Między innymi o kondycji miejskiego budżetu oraz o problemach z "dziurą" przy stadionie z Rafałem Dutkiewiczem, prezydentem Wrocławia, rozmawia Karol Białkowski.
Pierwszą część wywiadu można znaleźć w aktualnym numerze "Gościa Wrocławskiego" (nr 50 z 14 grudnia 2014 r.) lub TUTAJ.
Karol Białkowski: Panie Prezydencie, zadłużenie Wrocławia to jedno z częściej poruszanych zagadnień. Jak wygląda kwestia długów miejskich i czy w najbliższych latach deficyt budżetowy będzie się obniżał?
Rafał Dutkiewicz: Mamy najniższe w Polsce koszty obsługi zadłużenia. Powoli będziemy wychodzić z dużych inwestycji, więc w perspektywie 6-7 lat poziom zadłużenia będzie mniejszy. Mamy bardzo bezpieczną sytuację finansową. Jest ona trochę analogiczna, jak w przypadku osób, które biorą kredyt na mieszkanie. Zawsze jest tak, że jedni boją się wziąć kredyt, a inni wręcz przeciwnie. Porównując, jako Wrocław jesteśmy podobni do tych pierwszych - inwestując pieniądze, „kupiliśmy” dla wrocławian drogi, przedszkola czy nowe tramwaje, przy czym analogia z kupowaniem nie jest do końca właściwa. Kredyt na mieszkanie dla rodziny stanowi kilka lub kilkanaście rocznych zarobków, tymczasem nasz cały kredyt we Wrocławiu stanowi pół rocznego naszego zarobku. Alarm związany z dużym zadłużeniem jest podnoszony na poziomie kraju co jakiś czas. Dotyczy on zadłużenia państwa polskiego. Eksperci ostrzegają, że wzrasta ono do poziomu ok. 50 proc. PKB. Gdyby odnieść zadłużenie Wrocławia do PKB wytwarzanego na terenie stolicy Dolnego Śląska, mielibyśmy wskazanie na poziomie 5 proc. Jeżeli zaciągnęliśmy zobowiązania, to pod kątem inwestycji. Coraz większa cyrkulacja pieniądza powoduje, że jest coraz więcej pieniędzy w naszym obszarze. Dzięki takiej polityce mamy wzrost gospodarczy przekraczający 10 proc.
Podczas kampanii wyborczej mówił Pan o potrzebie jednoczenia wokół spraw związanych z miastem, tymczasem ma Pan we Wrocławiu zagorzałych przeciwników. Wśród nich są ci, którzy protestowali przeciwko zaproszeniu na Uniwersytet Wrocławski prof. Zygmunta Baumana...
Ja bardzo wyraźnie i wielokrotnie mówiłem, że mam krytyczny stosunek do powojennej przeszłości prof. Baumana. Mówiłem też, że nie zapraszałem go do Wrocławia. Zrobiło to SLD, prosząc o odczyt na uniwersytecie. Naprawdę nie miałbym nic przeciwko manifestacji, gdyby odbyła się przed budynkiem. Moją obawę wzbudził protest wewnątrz. Uważam, że przestrzeń uniwersytecka powinna być wolna od tego rodzaju wydarzeń. W pewnym momencie atmosfera tak się rozgrzała, że istniało zagrożenie rękoczynów. Podkreślam, że ani nie zapraszałem, ani nie jestem przeciwny manifestowaniu przeciwko prof. Baumanowi, ale musi się ono dokonywać zgodnie z prawem.
A co z Romami? Jak będzie rozwiązana kwestia ich koczowiska przy ul. Kamieńskiego? Zostanie zlikwidowane?
Jeśli chodzi o zajęcie terenu miejskiego, to jesteśmy w procesie sądowym i nie mamy innej możliwości rozwiązania sprawy. We wszystkich innych sprawach odpowiednie stanowisko w tej sprawie musi zająć państwo polskie. Są różne możliwości - jedna z nich to powrót osób koczujących do Rumunii, druga to uruchomienie dla nich miejsca tymczasowego pobytu. Należy pamiętać, że przyjęcie jakiegokolwiek rozwiązania przez państwo będzie od razu uznane za model postępowania w tego typu sytuacjach. W związku z tym pytanie w pierwszym rzędzie powinno być skierowane do służb państwowych. Wydaje mi się, że po licznych i intensywnych rozmowach wreszcie jest blisko jakieś rozwiązanie. My, poprzez organizacje pozarządowe, oferujemy poszczególnym rodzinom romskim możliwość przejścia do bardziej cywilizowanych warunków. Problem w tym, że na początku musi się dokonać rejestracja ich pobytu, a miasto Wrocław nie ma do tego prawa, bo nie są to obywatele naszego kraju. Dokonać mogą tego władze państwowe. Co więcej, z tego powodu, że przebywają w Polsce nielegalnie, balansujemy na granicy prawa, udzielając im pomocy humanitarnej.
_____________
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: