Wielki Tydzień cały jest wielki!

Dla wielu Wielki Tydzień zaczyna się dopiero w czwartek ze względu na uroczystą liturgię wieczorną. A co z poniedziałkiem, wtorkiem i środą? One też przecież są wielkie... Jak przeżyć Wielki Poniedziałek podpowiada o. Oskar Maciaczyk OFM.

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 14.04.2019 22:26
0

Pierwszy trzy dni wielkiego tygodnia to dla wielu taka duchowa ziemia niczyja. Nie wiadomo, jak je do końca przeżyć. Nie obchodzi się ich tak uroczyście w Kościele (i w kościele), więc dla wielu wiernych to okazja, żeby może bardziej skupić się na porządkach w domu. Tymczasem te trzy dni dają możliwość, by zrobić ostatnie porządki, ale w duszy.

Jak najłatwiej zaradzić pustce duchowej? Zajrzeć do Pisma Świętego!

- W liturgii Wielkiego Poniedziałku odsłaniany jest dramat, który rozgrywa się w sercu człowieka. Chodzi o chłodne kalkulacje tego, co robi dla nas Bóg. Dramat rodzi się, kiedy człowiek w głowie tworzy swoje tragiczne „prawdy”, tak jak zrobił to Judasz - mówi o. dr Oskar Maciaczyk OFM.

Franciszkanin zabiera nas zgodnie z Biblią do Betanii, która stała się przystankiem dla Jezusa w ostatniej drodze. Do Jerozolimy. Dom Łazarza w Betanii to również droga prowadząca od śmierci do życia. Przecież właśnie gospodarz tego domu został wskrzeszony. Dlatego tam wygrało życie. W domu, w którym Jezus zamienił zapach śmierci („Panie już cuchnie”) w zapach życia, rozniosła się woń olejku, który jest symbolem życia rozlewanego z miłości.

- Kiedy Maria wylała na stopy Jezusa warty trzysta denarów olejek nardowy, Judasz sprzeciwia się temu. Nie dostrzega bowiem oczami duszy tego, co tak naprawdę zrobiła Maria. Judasz potępia gest Marii i przelicza go według swojego kalkulatora: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? - Powiedział zaś to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem i mając trzos, wykradał to, co składano” (J 12,5-6). Maria natomiast wie, co zrobiła. Ona wie, że to właśnie Jezus jest tym ubogim, który daje innym to, co najcenniejsze - wyjaśnia o. Maciaczyk.

Jak tłumaczy, pretensjonalna zaczepka Judasza wybrzmiewa również dzisiaj. W buncie wyrażanym w pytaniu, dlaczego jeszcze na świecie tyle biedy, chorób, zła i niepozałatwianych trudnych spraw, a Kościół zajmuje się uwielbianiem, oddawaniem chwały i celebrowaniem świąt...

- Nie jest to żadną nowością. Już w czasie ziemskiego życia Jezusa myślano, że jest Mesjaszem, który pozałatwia najbardziej skomplikowane sprawy tego świata. Jezus natomiast nie uzdrowił wszystkich chorych na świecie, a szpitale muszą funkcjonować po dziś dzień. Nie rozmnożył chleba w takiej obfitości, która pozwoliłaby na nieprzejmowanie się niskimi zbiorami i ciężką pracą piekarzy. Butelki z winem nie zalegają w piwnicach Kany Galilejskiej, a winobranie jest rok rocznie pracą wyciskającą pot czoła. Jezus choć jest dawcą pokoju, to na świecie wojny nie ustały. Choć jest Miłością, człowiek wciąż szuka i pragnie sprawiedliwości. Po co przyszedł Syn Boży na ziemię? - pyta o. Oskar.

Wielki Poniedziałek pokazuje nam, że można stać się Judaszem i wszystko przekalkulować, powiedzieć, że to nie ma sensu i nawet śmierć Jezusa, o ile miała dla Judasza sens, to tylko w wymiarze przychodu trzydziestu srebrników.

- Można stać się z kolei jak Maria - zobaczyć dawcę życia, odkupienia i zbawienia, wobec którego najdroższy olejek nie dorówna wartości tego, co tak naprawdę zrobił Jezus na krzyżu - podsumowuje franciszkanin.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..