę - silna relacja małżeńska.

- Miłość w małżeńskie nie jest tylko dla nas najważniejsza, ale także dla naszych dzieci. Jak zatem zrobić pierwszy krok? Przytulajmy się do siebie, jak najczęściej, kilka razy dziennie. I to przy dzieciach! Wypowiadajmy jak najwięcej czułych, delikatnych słów. Jakimi słowami wybrzmiewają nasze domy? Jak my się do siebie odzywamy? Jakich gestów używamy? - pytał prelegent.

Podkreślił, że wielu młodych jeszcze chce zawrzeć sakramentalne małżeństwo, ale już niekoniecznie potem chce sakramentalnie żyć. A to powinno objawiać się w konkretnych praktykach.

- Codzienna modlitwa małżeńska, cotygodniowa wspólna Msza święta, noszenie obrączki, świętowanie rocznicy, modlitwa za współmałżonka, rekolekcje dla małżeństw - wszystko tworzy duchowy fundament. Bez tego nie ma życia sakramentalnego i nie ma mocy do realizacji innych spraw - mówił M. Guzewicz.

I zachęcał do konsekwencji - jeśli wybraliśmy drogę małżeństwa sakramentalnego, realizujmy ją także po ślubie. Tydzień ma 168 godzin, a Pan Bóg szepcze nam: daj mi tę jedną godzinę na Eucharystię. On tego nie potrzebuje, On po prostu wie, że my tego potrzebujemy. Nie ma życia sakramentu małżeństwa bez sakramentu Eucharystii.

- To tak jakbyśmy myśleli, że smartfon zadziała bez naładowanej baterii. My także musimy się doładowywać. Bo w przeciwnym razie nie mamy siły, by pokonywać trudności, łącznie z trudnościami małżeńskimi. A zgrzytów i napięć nie brakuje. Potrzebujemy mocy płynącej ze Mszy świętej - apelował doświadczony małżonek, ojciec i dziadek.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..