Ktoś kiedyś powiedział: „Bo w życiu chodzi głównie o to, żeby mieć wokół siebie ludzi cenniejszych niż złoto.” I takich ludzi znajdziesz na 32. Obozie Adaptacyjnym w Białym Dunajcu.
Współczesna oferta obozów adaptacyjnych dla studentów jest bardzo szeroka. Jedne proponują suto zakrapianą szaloną zabawę każdego dnia do białego rana. Inne oferują egzotyczną sportową rozrywkę z niesamowitą adrenaliną. Ale na tej długiej liście wyborów warto zakreślić jeden, który wyróżnia się od reszty. Tam nie obudzisz się z kacem. Nie musisz się nikomu przypodobać. Nie trzeba mieć 50 cm obwodu bicepsa lub spędzać nad makijażem całego poranka, bo ktoś cię wyśmieje.
Trwają zapisy na XXXII Obóz Duszpasterstw Akademickich w Białym Dunajcu. Miejsc jest coraz mniej. Długa tradycja studenckiego wydarzenia wskazuje na to, że na Białym Dunajcu wychowało się już jedno pokolenie. Teraz kolejne korzysta z wyjazdu, który zostawia nie tylko szalone wspomnienia, sentyment do Tatr, ale relacje na całe życie.
- Przygodę i wrażenia tworzą ludzie. Podzieleni na duszpasterstwa. Każde z nich ma swoją chatę, w której mieszkają uczestnicy. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie pośród przyjaznej atmosfery - mówi Maria Litwin, rzecznik prasowy obozu, którego siłą z pewnością jest właśnie różnorodność duszpasterstw.
Mają one bowiem swoje charakterystyczne rysy i charyzmaty np. ze względu na przynależność zakonną. Inaczej odbieramy pewne sprawy u salezjanów, nieco inaczej u franciszkanów lub dominikanów. Wszystkich łączy Kościół, czyli miłość do Boga i bliźniego. - W naszej chacie modlimy się kanonami Taizé. Wykonujemy także swoje pieśni, które układa nasz duszpasterz ks. Barłomiej Kot. Dlatego choćby tym klimatem modlitwy różnimy się od pozostałych - wyjaśnia Michał Lorenz, trzykrotny uczestnik obozu z CODA „Maciejówka.
- Od wielu lat w chacie dominikańskiej przeważają uczestnicy, którzy debiutują na Białym Dunajcu. Wynika to z zasady: z nami możesz pojechać tylko raz (drugi jako członek kadry). Dzięki temu każdy z obozowiczów jest nowy i równie otwarty na nowe znajomości - opowiada Angelika Siudzińska, kulturalna chaty DA „Dominik”. Jej koleżanka dodaje: - Jest to także jedna z niewielu chat, w których uczestnicy mieszkają wraz ze swoimi Gazdami. Córka Gazdów, Hania, jest nazywana przez niektórych Gaździną Obozu. Jej obecność tworzy niepowtarzalną atmosferę chaty, którą uzupełniają wędrówki górskie, wspólna modlitwa i integracja - mówi Katarzyna Adamczyk, szef chaty w DA „Dominik”.
Górale już dobrze znają obozowiczów z Wrocławia i Opola. Zawsze serdecznie ich witają i dobrze wspominają Krzysztof Zołoteńki Można więc powiedzieć: do wyboru do koloru. A barw, czyli duszpasterstw mamy dwanaście. W każdym znajdziesz coś niepowtarzalnego. Taki podział ma swoje silne odzwierciedlenie w konkurencjach i zawodach sportowych np. koszykarskich czy siatkarskich. Mecze pomiędzy duszpasterstwami niosą za sobą dużą dawkę emocji, nie tylko dla zawodników, ale także kibiców. - Dopingujący nigdy nie oszczędzają gardeł. Na trybunach panuje gorąca atmosfera. Wtedy jesteśmy dla siebie zaciętymi rywalami, ale oczywiście na co dzień wszyscy tworzymy wspólnotę - mówi Michał Lorenz. Sportowa rywalizacja spaja grupy wewnątrzduszpasterskie. W końcu stoją za sobą bez względu na wynik.
Nie da się ukryć, że lokalizacja obozu staje jednym z jego największych plusów. Wieś Biały Dunajec leży niedaleko Zakopanego, a to doskonały punkt wypadowy w Tatry. Tego pasma górskiego nie trzeba nikomu reklamować. Nazwa mówi sama za siebie. - Osobiście najbardziej urzekały mnie właśnie wędrówki. Cieszą nie tylko oko, ale i duszę. Człowiek na szlaku tak mocno odbiera to piękno przyrody, którą stworzył Bóg - opowiada Michał Lorenz. Dla miłośników wypadów wysokościowych pełne dwa tygodnie przy zboczach tatrzańskich to istny raj.
Z samej nazwy już wynika, że obóz ma pomóc w adaptacji, dlatego jest skierowany głównie do maturzystów, którzy rozpoczną swoją przygodę na studiach. Często osamotnieni szukają swojego środowiska. Każdy z nas przecież jest istotą społeczną i potrzebuje życiowego towarzystwa. Szczególnie w okresie studenckich, który słynie z ciągłego poznawania nowych ludzi i przygody. Udany start w tym wypadku do akademickiego świata zapewnia nam obóz w Białym Dunajcu.
Najcenniejszy profit? Jak twierdzi wielu, nowe znajomości, które przetrwają, ponieważ zespala je późniejsza działalność w ramach duszpasterstwa. Taki wyjazd oferuje nie tylko rozrywkę i przygodę, ale korzyść nie do przecenienia: długotrwałe relacje na okres akademicki, a może do końca życia! - Wśród uczestników znajdują się studenci praktycznie wszystkich wrocławskich uczelni wyższych. Najwięcej kształci się na Politechnice Wrocławskiej i Uniwersytecie Wrocławskim, ale mamy także w swoich szeregach ludzi z Akademii Muzycznej czy Sztuk Pięknych - wymienia Tomasz Kuboth z DA „Wawrzyny. W 2015 roku przygotowano 724 miejsca. W zeszłych latach liczba obozowiczów oscylowała od 620 do prawie 700. Ważna informacja dla mężczyzn: kobiety tworzą większość (60 do 40 proc. – dane z 2013 roku).
Kiedy wszystko mniej więcej jest jasne, wypada zadać pytanie: gdzie w tym wszystkim Pan Bóg?
Na obozie w Białym Dunajcu nie jest nachalny. Nie narzuca się. Wręcz przeciwnie. Stoi z boku i czeka, aż na niego młody człowiek zwróci uwagę. Dwutygodniowy wypad w Tatry może stać się swoistym preludium przygody z Panem Bogiem. Ale nie wolno przyklejać temu wyjazdowi najłatwiejszej łatki:
- To nie są żadne rekolekcje. Tam nikt nikogo do niczego nie zmusza, np. żeby klęczeć i nie wiadomo jak żarliwie się modlić. Nie ten czas i miejsce. Odpoczywamy aktywnie w swoim towarzystwie, ale pamiętamy wciąż o Tym, który to wszystko stworzył - tłumaczy Maria Litwin z FDA „Porcjunkula”.
Codzienna Eucharystia, konferencje tematyczne - kapłani budują przestrzeń spotkania młodego człowieka z Bogiem. Poza tym ich obecność również daje świadectwo, że od Boga nie ma wakacji, a wręcz przeciwnie: wakacje z Nim są najciekawsze. Zapisy na obóz w dniach 2-16 września odbywają się przez stronę internetową www.bialydunajec.org. Tam też więcej szczegółów o inicjatywie.