Monumentalny i niezwykle cenny instrument przejdzie gruntowną renowację, która potrwa ok. 4 lat. To organy z Hali Stulecia, które przed II wojną światową były największe na świecie.
To już pewne. W czerwcu rozpocznie się generalny remont największych organów w Polsce (151 głosów). Ich stan już od dawna jest bardzo zły. Teraz, z inicjatywy abp. Józefa Kupnego i dzięki wsparciu gminy Wrocław, uda się przywrócić im dawny blask. Już niedługo rozpocznie się demontaż instrumentu, który dzięki specjalnej windzie zostanie wyniesiony z katedry. Trafi do pracowni, w której zostanie odnowiony.
- Ze 151-głosowego króla instrumentów, niegdyś największych organów na świecie, dziś funkcjonuje kilkanaście, a w pełni może zaledwie kilka. To tak, jakby z 50 czekoladek w bombonierce do zjedzenia nadawała się tylko jedna. Pamiętam, że pierwszy raz katedralne organy pokazał mi mój ojciec, który - podobnie, jak ja - był organistą kształcącym się i rozwijającym muzycznie właśnie we Wrocławiu, w cieniu katedry i jej organów. Dla mnie jako małego dziecka to były wielka fascynacja i zauroczenie. Później, w czasie swoich studiów muzycznych, miałem okazję kilkakrotnie grać na organach katedralnych podczas różnych nabożeństw. Do dzisiaj wzbudzają mój ogromny respekt - mówi Paweł Ożga, reżyser nagrań i organista.
Jeszcze przed demontażem tego wspaniałego zabytku Krzysztof Bagiński i Krzysztof Garczarek - wrocławscy organiści - nagrali specjalny odcinek na swoim kanale na YouTube ("Organiści po godzinach"), poświęcony wielkiemu i długo oczekiwanemu remontowi. Chcieli także zarejestrować brzmienie instrumentu jeszcze przed renowacją. Pomógł w tym właśnie P. Ożga. - Bez namysłu powiedziałem, że nie może mnie tam zabraknąć i że pomogę nagrać im profesjonalny materiał. Kilka dni później odbyły się już pierwsze nagrania. W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować proboszczowi katedry ks. Pawłowi Cembrowiczowi za zaufanie, cenne wypowiedzi i udział w nagraniu - zaznacza P. Ożga.
Jak tłumaczy, stan instrumentu nie pozwalał nagrać nawet kilku utworów, które zaplanowali. Te melodie, które udało się zarejestrować i wykorzystać w filmie, trzeba było nagrywać czasem po kilka razy, ponieważ albo w organach coś się zacięło, albo dany głos tak mocno się rozstrajał w trakcie gry, że nie nadawał się do użytku, albo niektóre dźwięki nie odzywały się w ogóle. - Niemniej na pewno udało się zaprezentować potencjał, jaki ten instrument ma w sobie ukryty - podkreśla Paweł.
To przedsięwzięcie przejdzie do historii jako ostatnie "profesjonalne" nagranie tego instrumentu, który niebawem zamilknie całkowicie na 4 lata. Po remoncie usłyszymy go na nowo i choć będzie to ten sam instrument, to jednak całkowicie odmieniony. - Podczas takiego remontu nie tylko czyści się instrument, naprawia zepsute części i ubytki, uszczelnia się wszystkie kanały powietrzne, restauruje miechy itd. (lista prac jest bardzo długa), ale przede wszystkim instrument na nowo się intonuje i stroi. Organmistrzowie i intonatorzy walczą o brzmienie każdej piszczałki, która ma nie tylko brzmieć bardzo dobrze sama, ale również współgrać z innymi piszczałkami. Jest to bardzo trudne zadanie. Te wszystkie prace mają ogromny wpływ na funkcjonowanie organów i na to, jak one finalnie brzmią - tłumaczy organista i reżyser nagrań.
Wielka renowacja przywróci ponad 100 rejestrów (barw), które przez dziesiątki lat milczały i nawet dla stałych bywalców katedry są nieznane. - Dlatego właściwie dzisiejsze brzmienie nie ma porównania do tego, które - mam nadzieję - usłyszymy za 4 lata - podsumowuje P. Ożga.
Duży materiał o remoncie katedralnych organów oraz ich losach znajdziecie w 20. numerze wrocławskiego "Gościa Niedzielnego" na 16 maja.
Specjalny odcinek o remoncie organów można zobaczyć tutaj:
Organy katedry wrocławskiej idą do remontu - Organiści po godzinach