Fałszerz ku chwale ojczyzny

Życiorys Stanisława Kiałki to gotowy scenariusz na wielki film. Niestety, z każdym rokiem ta historia przysypywana jest gruzem zapomnienia.

Poznali się w Workucie w 1955 roku. Stanisław pomagał w obozie komu się dało. Organizował pomoc dla młodszych mężczyzn. 


- Kiedyś w czasie przerw w pracy kopalnianej uczył chłopaka ułamków. Ale nic do niego nie docierało. W końcu wpadł na to, jak mu dobrze to wytłumaczyć. Powiedział do ucznia: „Wiesz, co to jest litr wódki?” „Wiem”. „A wiesz, co to pół litra i ćwiartka?” „Wiem”. I tak młody Polak pojął podstawy matematyki - wspomina z uśmiechem wrocławianka.

Opisuje człowieka o wielu zdolnościach, zwłaszcza plastycznych i humanistycznych, które wykorzystywał maksymalnie do walki o wolną Polskę. W Workucie Stanisław postanowił, że nie będzie kontynuował życia zakonnego. Kiedy wrócił do ojczyzny, musiał szukać pracy. Koledzy zaproponowali mu Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Miał talent i, jak sam stwierdzał, zdolności z łaski Bożej. Nie posiadał wyższego wykształcenia, ale wysokie umiejętności.


Walczył do końca o prawdę


Po wojnie i workuckiej katordze schorowany i wyniszczony Stanisław Kiałka podejmuje 1 lutego 1957 r. pracę w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu jako nauczyciel zawodu w specjalności sztukatorskiej.

Do 1969 r. pełni funkcję kierownika warsztatu sztukatorskiego na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby. Otrzymuje trzy nagrody rektorskie. Odnawia m.in. zabytkową fasadę Konsulatu Niemieckiej Republiki Demokratycznej przy ul. Podwale 76 we Wrocławiu. Wykonuje także modele detali architektonicznych do foyer Opery Wrocławskiej. Gdy przechodzi na emeryturę, szkoła zatrzymuje go jeszcze na pół etatu.


 W PRL-u żołnierz Armii Krajowej nie odpuszcza walki o wolną Polskę, tylko zmienia jej charakter i broń. Kiałka wkłada ogromny wysiłek w utrwalenie historii zbrojnej działalności wileńskiej konspiracji. Podejmuje obowiązki kronikarza i pamiętnikarza. To człowiek instytucja na każdym etapie życia, a do tego wielki entuzjasta archiwizacji historii.

- Jeździliśmy po całej Polsce do kompanów z czasów wojny, a Stach mobilizował ich, by spisywali wspomnienia, archiwizowali dokumenty. Sam też notował opowieści i wyjaśnienia kolegów - stwierdza Wanda Kiałka.

W latach 1956–1980 udało mu się zebrać ogromny materiał opowiadający o zbrojnym wysiłku Kresów Południowo-Wschodnich podczas II wojny światowej. Jego archiwa są imponujące i przybierają różne formy - kroniki, wspomnień, beletrystyki, tekstów popularnonaukowych. Większość zgromadzonych i stworzonych archiwów pani Wanda po śmierci męża przekazała do Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, łącznie z materiałami źródłowymi i dowodowymi. W sumie to prawie 500 pozycji!

Współcześnie z mrówczej archiwizacyjnej pracy żołnierza Armii Krajowej korzystają liczni historycy i studenci. 
Kiałka umarł 20 maja 1980 r. po dłuższej chorobie. Został pochowany na cmentarzu przy ul. Bujwida we Wrocławiu. Od września 1939 r. praktycznie do śmierci poświęcał się walce (na różnych poziomach i o różnym charakterze) o niepodległość i wolność Polski.

Dziś we Wrocławiu znajdują się dwie upamiętniające go tablice: w bazylice garnizonowej pw. św. Elżbiety oraz w Akademii Sztuk Pięknych. Pozostałe wrocławskie ślady po legendzie wileńskiej konspiracji mijamy każdego dnia. Są one ukryte np. w sztukaterii budynków i kościołów stolicy Dolnego Śląska.


« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..