– Nie ma świętości bez maryjności – mówi bp Jacek Kiciński, wędrujący na Jasną Górę z wrocławskimi pielgrzymami. – Bądźmy żywą koroną Maryi – słyszeli. Wielu z nich niosło do Niej klejnoty otrzymanych łask.
Całymi latami chodziłem do kościoła tylko dlatego, że tak nakazuje tradycja – wspomina Łukasz, żołnierz pielgrzymujący w tym roku w grupie 20 wraz z żoną Kasią. – Gdy miałem może 20 lat, kolega zaprosił mnie na dyskotekę. Spodobało mi się. Szybko uzależniłem się od alkoholu; czasem zdarzały się i narkotyki. Alkohol otwierał mnie na kolejne grzechy – uzależniłem się od pornografii, pojawiła się mnie agresja i nienawiść do ludzi. Miałem ochotę uderzyć każdego, kto, jak mi się wydawało, krzywo na mnie spojrzał. Brakowało mi doświadczenia miłości. Mój ojciec, podobnie jak ja, żołnierz, też uwikłał się w problemy z alkoholem. Był szorstki, często obojętny. Nosiłem w sobie wiele ran. Dlaczego dziś można spotkać Łukasza na jasnogórskim szlaku?
Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.