Miała 15 lat, gdy składała przysięgę, dołączając do Armii Krajowej. Otrzymała wówczas pseudonim "Kotwica". Dziś stała się dla wrocławian kotwicą do historii legendarnego dowódcy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego. Jednego z najdzielniejszych żołnierzy wyklętych.
Do rozmowy z p. Teresą chętnie włączała się publiczność, która kilkakrotnie nagrodziła bohaterkę oklaskami Maciej Rajfur /Foto Gość
Teresę Partykę-Gaj z majorem Hieronimem Dekutowskim łączyło wiele. Oprócz pragnienia wolnej i niepodległej Polski oraz wielkich chęci do walki ze zbrodniczym systemem komunistycznym splotło ich szczere miłosne uczucie.
Niestety, ono nigdy nie rozwinęło się tak, jak sobie wymarzyli. Dla "Zapory", jednego z najbardziej niezłomnych partyzantów nie było miejsca w Polsce Ludowej. Po długiej walce partyzanckiej został aresztowany przez UB, w czasie śledztwa okrutnie katowany, a następnie stracony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.
W chwili śmierci, choć miał tylko 30 lat, wyglądał jak starzec z siwymi włosami, wybitymi zębami, połamanymi rękami, nosem i żebrami oraz zerwanymi paznokciami. Jego ostatnie słowa brzmiały: "Przyjdzie zwycięstwo! Jeszcze Polska nie zginęła!".
Jednym ze zwycięstw może małego kalibru, ale z wielkimi wartościami była projekcja dokumentalnego filmu zrealizowanego niedawno przez Instytut Pamięci Narodowej pt. "Zapora". Po niej uczestnicy seansu spotkali się z p. Teresą Partyką-Gaj, narzeczoną legendarnego majora.
- Dla niego walka była ważniejsza niż sprawy osobiste, dlatego byłam zaskoczona, że w filmie tak mocny akcent kładzie się na naszą osobistą relację. Nie spodziewałam się tego - mówiła sanitariuszka AK.
W czasach okupacji przeszła szkolenie w ramach oddziału Wojskowej Służby Kobiet. Tam poznała tajniki strzelania i obchodzenia się z bronią. Ukończyła także kurs sanitarny. Jako młoda dziewczyna zetknęła się z "Zaporczykami".
- Byłam pod wrażeniem tych partyzantów. W lubelskiej wsi panował dzięki nim wielki entuzjazm. Z okupantem niemieckim walczyli praktycznie wszyscy, będąc w strukturach AK. Po wojnie i wkroczeniu sowieckich wojsk do Polskich klimat się zmieniał - wspomina kobieta.
Po 1945 roku lokalna społeczność Lubelszczyzny znała "Zaporę" i jego odział. Podziwiano ich, a co za tym idzie pomagano, ukrywano, wspierano żywnością i dachem nad głową.
- Wraz z upływem miesięcy, a potem lat wielu zaczęło wątpić w tę walkę. Pojawiały się komentarze, że to bez sensu. Wszystko przez wielkie opresje, które spotykały współpracujących z „wrogami Polski Ludowej i bandytami”, jak określano partyzantów podziemia - tłumaczy Teresa Partyka-Gaj.
Dziś w rozrzewnieniem wspomina młodych wesołych chłopców, którzy zmęczeni po potyczkach z UB i MO siadali w lasach, czy stodołach i żartowali albo śpiewali np. słynny "Marsz Zaporczyków". Pieśń znała także cała okoliczna ludność.
Jaki był legendarny major Dekutowski oczami narzeczonej?
- Na początku wzbudzał wielki podziw. Znany z odwagi i męstwa, dlatego czułam respekt. Mimo, że drobny, niskiego wzrostu i niepozorny, potrafił być stanowczy. Raczej postrzegam go jako introwertyka. Wewnętrznie skupionego, opanowanego, spokojnego. W towarzystwie niewiele mówił, ale zawsze jak się odzywał, to konkretnie. I ten jego piękny uśmiech. Zawsze mnie urzekał - opisuje ukochanego wrocławianka.
Jako dowódca, jak twierdzi p. Teresa, przebywał blisko swoich żołnierzy. Mimo, że mógł na gospodarstwie spać w łóżku, wolał na słomie w stodole, przy swoich podkomendnych.
- Jadł z nimi, spał obok nich, po prostu z nimi był. Co nie oznacza, że nie wykazywał się surowością. Prowadził mocną dyscyplinę i musztrę. Przez to żołnierze go i kochali i szanowali - opowiada sanitariuszka AK.
Dzięki jej obecności na spotkaniu wrocławianie dotknęli legendy człowieka, który u komunistów wzbudzał strach, ale i respekt, a dla Polski poświęcił tyle, ile mógł - własne życie.
P. Teresa Partyka-Gaj na końcu wyraziła smutek, który wynika z jej wrażenia, że współcześnie, gdy żołnierze wyklęci wracają do świadomości Polaków, mało mówi się o majorze Hieronimie Dekutowskim. A jego historia po prostu wgniata w fotel i nie potrzebuje żadnego koloryzowania. To bohater z krwi i kości.
Wieczór z "Zaporą" odbył się w ramach III Dni z rotmistrzem Pileckim, które potrwają do 25 maja. TUTAJ możecie znaleźć dokładny plan kolejnych, interesujących wydarzeń.
A poniżej załączamy znakomity dokument o majorze Dekutowskim, który zrealizował IPN. Warto poznać tak zasłużoną postać poprzez to dzieło kultury.
IPNtv: ZAPORA - film dokumentalny
IPNtvPL