Nowy numer 13/2024 Archiwum

Przywracają pamięć naukowo

- Wrocławski oddział IPN ma olbrzymie osiągnięcia w ważnych obszarach badawczych, dlatego jest lokalnej społeczności potrzebny. Jeśli chodzi o publikacje, nie ma się czego wstydzić - mówi prof. Jerzy Maroń z Uniwersytetu Wrocławskiego.

„15 lat Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Wstępna ocena" - taki tytuł nosił wykład, który 24 lutego w Centrum Edukacyjnym IPN „Przystanek Historia” wygłosił  prof. dr. hab. Jerzy Maroń (Uniwersytet Wrocławski).

- Bibliografia prac pracowników lokalnego oddziału IPN liczy, uwaga, ok. 80 stron! To olbrzymi materiał. Wszystkiego w czasie 1,5-godzinnego wystąpienia nie jestem w stanie dokładnie omówić. Aby to zrobić potrzeba co najmniej 1,5 roku badań, których skutkiem byłaby minimum 250-stronnicowa publikacja - stwierdził naukowiec.

W swoim wykładzie profesor wskazał kierunki i pola badawcze, które wynikają z ustawy o IPN-ie, a którymi wcześniejsi i aktualni pracownicy wrocławskiego oddziału się zajmują. - W tych kilku obszarach badawczych, które okazują się niezwykle ważne, wrocławski IPN ma olbrzymie osiągnięcia ­- stwierdził prof. Maroń. Pierwszy to badanie aparatu represji, rozumianego jak najbardziej szeroko. Mówimy więc nie tylko o policji politycznej, służbach specjalnych, milicji, czy informacji wojskowej, ale również o prokuraturze wojskowej i powszechnej, sądach wojskowych i powszechnych oraz więziennictwie.

- Skala i profesjonalizacja badań wrocławskiego IPN stoi na bardzo wysokim poziomie. Pracownicy zrobili świetną robotę. Dzięki ich badaniom w sferze organizacyjnej poznaliśmy, jak te wyżej wymienione struktury wyglądały, bo przed 1989 rokiem to była przecież ścisła tajemnica ­- tłumaczy historyk.

Drugą kwestię, personalną, zapoczątkował prof. Krzysztof Szwagrzyk. W słynnej wystawie ubeków i prokuratorów, czyli zbrodniarzy, którą zorganizował, prof. Maroń dopatruje się nawiązania do cyklu reportaży Kazimierza Kakolewskiego „Co u pana słychać?”. - Czyli przyjrzyjmy się, kim był ten nasz sympatyczny, nobliwy sąsiad. To Szwagrzyk wywołał w świadomości powszechnej pytanie: „Kim pan był? Co pan wtedy robił?” - mówi historyk.

Główne badania oddziału wrocławskiego dotyczyły katów i ofiar z lat 1944-1956. Powstały wówczas cenne publikacje typu biograficznego. To kilka tomów słownika oporu społecznego, czyli ludzi, którzy w różnym stopniu i w różnym zakresie występowali przeciwko systemowi.

Wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego docenił także fakt, iż pracownicy oddziału lokalnego IPN publikują w prasie lokalnej teksty o charakterze nie tyle naukowym, co bardziej popularnym. Te ustalenia, do których - w sensie naukowym - IPN dochodzi, nie przedrą się do lokalnej społeczności inaczej, niż w ten sposób. A cześć ludzi z ciekawości sięgnie potem do oficjalnych opracowań.

- Często chodzi o takie gazety, o których nie wiemy, że istnieją. Nie deprecjonuję oczywiście ich znaczenia, ale chodzi o coś innego. Pracownicy IPN doskonale realizują w ten sposób działalność i misję edukacyjną - oświadczył prof. Maroń.

W nauce zawsze dyskutuje się o ujęciach i o interpretacjach. Historyk zaznaczył, że nawet te najbardziej brutalne i obnażające rzeczywistość PRL (np. o tajnych współpracownikach) teksty wrocławskiego IPN, były redagowane w wysokiej kulturze historycznej, z dużym wyczuciem i taktem, z uwzględnieniem szerokich kontekstów i konsekwencji.

- Oni najpierw dostali niedostępne zupełnie i nieznane zasoby archiwalne. Teraz stoimy przed innym problemem: rozszerzeniem bazy źródłowej i popularyzacją tego materiału, który ustalili. Rozbudujmy obraz PRL, by nie był tylko liryczny lub, z drugiej strony, przedstawiony w czarnej wizji. Chodzi o zbalansowanie - tłumaczył historyk.

Jego zdaniem, największym wyzwaniem dla IPN jest zajmowanie się najszerzej pojętym zjawiskiem oporu społecznego. Nie chodzi tylko o sam opór, ale także przystosowanie. Co działało na przystosowanie? Jaka grupa była aktywna, ale jednocześnie w jakiej skali następowało przystosowaniem do systemu?

- Lokalny oddział jest społeczeństwu polskiemu potrzebny i, jeśli chodzi o publikacje, nie ma się czego wstydzić. Nie mamy we Wrocławiu np. afer w związku z teczkami. Tutejsi pracownicy robią więc podstawowe, ale bardzo ważne badania, które stają się kluczowym podłożem do historycznego dyskursu - podsumował prof. Jerzy Maroń.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy