W Brzegu już po raz trzeci przeszedł kolorowy orszak. Brzescy królowie nie ukrywają, że muszą wiele poświęcić dla swoich ról.
Z roku na rok inicjatywa cieszy się coraz większą frekwencją mieszkańców. Po uroczystej Eucharystii o godzinie 11.30 przed kościołem św. Mikołaja uformował się orszakowy szyk, który przeszedł dumnie ze śpiewem kolęd na ustach ulicami miasta. Wędrowały anioły, pastuszkowie i rycerze.
Finałowym punktem był standardowo pokłon świętej Rodzinie. W rolę Jezusa wcielił się Franciszek.
- W tym roku udało nam się przy szopce zorganizować owieczki. Zapowiadam jednak, że za rok mieszkańcy zobaczą większy zwierzyniec. Tym razem sprzątnięto nam wielbłądy sprzed nosa! Nie zdążyliśmy zarezerwować. (śmiech) - mówi Barbara Oparowska-Andruchowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej im. św. Tomasza z Akwinu w Brzegu.
Trzej brzescy królowie, którzy prowadzili orszak, muszą poświęcać się dla swych ról.
- Zostałem królem od pierwszego orszaku w naszym mieście. Jestem Kacprem, dlatego chyba, że mam najbardziej europejskie rysy. (śmiech) Systematycznie przez cały rok zapuszczałem brodę, natomiast ostatecznie nie goliłem się ok. miesiąc - przyznaje Dariusz Chochołowicz.
Poważnie podchodzi do swojego reprezentacyjnego zadania – prowadzi cały orszak i składa pokłon w imieniu miasta przed nowo narodzonym Mesjaszem. Bycie królem ma swoje dobre strony:
- Żonie broda się podoba i dzieci też już się przyzwyczaiły, więc po orszaku nie będę jej zgalał, tylko troszkę skrócę. Dzieci są zadowolone, bo wreszcie nie kłuje ich moja twarz - wyjaśnia z uśmiechem Dariusz.
Piotr Szkoda występuje w roli króla czarnoskórego, któremu tradycja zachodniego chrześcijaństwa przypisuje się imię Baltazar.
- Pomalowałem całą twarz specjalną kredką do twarzy dla dzieci. Mam nadzieję, że nie będę musiał moczyć głowy przez pół dnia, żeby zeszło. Jutro muszę normalnie iść do pracy. (śmiech) - mówi Piotr.