Nowy numer 22/2023 Archiwum

Pędzel w rodzinie

Malowane wieże Babel, kwiaty, chłopskie potańcówki – w związku z trwającą w Muzeum Miejskim wystawą Brueghlowie i ich obrazy znaleźli się nagle na ustach wrocławian. Warto pamiętać, że na co dzień mamy u siebie znaczące dzieło członka artystycznego klanu – dzieło, które... zaczęło się ruszać.

Każdy nieco inny

J. Jasińska-Sadura prezentuje pokrótce podczas Dnia Wolnej Sztuki malarską rodzinę z Niderlandów, do której należał autor zimowego ostrzeżenia. Jako pierwszy w artystycznej dynastii wymieniany jest Piotr Brueghel Starszy, zwany Chłopskim (zm. 1569), autor wielu satyrycznych rysunków odnoszących się do realiów jego epoki, ilustrator przysłów niderlandzkich. – Był uważany za dziwaka, bo chętnie przebierał się za chłopa i brał udział w chłopskich imprezach – tłumaczy J. Jasińska, pokazując częste na jego malowidłach (i powtarzane w obrazach jego potomków) wiejskie wesela, potańcówki. – Jego postacie nie są może urodziwe, ale realistyczne – dodaje, pokazując dla przykładu „Szaloną Małgorzatę”, która wyszła spod pędzla Piotra. Na obrazach Brueghlów widać świat, w jakim żyli – wszechobecne pszenne placki (leżące na dachu były symbolem bogactwa), bójki w karczmie, kaleki i trędowatych, którzy mieli poprzyczepiane na plecach kunie ogony, drobiazgowo oddaną przyrodę północnej Europy. Troszkę ją, co prawda, czasem przerabiali. – Prawdopodobnie wszyscy wędrowali do Włoch (adepci malarskiego fachu mieli obowiązek odbyć podróż, podczas której doskonalili umiejętności) i zapewne stąd potem na ich obrazach wyrastają skały, które na niderlandzkich równinach nie występują, a słynne wieże Babel Brueghla mają cechy... rzymskiego Koloseum – mówi pani Jadwiga. I przedstawia potomków Piotra Starszego – prawdopodobnie podszkolonych w malarstwie przez ich babkę od strony matki, niezłą miniaturzystkę imieniem Mayken: Piotra Brueghla Młodszego oraz Jana Brueghla Starszego.

Pierwszy zwany był Piekielnym – z racji zainteresowania mrocznymi motywami, drugi – Aksamitnym, m.in. z powodu swoich kwiatów i „słodkich” kompozycji (aczkolwiek znawcy twierdzą, że ani Piotr nie był taki całkiem „piekielny”, ani Jan zupełnie „aksamitny”). O kolejnych członkach rozgałęzionego rodu można opowiadać bez końca. Zajmowali się często podobnymi tematami – w modzie były przez pewien czas np. alegorie zmysłów, gdzie pojawiały się m.in. instrumenty muzyczne odnoszące się do słuchu, obrazy i lustra – do wzroku, kojarzone z węchem kwiaty, ale i np. cyweta – afrykańskie zwierzę o charakterystycznym zapachu. Brueghlowie chętnie malowali też np. raj, rozległe pejzaże, kwiatowe kompozycje kryjące symboliczne treści. Jan Młodszy, syn Aksamitnego, ciekawie przedstawił tzw. tulipanową gorączkę, jaka ogarnęła ludzi ok. 1627–1637 r. Wielu pozaciągało wtedy kredyty, płacąc potężne sumy za cebulki tulipanów, a potem, gdy tulipanowy rynek się załamał, tracili swoje fortuny. Jan van Kessel ukazał św. Antoniego przemawiającego do ryb, Abraham Brueghel pozostawił po sobie m.in. sporo kwiatów i... papug. Gdy kuzyni, wujowie czy babcia nie rozstają się z pędzlem, pewnie łatwiej odkryć w sobie artystyczną pasję. W każdym razie malarskie wyczyny niderlandzkiego klanu z pewnością godne są uwagi.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast