We Wrocławiu kobieta przyprowadziła dziewczynkę i zostawiła ją siostrom boromeuszkom.
Do wydarzenia doszło w sobotę przed godz. 12. - Dotarł do nas alarm z okna życia. Zanim siostra Dorota dobiegła do okna, alarm został wywołany powtórnie. Dla nas jest to konkretny sygnał, że ktoś majstruje przy oknie. Rzeczywiście, po drugiej stronie stała kobieta, która na widok siostry poprosiła o rozmowę z inną, stojącą obok z wózkiem i dzieckiem - opowiada s. Ewa Jędrzejak.
Boromeuszka zaznacza, że dziecko miało 1,5 roku. Dziecko nie zostało włożone fizycznie do okna życia. Mama została zaproszona na rozmowę, podczas której siostry próbowały wybadać sytuację i odwlec oddanie dziecka. - Kobieta była zdecydowana, że już z tym dzieckiem do domu nie wraca. Powoływała się na bardzo trudną sytuację domową i rodzinną. Sugerowaliśmy, by skorzystała z naszej poradni rodzinnej, ale się nie zdecydowała - dodaje.
W tym czasie o zajściu zostały powiadomione instytucje, które w takich przypadkach współpracują z siostrami: Policja, ośrodek adopcyjny, pogotowie ratunkowe, MOPS. - Matka na Policję nie czekała, ale poinformowałyśmy ją, że będzie wzywana do złożenia zeznań i doprowadzenia procedury adopcyjnej, mimo że napisała w naszej obecności list, w którym zrzeka się praw rodzicielskich do dziecka - relacjonuje.
Sytuacja jest nietypowa, bowiem okno życia przeznaczone jest dla noworodków. W tym przypadku dziecko nie dość, że jest starsze, to równocześnie nie jest anonimowe. Według słów matki, informację o tym, że może swoje dziecko przyprowadzić do okna życia, otrzymała w jednym z wrocławskich szpitali.
- Jesteśmy przygotowane do pomagania w kryzysowych sytuacjach, mamy rozbudowaną poradnię rodzinną, w której pracują fachowcy, jednak ta sytuacja nas zaskoczyła. Możemy powiedzieć, że do naszego okna trafiło 10. dziecko, choć już odchowane. Na pewno ogarniemy jego przyszłość naszą gorącą modlitwą, o co prosimy również wszystkich, którzy o nim się dowiedzieli - zaznacza siostra Ewa.