Wychowankowie pamiętają o Orzechu

Spotkanie w czwartą rocznicę śmierci rozpoczęło się od Mszy Świętej w parafii pw. św. Wawrzyńca, której przewodniczył ks. Jacek Froniewski, kanclerz wrocławskiej kurii i jeden z wychowanków "Orzecha".

Po Mszy wszyscy zebrani - około 150 osób w różnym wieku - przeszło na pobliski cmentarz na grób ks. Orzechowskiego, gdzie odmówili Koronkę do Miłosierdzia Bożego za duszę zmarłego kapłana. Po wspólnej modlitwie był czas na integrację, rozmowy oraz wspomnienia.

- W naszych spotkaniach chodzi o to, żeby nie zmarnować faktu, że spotkaliśmy Orzecha na naszej drodze życia. Każdy z nas coś mu zawdzięcza. Tak się składa, że wiele  jego słów zostało spisanych. Ich nie wolno nam zapomnieć. Warto przypominać sobie też wszystkie płaszczyzny, na których działał. Te wspomnienia wiele mówią o jego autentyczności i spontaniczności. On nikogo nie udawał, był sobą - mówi ks. Aleksander Radecki, penitencjarz większy katedry wrocławskiej, spowiednik, autor licznych książek i artykułów.

Jak mówi, można było lubić "Orzecha" lub nie. Ale On zawsze umiał upomnieć się o potrzebujących i tych którzy służą.

- Przez ponad 40 lat sam służył jako spowiednik w seminarium. Ile to znamy anegdot i pouczających historyjek z jego udział? On umiał radośnie głosić Ewangelię. Modlimy się dzisiaj, aby dobre jego dzieła były kontynuowane - dodaje ks. Radecki.

 Podczas spotkania była okazja do wysłuchania różnych fragmentów homilii i przemówień znanego i cenionego duszpasterza akademickiego i ludzi pracy. Jeden z nich brzmiał:

"Chrześcijaństwo to nie jest walka ze złem, to czynienie dobra. Przyjdzie w końcu ten ostatni dzień, kiedy wypalisz ostatniego papierosa, wypijesz ostatniego browarka. Ale w życiu chodzi o to, żeby usłyszeć tego ostatniego dnia dokładnie to, co usłyszał łotr na krzyżu: "Jeszcze dziś ze mną będziesz w raju". I tego sobie i wam gorąco życzę".