Pierwszy, a zarazem ostatni dzwonek. "Cieszę się, że trafiłam do katolickiej szkoły"

Tosia i Ewa rozpoczęły właśnie czwartą klasę w salezjańskim liceum "Don Bosco" we Wrocławiu. To dla nich bardzo ważny rok szkolny. Ostatnia prosta przed ważnymi wyborami. Jak oceniają naukę w salezjańskiej szkole?

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 01.09.2025 12:51

To nie jest tylko szkoła - mówią mi dwie nastolatki z wrocławskiego liceum salezjańskiego po oficjalnym rozpoczęciu roku szkolnego. Dla nich ostatniego roku szkolnego w życiu. Za kilka miesięcy czeka je egzamin maturalny w Zespole Szkół Salezjańskich "Don Bosco" we Wrocławiu.

Dla większości uczniów ostatni rok liceum to czas intensywnej nauki i przygotowań do matury. Ale w Salezie ten rok to także czas refleksji, podsumowań i głębokich przeżyć związanych z zakończeniem ważnego etapu życia. O swojej drodze, planach i doświadczeniach opowiadają dwie maturzystki – Tosia Staroniewicz i Ewa Przybyło.

Ta pierwsza jest w salezjańskiej szkole nie tylko od liceum – rozpoczęła naukę już w salezjańskiej podstawówce u jej początków. Dlatego niej to nie tylko budynek czy plan lekcji, ale miejsce, które na wiele lat stało się drugim domem.

– Staramy się cieszyć tym rokiem w liceum, bo to nasz ostatni rok w Zespole Szkół Salezjańskich. Ja jestem tutaj od samego początku, kiedy powstała podstawówka, więc to będzie dla mnie duża zmiana. Kiedy pójdę na studia, to już nie będzie to samo – mówi z nutą nostalgii Tosia. – Ale mam nadzieję, że cały czas będę jakoś blisko naszej szkoły – dodaje po chwili.

W tych słowach czuć, jak głęboko szkoła wrosła w jej codzienność. Jak przyznaje – przez te lata nie tylko zdobyła wiedzę, ale przeszła prawdziwą formację.

– Szkoła bardzo mnie ukształtowała. Wiele jej zawdzięczam. Właściwie wszystko: sposób myślenia, postrzeganie świata, moje pasje, to, co odkryłam i to, czego będę szukać w dorosłym życiu – przyznaje nastolatka.

Choć Tosia nie ma jeszcze sprecyzowanego planu na przyszłość, wie, że chce podążać ścieżką zgodną ze swoimi wartościami i zainteresowaniami.

– Na razie jestem na profilu humanistycznym. Z polskiego jestem zwolniona z powodu olimpiady, ale zdaję na maturze historię rozszerzoną i rozszerzony angielski. A potem? Może dziennikarstwo, może psychologia – zobaczymy. Będę szukać – mówi z otwartością i uśmiechem licealistka.

Ewa Przybyło przyszła do salezjańskiej szkoły dopiero na poziomie szkoły średniej. Ale mimo krótszego stażu, mówi z przekonaniem: "ten czas był przełomowy".

– Chodziłam tu cztery lata i bardzo się cieszę, że trafiłam do katolickiej szkoły. Ludzie, których tu spotkałam – nauczyciele i uczniowie – to osoby z wartościami – podkreśla.

Dla Ewy szkoła była nie tylko miejscem zdobywania wiedzy, ale też przestrzenią, gdzie mogła pogłębić swoją wiarę i lepiej zrozumieć siebie.

– W podstawówce też szukałam wiary. Wśród ludzi, we wspólnotach. Ale tutaj naprawdę miałam różne pytania i odpowiedzi na wyciągnięcie ręki. Dzięki nauczycielom, którzy różnie postrzegają te same prawdy, mogłam to konfrontować z moją wiedzą i w tym wzrastać – wyjaśnia nastolatka.

Ewa również planuje swoją przyszłość w zgodzie z tym, czego doświadczyła w salezjańskiej szkole.

– Myślę o pedagogice. Ta szkoła mnie w tym upewniła. Zwłaszcza to, jak nauczyciele łączą pracę z licealistami z pracą z uczniami podstawówki. Sama parę razy miałam okazję być w podstawówce i zobaczyć tych samych nauczycieli w zupełnie innej roli. To było bardzo inspirujące i pokazało mi, że da się łączyć różne formy kształcenia i rozwoju – zarówno własnego, jak i innych – opowiada E. Przybyło.

Dziewczęta zastanawiają się, jaki powinien być uczeń salezjańskiej szkoły i odpowiadają zgodnie – to ktoś, kto żyje zgodnie z wartościami chrześcijańskimi, angażuje się i szuka czegoś więcej niż tylko ocen.

– Uczeń szkoły salezjańskiej powinien od życia chcieć czegoś więcej – mówi Tosia. – Nasza szkoła wymaga nie tylko obecności raz w tygodniu na Mszy, ale też aktywnego uczestnictwa w jej funkcjonowaniu. Mamy wiele kółek zainteresowań, dni tematycznych, inicjatyw. Nie chodziło tylko o naukę i rankingi, ale o rozwój na wszystkich płaszczyznach – wyjaśnia.

Jej zdaniem właśnie szeroka oferta i otwartość na różnorodne pasje i zaangażowania sprawiają, że uczniowie mogą się rozwijać w unikalny sposób.

– Ważne, żeby filary księdza Jana Bosko – dom, szkoła i kościół – były obecne w codziennym życiu. I żeby rozwijać swoje talenty, pasje, budować relacje i uczestniczyć w życiu wspólnoty – dodaje Ewa.

Na rozpoczęciu roku dziewczęta pojawiły się w specjalnych mundurkach, które są znakiem rozpoznawczym Zespołu Szkół Salezjańskich we Wrocławiu. To temat w środowisku szkolnym przemyślany i akceptowany. Także dla nastolatków.

– Nosimy mundurki raz w tygodniu i to jest olbrzymi atut. To idealne wypośrodkowanie. Z jednej strony – wspólnota i jedność podczas uroczystości. Z drugiej – przestrzeń na wyrażenie siebie na co dzień – opowiada Ewa.

Ale dodaje, że noszenie mundurka ma też głębszy sens.

– Jechaliśmy ostatnio pociągiem i od razu dostrzegłam kogoś z naszej szkoły. Zdarzyło się też, że ktoś mnie zapytał o coś związanego z wiarą. To takie naturalne pole do ewangelizacji – wychodzisz poza szkołę i reprezentujesz ją. To też odpowiedzialność – żeby swoją postawą dawać świadectwo – tłumaczy maturzystka.

Zarówno dla Tosi, jak i Ewy ostatni rok nauki to czas pożegnania – nie tylko z miejscem, ale z etapem życia, który odegrał ogromną rolę w ich rozwoju.

– To będzie taki rok pożegnania i ostatecznego szukania swojej drogi. Ale jestem podekscytowana. Cieszę się, że mam jeszcze rok – podsumowuje Tosia.

– Czuję, że jestem bardziej świadomym katolikiem. To, co tu przeżyłam, zmieniło mnie i bardzo się z tego cieszę – dopowiada Ewa.

Obie uczennice łączy coś więcej niż tylko szkolna ławka – łączy je duchowość, wspólnota i głęboka wdzięczność za lata spędzone w Zespole Szkół Salezjańskich. Szkoła, którą opuszczą za kilka miesięcy, nie jest już tylko instytucją – stała się częścią ich tożsamości.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..