Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zasypianie ze wzrokiem w gwiazdach - jeden z najpiękniejszych momentów pielgrzymki

Jak mówią sami uczestnicy tej wyprawy, przeżyli inny wymiar pielgrzymowania. 40-osobowa grupa związana z duszpasterstwem "Maciejówka" przeszła na Jasną Górę Szlakiem Orlich Gniazd.

W tym roku ze względu na pandemiczny czyli sztafetowy charakter Pieszej Pielgrzymki Wrocławskie, studenci z grupy trzeciej, czyli akademickiej, postanowili dojść do tronu Jasnogórskiej Pani własnymi drogami.

- Nie mieliśmy pewności, w jakiej formie będzie szła Piesza Pielgrzymka Wrocławska, a na organizację czegokolwiek w zastępstwie potrzeba dużo czasu. Już rok temu zacząłem analizować sytuację. Zastanawiałem się, czy znowu nie spędzimy ze sobą tych kilku pięknych dni - opowiada ks. Bartłomiej Kot, duszpasterz "Maciejówki".

Postanowił zorganizować kilkudniową wędrówkę do Częstochowy przez Ojcowski Park Narodowy, Jurę Krakowsko-Częstochowską Szlakiem Orlich Gniazd. Razem ze studentami ze względu na pandemię wybrał trasę daleko od miejscowości, a przy tym niezwykle malowniczą pod kątem przyrodniczym,  

- To było dla nas ważne, by mieć duży kontakt z przyrodą. Spaliśmy codziennie w namiotach, a niektórzy nawet czasami pod gołym niebem, gdy pogoda dopisywała. Zasypianie z patrzeniem w gwiazdy to jeden z najpiękniejszych momentów na pielgrzymce - zamyśla się ks. B. Kot.

Cała pielgrzymka trwała prawie tydzień. Grupa szła maksymalnie 30 kilometrów dziennie. Rozpoczęli od malowniczej Doliny Będkowskiej w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Potem przeszliśmy Ojcowski Park Narodowy, później trzymali się Szlaku Orlich Gniazd. 

- Próbowaliśmy eksperymentalnej filozofii pielgrzymowania. To dla mnie bardzo odkrywczy aspekt duchowy, oparty na słowach Jezusa z Ewangelii: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”. Nie nieśliśmy żadnego znaku pielgrzymkowego czy nagłośnienia, nie modliliśmy się na głos. Zadaliśmy sobie pytanie: jak to zrobić, żeby po nas było widać, iż jesteśmy chrześcijanami? Ludzie uśmiechali się do nas i pytali nas, co to za grupa. Mieliśmy bardzo przyjemne i budujące rozmowy - opisuje duszpasterz.

Pobudka miała miejsce o 6 rano. Potem wszyscy odmawiali pierwszą część godzinek, następowało wspólne śniadanie, a później Msza święta z nauką na cały dzień. O 8:30 grupa już maszerowała. Zawsze pierwsze 1,5 godziny drogi pokonywali w milczeniu, na modlitwie medytacyjnej wsłuchując się w odgłosy lasu.

Na postojach oczywiście jedli posiłki. Odmawiali kolejne części Godzinek, które wyznaczały im rytm dnia. Po przyjściu na nocleg około godzin 17-18 osoby odpowiedzialne gotowały smaczny i syty posiłek dla całej grupy na kuchni polowej w 20-litrowym garnku. - Pożyczonym od sióstr boromeuszek za co dziękujemy! - dopowiada ks. Bartłomiej.

Spali w różnych miejscach. Korzystali z miejsc campingowych, polany i miejsc dzikich np. plaży nad Zalewem Porajskim. - Zależało mi, żebyśmy pobyli nad jeziorem i udało nam się to w dwóch miejscach. Odprawiliśmy też tam Mszę. Ten niezwykły widok tafli wody uspokajał. Ja myślę, że Pan Jezus wybierał takie miejsca nie tylko ze względów akustycznych - stwierdza kapłan.

Klimatycznym momentem były wieczorne apele, odprawiane przy ognisku, ze śpiewami piosenek np. kanonów Taize.

- Pielgrzymka przebiegła w atmosferze bardzo medytacyjnej. Stworzyliśmy sobie dużą przestrzeń na modlitwę, ale i na budowanie relacji, co świetnie się wpisało w temat tegorocznej Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej czyli „Spotkanie”. Doszło do wielu fantastycznych rozmów. Urzekła też nas wolność tej wędrówki. Nie muszę robić w jednym momencie tego, co wszyscy - podsumowuje duszpasterz „Maciejówki”.

Zapewnia przy tym, że jeśli Pielgrzymka Wrocławska wróci do swojego trybu, grupa trzecia zawsze będzie jej częścią. - Broń Boże nie chcemy z niej zrezygnować, kochamy ją. Ale to chodzenie w mniejszej grupie wydaje mi się bardzo Jezusowe. Chrystus przecież wpadł na taki pomysł. Myślał, jak to zrobić, żeby założyć Kościół? „To zaproszę chłopaków-apostołów i będziemy chodzić z miejsca na miejsce” - uśmiecha się ks. Bartłomiej.

Chce proponować studentom taką formę pielgrzymowania regularnie, poza Pieszą Pielgrzymką Wrocławską. I niekoniecznie na Jasną Górę, ale zwiedzając inne piękne zakątki Polski i dochodząc do innego świętego miejsca.

- To było moje pierwsze piesze pielgrzymowanie. Od kilku lat chciałam spróbować, ale zawsze to odkładałam. W tym roku poczułam, że nadszedł ten moment – mówi Marta Kaczmarek, studentka Uniwersytetu Wrocławskiego. Najbardziej ujęła ją dobroć innych ludzi. Nie miała pęcherzy, ale jest posiniaczona od spania w namiocie i pogryziona przez komary oraz mrówki. - Oczywiście nie żałuję. Połknęłam bakcyla. To jednak mój typ pielgrzymowania. Jeśli w przyszłym roku będzie możliwość – idę! - zapewnia 23-latka.

Urzekł ją jeszcze bliski kontakt z naturą. Człowiek bardzo wielu rzeczy na co dzień nie zauważa, a podczas takiej wędrówki docenia się wiele aspektów. - Przez dwa pierwsze dni lał deszcz i wówczas każdy błogosławił Boga za jeden suchy sweter, który się ostał w plecaku i każdy promień słońca. Jak wiele znaczył uśmiech drugiej osoby po całym dniu ulewy, gdy przychodziliśmy na nocleg przemoczeni po 10 godzinach marszu. Niezwykle owocna okazała się cisza, którą pielęgnowaliśmy każdego dnia - podkreśla Marta.

Przyznaje, że pięć dni wędrówki to dla niej za mało. Poszłaby dalej. - Ale pod warunkiem, że świeciłoby słońce. Deszcz dał nam się jednak we znaki - śmieje się studentka z "Maciejówki".

Dla Piotra Kowalskiego to nie była pierwszyzna, bo pieszo na Jasna Górę szedł już cztery razy, ale teraz przeżył coś wyjątkowego. - Większość czasu w drodze rozmawialiśmy i wsłuchiwaliśmy się w naturę. Nastawiliśmy się na relacje. Wszystko robiliśmy wspólnie: wędrowaliśmy, gotowaliśmy, sprzątaliśmy. Ten aspekt wspólnotowy okazał się niezwykle cenny. Myślę, że i ta tradycyjna forma jak i nasza pielgrzymka ma swoje wielkie plusy. Doceniam każdą z nich - przyznaje student filologii angielskiej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy