Ojciec Urban Bąk OFM erygował w kościele pw. NMP Bolesnej przy ul. Tatarakowej we Wrocławiu stacje Drogi Krzyżowej. Autorem pełnych ekspresji obrazów jest wrocławski artysta Mariusz Mikołajek. Dzieła nie pozwalają pozostać obojętnym.
Uroczystość rozpoczęła się od Mszy św., po której nastąpiło erygowanie stacji oraz pierwsze nabożeństwo Drogi Krzyżowej.
Franciszkanin przywołał realia męki Chrystusa sprzed dwóch tysięcy lat, ale także znaczenie, jakie dziś ma krzyż dla współczesnego człowieka. – Czym dla ciebie jest krzyż, znakiem porażki czy zwycięstwa? – pytał.
Zobacz zdjęcia:
– Od początku ludzie chcieli uczcić tę drogę, którą przeszedł dla ludzi Mistrz; przybywali do Jerozolimy i oddawali pokłon świętym miejscom. Kiedy Ziemia Święta dostała się w ręce Saracenów, coraz trudniej było przybywać do Jerozolimy – opowiadał. Wyjaśniał, że św. Franciszek z Asyżu, który chciał oddać swoje życie dla Chrystusa, udał się do sułtana, który władał wówczas tamtymi terenami.
Sułtan co prawda nie przyjął chrześcijaństwa, ale dał Franciszkowi list, który pozwolił mu udać się bez przeszkód do Ziemi Świętej. Po tamtym spotkaniu z sułtanem franciszkanie zostali kustoszami miejsc związanych z życiem Jezusa.
Ojciec Urban tłumaczył, że nie każdy mógł tam pielgrzymować, stąd w Europie przy wielu klasztorach, opactwach powstawały tzw. kalwarie ze stacjami upamiętniającymi życie Pana Jezusa. Św. Leonard z z Porto Mauricio, wybitny franciszkanin, miłośnik męki Pańskiej, który rozważał ją całymi nocami, ustanowił nabożeństwo Drogi Krzyżowej w oparciu o 14 stacji. Papież udzielił franciszkanom specjalnego przywileju, by szli i ustanawiali je w kościołach.
Proboszcz, ks. Wojciech Jaśkiewicz, wspomniał, że stacje są owocem 2-letnich przygotowań, także modlitewnych, artysty Mariusza Mikołajka. Wyjaśniał, że nietypowa forma obrazów wynika z zadań postawionych przed malarzem. Pierwsze polegało na tym, by każdy, kto wejdzie do kościoła, uświadomił sobie, co jest najważniejsze: Męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.
– Dlatego taka wielkość tych obrazów, dlatego taka ekspresja, by i człowiek mniej wrażliwy poprzez te kolory, postaci, mógł sobie uświadomić, że Pan Jezus naprawdę cierpiał, naprawdę umarł i naprawdę zmartwychwstał – mówił. – Drugie zadanie: by te obrazy, które same są owocem modlitwy, skłaniały do modlitwy i refleksji.
Wyjaśniał, że czerwona pozioma linia, biegnąca przez kolejne stacje, ma kilka znaczeń. Łączy poszczególne stacje ze sobą, ale także ze znajdującymi się w prezbiterium Krzyżem, postaciami Matki Bożej i Ucznia (reprezentującego również uczestników liturgii), tabernakulum. Wszystkie te elementy mają tworzyć jedną całość.
Linia ma też przypominać prawdę, że „zostaliśmy odkupieni nie czymś przemijającym, ale drogocenną krwią Chrystusa”. – Św. Jan Paweł II w adhortacji o Eucharystii pisał, że gdy patrzymy na podnoszony przez kapłana kielich w momencie konsekracji, to mamy sobie uświadomić, jak wielka jest cena naszego zbawienia – mówił proboszcz.
– Linia też ma za zadanie oddzielać jedną część od drugiej, pokazywać dwa wymiary naszego rozważania Drogi Krzyżowej. Pierwszy to wymiar historyczny, szczególnie wydarzenia, które działy się w Jerozolimie; drugi – ponadczasowy, dotyczący nas, wszystkich ludzi – dodał.
Ksiądz Wojciech wskazał na stację, na której Jezus pociesza płaczące niewiasty. – Artysta przedstawił ją posługując się jeszcze dwoma innymi obrazami, umieszczonymi przy konfesjonałach. Mają one pokazać, że ten płacz kobiet trwa do dnia dzisiejszego – płacz z powodu niesprawiedliwości, śmierci bliskich, z powodu wojny. Myślę, że jak mijamy na ulicy kobiety z Ukrainy, to często są to kobiety z tego obrazu, które płakały i płaczą po stracie swoich bliskich.
Rozważania do poszczególnych stacji Drogi Krzyżowej przygotowała młodzież z Kompanii Jonatana. Teksty były swoistymi komentarzami do poszczególnych obrazów. Podczas Mszy św. i nabożeństwa wystąpiły parafialny chór i orkiestra.