Ojcostwo płynie od Boga

Karol Białkowski Karol Białkowski

publikacja 18.01.2022 09:57

Do kościoła pw. św. Franciszka z Asyżu wprowadzone zostały relikwie bł. Michaela McGivneya, założyciela Rycerzy Kolumba. W homilii ks. dr Adam Łuźniak, wikariusz generalny archidiecezji wrocławskiej, mówił o trzech wektorach ojcostwa - przeszłość, przyszłość i czerpanie siły od Boga.

Ojcostwo płynie od Boga W archidiecezji wrocławskiej relikwie peregrynowały przez łącznie trzy tygodnie. Do niedzieli będzie można się przy nich pomodlic w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu. W kolejnych dwóch tygodniach będą odwiedzały parafie dekanatu Milicz. Karol Białkowski /Foto Gość

W homilii ks. Adam Łuźniak, wikariusz generalny archidiecezji wrocławskiej zaznaczył na początku, że napięcie między tym, co stare i tradycyjne, a tym co nowe w każdej społeczności się w jakiś sposób zaznacza. Nawiązując do odczytanego fragmentu Ewangelii zaznaczył, że można odnieść wrażenie, że Jezus zachęca do tego, by wszystko stało się nowe.

- Gdybyśmy tak powiedzieli, to wyrwali byśmy wyrwali te słowa z kontekstu całego życia Jezusa, Jego podejścia do prawa, znaczenia tradycji Izraela, wartości instytucji. Ale Jezus docenia też to co jest młode, nowe świeże, co On sam przyniósł jako Ewangelię - zauważył.

Zobacz zdjęcia:

Zachęcał, by w kontekście tego napięcia zastanowić się nad rolą ojca w rodzinie i społeczności. - Dziś wydaje się, że mężczyźni są nastawieni na to, co nowe, na oderwanie od tradycji, a rolą ojca  nie jest tylko wchodzenie w to, co nowe i nie jest też zamykanie się tylko na to, co stare. Ojciec jest tym kimś, kto ze swego skarbca wyciąga rzeczy nowe i stare, stoi na styku tradycji i nowości - tłumaczył.

Rozwijając myśl podkreślił, że ojciec reprezentuje związek z rodziną, tradycją, przeszłością, korzeniami, z poczuciem, że jestem skądś. - Ojciec daje tę gwarancję - podkreślił. - Jednocześnie przyznał, że jest kimś, kto potrafi wejść w niebezpieczeństwo i dać dziecku do ręki niebezpieczne narzędzia pod kontrolą, dać dziecku perspektywę życiową. Do pewnego momentu prowadzić dziecko, a potem pozwolić, by dziecko samo szło przed nim. Ojciec nie boi się ani tradycji, ani tego, co nowe.

Ks. A. Łuźniak zaznaczył, że mężczyzna, który będzie bał się tego, co nowe, będzie jednocześnie bał się dziecka. Czego się boją? Tego, że dzieci, przychodząc na świat rozsadzą przyzwyczajenia, bo będą nową jakością w życiu. - Dojrzały ojciec nie boi się dziecka, jest otwarty na nowe życie z tą świadomością, że nowy człowiek przebuduje relacji w rodzinie i ona nigdy nie będzie już taka, jak do tej pory. A widzimy w społeczeństwie wiele postaw, które wynikają z takiego lęku przed dzieckiem - nie chcę dziecka, bo ono mi coś odbierze - mówił. Kaznodzieja nazwał tę niedojrzałość syndromem Piotrusia Pana - dorosły, mający pieniądze i potencjał życiowy, ale bojący się dziecka.

Kapłan podkreślił, że bardzo ważne jest oparcie duszpasterstwa o ojców świadomych tradycji, ale patrzących w przyszłość.

Jako wymiar ojcostwa ks. Adam Łuźniak wymienił posłuszeństwo Bogu. - Ta męska siła ma swoje zakorzenienie w jeszcze większej sile, którą jest siła Boga. I dopiero ojciec świadom tradycji, niebojący się przyszłości, który jest posłuszny Panu jest w pełni dojrzały. Jest wyposażony do tego, by być katolickim ojcem w domu.

Wikariusz generalny archidiecezji wrocławskiej zwrócił uwagę, że o tym właśnie mówi odczytana Ewangelia. - Nikt nie wlewa młodego wina do starych bukłaków. Nowe wino musi trafić do nowych bukłaków i w nich się zestarzeć. Jezus uczy, że przyszłość, nowość ma swoje miejsce. Musi być przyjęta, ale w oparciu o tradycję. I ojcostwo jest w kościele takim fundamentem, który pozwala przyjąć nowość w zdrowy sposób z całą siłą jej działania, ale też przyjąć i zintegrować, a nie anulować. (...) Dlatego dzisiaj koncentrujemy się na postaci bł. Michaela McGivneya, bo w jego kapłańskiej postawie były skoncentrowane te trzy wektory. Miał świadomość, że był kapłanem katolickim, umiał patrzeć na nowe wyzwania i potrzeby swoich duchowych dzieci i był posłuszny Ojcu Niebieskiemu - wiedział, że jego misja nie jest jego pomysłem. Był ojcem w tym wymiarze do jakiego Kościół wychowuje każdego mężczyznę - w wymiarze ducha, emocji, postaw. Był oparciem dla ojców swoich czasów, którzy często się gubili. Stał się ojcem dla ojców.

Dziś też potrzeba tej świadomości, że ojcowie katoliccy, stateczni, w każdym wieku, wyrastający z tradycji są powołani do otwierać się na przyszłość, ale przede wszystkim do słuchania Pana. - Jeśli to nam się uda, jesteśmy w stanie zmienić społeczeństwo. I nie musimy być większością. Wystarczy mała trzódka. Wystarczy jeden świadomy ks. Michael, by zmieć środowisko jakiejś dzielnicy, czy miasta. Wystarczy jeden świadom swojego wezwaniem ze strony Pana i będzie się działo. Bo dobrze przeżywane ojcostwo jest fascynujące, a na dnie serca każdego mężczyzny leży potrzeba bycia ojcem: poczucie wzięcia odpowiedzialności za kogoś, poczucie, że jestem kimś i poczucie, że działa z czyjegoś mandatu. To jest zaraźliwe, bo to coś, co odpowiada na potrzeby męskiego serca. I bardzo dobrze, że dziś spotykamy się wokół postaci, która nas inspiruje.

Na zakończenie ks. Łuźniak dodał, że takie postawy potrzeba nie tylko w Kościele, ale też w społeczeństwie. - Potrzebujemy ludzi stabilnych i ks. Michael nas uczy jak być ojcem.

O najważniejszych punktach peregrynacji przeczytasz w artykule: Trzy tygodnie z bł. Michaelem