Żyjąc 350 km od siebie poznali się w styczniu 2011 roku za sprawą studniówkowego zdjęcia, które Lidia wrzuciła do sieci. Początek być może niezbyt obiecujący, a już na pewno nie zapowiadał przyszłych burzliwych wydarzeń i... małżeństwa Skautów Europy.
Albo przeprowadzka, albo rozstanie, bo na dłuższą metę ten związek nie mógł się rozwinąć.
- Przeniosłam się do Wrocławia, zmieniła uczelnię i jestem z tego bardzo zadowolona. W Tarnowie nie mogłam się odnaleźć, także duszpastersko. Prowadziłam wtedy jeszcze drużynę skautek na Mazowszu. A we Wrocławiu znałam dużo osób związanych ze skautingiem - mówi Lidia.
Czy korzenie obojga wywodzące się ze Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego "Zawisza" pomogły wzrastać miłosnej relacji?
- Dużym plusem w ciągu tego „korespondencyjnego roku” była wzajemna wyrozumiałość co do obowiązków harcerskich. Ustalaliśmy sobie wspólne terminy zbiórek zastępów, on na Dolnym Śląsku, ja na Mazowszu. Znaliśmy dobrze oboje specyfikę działania skautowego, dlatego nie mieliśmy nigdy do siebie pretensji. Plan weekendowy układaliśmy na rok do przodu - tłumaczy małżonka.
A jak skauting sprawdza się już z obrączkami na dłoniach? Czy ma znaczenie?
- Jakub jest zaradny jako facet dzięki harcerstwu. Jako mąż bardzo mi pomaga. Jeśli wracam późno do domu, czasem zrobi pranie lub coś ugotuje itp. Nie ma problemu z obowiązkami domowymi. Skauting dał nam także pewną gwarancję co do poglądów katolickich i pozwolił się uformować wcześniej w takim samym duchu - wyjaśnia Lidia.
Nie musieli dzięki temu przechodzić rozmów w stylu: "Dlaczego nie będziemy mieszkać ze sobą przed ślubem?" itd. Było to dla nich jasne. Po postu zostali ulepieni z tej samej katolickiej i harcerskiej gliny. Gdy się połączyli, mieszanka nie zmieniła się, ale wzmocniła.
Przypominamy o naszym walentynkowym konkursie! Szczegóły znajdziecie TUTAJ