Nowy numer 13/2024 Archiwum

Trwa wojna płci. Czy nadchodzi nowa rewolucja?

We wrocławskim oddziale Civitas Christiana Łukasz Burzyński opowiadał m.in o manosferze, ginocentyzmie i postrzeganiu płci w czasach współczesnych.

Od kilku lat mamy do czynienia w sieci wirtualnej z nowym zjawiskiem, jakim jest manosfera.

Jak stwierdził prelegent, nie jest to nic monolitycznego i ciężko to zdefiniować jednym zdaniem. Społeczność ta tworzy strony internetowe i fora, jest określana mianem "buntu upokorzonych samców" czy "mizoginistów", "mężczyzn będących ofiarami feminizmu". Od kilku lat są bardzo aktywni w internecie.

- Pisarz Warren Farrell, były działacz feministyczny, obecnie broniący praw mężczyzn, przeprowadził badania, które pokazują, że bycie mężczyzną to największy czynnik przedwczesnej śmierci. Na całym świecie, oprócz Chin, mężczyźni częściej popełniają samobójstwa niż kobiety. W Polsce czterokrotnie więcej mężczyzn niż kobiet dopuszcza się tego czynu, a w kategorii wiekowej 20-24 lata aż sześciokrotnie więcej - opowiadał Ł. Burzyński.

Co to oznacza? Albo że mężczyzna może być narażony na większy stres, albo że jest bardziej podatny na stres. Jednak patrząc na to, jakie zawody pełnią w zdecydowanej większości mężczyźni (np. żołnierz, strażak, policjant), ten drugi wniosek wydaje się być fałszywy.

- Według W. Farrella, badania wskazują, że mężczyźni mają więcej stresu narzuconego, są obciążeni większym stresem przez społeczeństwo - mówił Ł. Burzyński.

Dodał, że wiele problemów w kontekście mężczyzn jest współcześnie pomijanych, np. fakt, że wielu mężczyzn cierpi na bigoreksję, czyli zaburzenie psychiczne polegające na niewłaściwym postrzeganiu swojego ciała.

- Postmodernistyczna, sfeminizowana ludzkość dyskryminuje współcześnie mężczyzn. Od kilku lat w ramach nurtu feministycznego zwraca się uwagę na problemy kobiet, lekceważąc przy tym mężczyzn. Np. kobieta może się za darmo zbadać pod względem występowania choroby nowotworowej. Mężczyzna nie ma takiej możliwości - stwierdził prelegent.

Wyjaśniał również nieznane w Polsce pojęcie ginocentryzmu, czyli ogromnej koncentracji społeczeństwa na płci żeńskiej, przy jednoczesnym pomijaniu trudności u mężczyzn.

- Łatwo to zobrazować przykładem: na ulicy jakaś kobieta bije mężczyznę. Jaka jest reakcja tłumu? Obojętna, może uśmiech politowania. A gdy odwrócimy sytuację? Ludzie natychmiast staną w obronie kobiety. Na tym przykładzie widać rozbieżne podejście dotyczące ofiary, bo w jednym i w drugim przypadku mamy do czynienia z ofiarą i napastnikiem - oświadczył Ł. Burzyński.

Jak dodał, obojętność na krzywdę mężczyzn zakodowana jest w naszym DNA, ale przez wieki nie było z tym problemu. Od zawsze naturalna kolej rzeczy zakładała, że ważniejsze są kobiety i dzieci. Jednak teraz zaczyna to przybierać formy wprost karykaturalne.

- Inny przykład: w mediach słyszymy o ofiarach zamachu terrorystycznego. Kiedy ginie większość mężczyzn, mówi się o śmierci obywateli, mieszkańców, gdy giną kobiety i dzieci, podaje się konkretne ich liczby, podkreśla się ten fakt - mówił prowadzący spotkanie.

Jego zdaniem, feminizm trzeciej fali zaaplikował w konserwatywnym społeczeństwie niebezpieczne podejście, wywracając powszechne myślenie, które teraz nadmiernie faworyzuje kobiety, umacnia ich imperatyw, tworząc niebezpieczne sytuacje.

- Z jednej strony mamy zatem konserwatywne społeczeństwo, gdzie mężczyźni są osadzeni w swoich rolach, z drugiej - rozwojowy feminizm, który walczy o prawa kobiet, wypaczając ich sens. Widać to choćby po podejściu do aborcji. Współcześnie tak mocno kobiety proaborcyjne okopały się w swoich poglądach, że nie można już mówić im o odpowiedzialności za życie dziecka w ich łonie. Ten argument jest traktowany z założenia jako atak - wyjaśniał prelegent.

Niektórzy prolajferzy sprytnie odwracają sytuację w tej dyskusji o aborcji, mówiąc, że oni przecież chronią kobiety, ponieważ także one znajdują się w łonach kobiet i nie powinny być zabijane. To pokazuje, jak daleko jesteśmy posunięci w poprawności politycznej.

W tej pozornie coraz większej sprawiedliwości, którą proponuje rozpędzony feminizm, wchodzimy w niesprawiedliwość. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji: chłopak został skazany i trafił do więzienia za rzekomy gwałt na dziewczynie. Ta jednak po jakimś czasie odwołała zeznania, przyznając się, że z jakichś powodów wszystko zmyśliła. Było już jednak za późno. Chłopak w więzieniu był brutalnie dręczony z powodu łatki gwałciciela i nie wytrzymał - popełnił samobójstwo. Potem popełniła samobójstwo jego matka. Dziewczyna nie poniosła żadnych konsekwencji.

- Trudno nie wyjść z wrażenia, że lewica propaguje postulaty antymęskie, budując zjawisko dyktatury kobiet. Spójrzmy na dość głośne ostatnio feminatywy i zauważmy, że używa się ich tylko w stosunku do pozytywnych przykładów, np. posłanka, ale nie mówi się np. zbrodniarka - zaznaczył Ł. Burzyński.

Informował, że polskie partie lewicowe postulują wyrzucenie domniemania niewinności wobec mężczyzny, który stosuje przemoc wobec kobiet.

Podczas spotkania poruszył również zagadnienie inceli (z angielskiego: involuntary celibate - mimowolny celibat). To internetowa subkultura, która zrzesza osoby (głównie mężczyzn) twierdzące, że nie mogą prowadzić życia seksualnego ze względu na czynniki zewnętrzne, które im to uniemożliwiają.

- Na takiej aksjologii bazuje właśnie myśl postmodernistyczna, demoliberalna. Chodzi tu o "niesprawiedliwy rynek matrymonialny". Myśl konstruktywistyczna popchnęła niestety młodych mężczyzn nawet do ekstremizmu czy terroryzmu. Dlaczego lewica nie postuluje wyzwolenia mężczyzn? Bo tam już miejsce zajęły feministki, a nie może opresor być jednocześnie osobą represjonowaną - stwierdził Ł. Burzyński.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy