Nieznani sprawcy oblali łatwopalną substancją figurę Chrystusa, a następnie podłożyli ogień. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby ten rozprzestrzenił się na drewniany kościółek.
To był cud, że drzwi się nie zajęły i ogień sam zgasł – ks. Ryszard Staszak, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach, do której należy mały kościółek Matki Bożej Dobrej Rady, nie ma wątpliwości, że Opatrzność Boża czuwała nad świątynią. – Nadpaliły się drzwi i figura Chrystusa, jednak aż strach pomyśleć, gdyby ogień rozprzestrzenił się na drewniany kościół. Ksiądz proboszcz wyznał w rozmowie z „Gościem”, że od kiedy zaangażował się w odbudowę kościoła na Ślęży, jest często obiektem szykan. – Niektóre z działań noszą wręcz znamiona przestępstwa, dlatego poinformowałem o nich prokuraturę – powiedział, wskazując m.in. na portale internetowe, na których wzywa się do nienawiści wobec niego, Kościoła oraz narusza dobre imię parafii.
Na jednej ze stron www pod adresem kapłana zostały skierowane następujące słowa: „Skoroś sięgnął swą rękę bezprawną po nie swoje dobro wiedz, że nie dopuścimy byś się dłużej na Ziemi Ślężańskiej i Polskiej panoszył” (pisownia oryginalna). – Wielu nie podoba się, że przywracamy do świetności świątynię na popularnym Śląskim Olimpie – tłumaczy kapłan, dodając, że Ślęża jest dla wszystkich i on nie ma zamiaru jej zawłaszczać, jednak niech też nie robią tego osoby, które uważają, iż powinna ona mieć „pogański charakter”. – Świątynia stała tam od XII w. Korzystać z piękna przyrody mogą tam zarówno niewierzący, jak i osoby, które kontemplację dzieła stworzenia chcą połączyć z modlitwą do Boga.
Więcej już niedługo w papierowym wydaniu GN.
Pierwsze wzmianki o kościele na Ślęży pochodzą z XII w.
Archiwum GN