9 września na obchodach 1050-lecia Chrztu Polski w kościele na Ślęży będzie modlił się Prezydent RP Andrzej Duda. A jeszcze niedawno świątynia pw. Nawiedzenia NMP miała być doszczętnie zdewastowana przez neopogan. O chrześcijaństwie na śląskiej górze Tabor, zbliżających uroczystościach i walce o kościół na szczycie Ślęży z ks. prałatem Ryszardem Staszakiem rozmawia Maciej Rajfur.
Maciej Rajfur: Ślęża wciąż jest kojarzona z kultem pogańskim, rodzimowiercami słowiańskimi, a przecież tam od XII wieku stoi kościół i trwa cywilizacja chrześcijańska. Dlaczego?
Ks. Ryszard Staszak: Na Ślęży przez długi okres utrzymywała się reakcja pogańska. Poganie ciągle myśleli, że zawłaszczą ten teren. Od kilku stuleci jednak jest to góra chrześcijańska, maryjna. Na szczycie znajdują się mury kościoła z XII wieku, które są niezbity dowodem, że od ponad 800 lat trwa tam cywilizacja chrześcijańska. Warto poznać historię Piotra Włosta z czasów piastowskich. On był właścicielem góry, nie poganie. I to on w XII wieku sprowadził augustianów z Francji, którzy ewangelizowali nasze ziemie. On dał tutaj początek chrześcijaństwu. Wielu ludzi ciągle kojarzy Ślężę z kultem pogan. A my chcemy głosić prawdę. To nie jest tak, że walczymy teraz z pogaństwem. Szerzyło się ono w okolicy do XII wieku. Tak, jak w całej Polsce. Nie kwestionujemy tego, co było. Przeszliśmy przecież tzw. inkulturację, czyli proces zakorzenienia Ewangelii w różnych kulturach.
Wizyta Prezydenta RP to dla parafii Sulistrowice wielkie wydarzenie. Po tylu latach starań o ocalenie kościoła na Ślęży ta uroczystość jakby przypieczętowuje wieloletnie wysiłki Księdza, abp. Józefa Kupnego oraz lokalnej społeczności. Jak Ksiądz ją odbiera?
Jako historyczne wydarzenie nie tylko dla parafii, ale gminy, archidiecezji i kraju. Dla nas to wielki zaszczyt z dwóch względów. Po pierwsze, Mszy św. 9 września o godzinie 10 będzie przewodniczył metropolita wrocławski abp Józef. Po drugie, to niezwykłe miejsce odwiedzi głowa państwa. Wielu próbuje zakwestionować na tych ziemiach znaczenie cywilizacji chrześcijańskiej, która dała impuls do rozwoju i jest tutaj obecna od wieków. Obchody 1050-lecia chrztu, który przyjął Mieszko I, mają podkreślić polskie i chrześcijańskie korzenie na Ślęży. Ciągle musimy o nie walczyć, bo próbuje się nam je wyrwać.
Co to znaczy, że próbuje się je wyrwać?
Pamiętamy, że neopogaństwo zaplanowało dewastację kościoła na szczycie. Zapobiegliśmy temu, choć nie było łatwo. Rzucano nam kłody pod nogi. Sytuację określiłbym jako naprawdę krytyczną. Musieliśmy odpierać ataki ze strony nieprzyjaciół Kościoła. Wydawało się, że sprawa jest nie do rozwiązania. W tym trudnym położeniu nasz arcybiskup swoją mądrością w decydujący sposób doprowadził kościół na szczycie Ślęży do rekonsekracji. Ona przypieczętowała obecność chrześcijaństwa na wspaniałej górze. Chcę w tym momencie podkreślić, że metropolita wrocławski wspierał mnie nie tylko finansowo, lecz także duchowo, za co mu bardzo dziękuję.
To ważne, że nie był Ksiądz osamotniony w walce o piękną i ważną świątynię w urokliwym miejscu. Dzisiaj Ślęża stała się celem nie tylko wycieczek krajobrazowych, ale i pielgrzymek. Kościół Nawiedzenia NMP to miejsce regularnej modlitwy, a w dodatku atrakcja turystyczna.
Przypominają mi się słowa śp. bp Józefa Pazdura: Pan Bóg działa przez człowieka. I ja tego doświadczyłem tutaj na Ślęży. Wielu dobrych ludzi przyczyniło się do tego wielkiego sukcesu. Kościół został uratowany.
Kto jeszcze pojawi się 9 września na obchodach 1050-lecia chrztu Polski?
Będą biskupi pomocniczy z Wrocławia: Andrzej Siemieniewski i Jacek Kiciński. Przybędzie bp Ignacy Dec, ordynariusz diecezji świdnickiej, który także mnie wspierał w działaniach na rzecz ocalenia kościoła. Pojawią się także władze województwa z wojewodą dolnośląskim na czele. Zapraszamy każdego, kto tylko może przyjechać. Nie wiemy jeszcze, jak prezydent zdobędzie szczyt Ślęży. Niektórzy mówią, że wejdzie pieszo.
Pewnie nie było łatwo o obecność głowy państwa.
Zaproszenie na ten jubileusz do prezydenta Andrzeja Dudy zostało wysłane przez metropolitę wrocławskiego, wojewodę dolnośląskiego i burmistrza Sobótki. Prezydent odpowiedział pozytywnie. Objął wydarzenie patronatem i zadeklarował przyjazd. Dlatego cieszę się, że wspólnymi siłami udało się doprowadzić do uroczystości. A warto wspomnieć, że Ślęża w jakiś sposób wykracza poza granice naszej ojczyzny. Pamiętamy, że na szczycie przed rokiem modlił się ks. kardynał Joachim Meissner, przyjaciel papieża Benedykta XVI.
Nie zmienia to faktu, że wciąż musi się Ksiądz zmagać z nieprzychylnymi ludźmi. Są tacy, którym ciągle nie na rękę jest coraz mocniejszy kult Matki Bożej i Chrystusa na Ślęży.
To prawda, ale Jezus obdarza nas wytrwałością w działaniu i umacnia. Ta uroczystość 9 września to wisienka na torcie dla Pana Boga. Obecność głowy państwa i pasterza kościoła wrocławskiego pokazuje, że Chrystus wyraźnie króluje na szczycie. Ta góra należy do Niego.
Góra, którą coraz częściej nazywa się dolnośląskim Taborem.
Nawiązujemy do aforyzmów Angelusa Silesiusa, który wędrował w pielgrzymkach do Barda, do Krzeszowa i innych ważnych dla chrześcijaństwa miejsc w okolicy. Śląski poeta religijny doby baroku, który pisał utwory apologetyczne, pieśni religijne i aforyzmy o mistycznym zjednoczeniu z Bogiem podpowiedział nam trochę to określenie. Góra Tabor często wspominana jest w Starym Testamencie jako miejsce ważnych wydarzeń w historii Izraela. Mam cichą nadzieję, że Ślęża stanie się taką górą dla naszej archidiecezji.
Myślę, że to porównanie może także dotyczyć nieprzypadkowo Przemienienia Pańskiego. Na Taborze Pan Jezus przemienił się w obecności swoich uczniów. Pokazał im swoją chwałę. I teraz w cudem ocalonym kościele także przemienia się dla przybywający pielgrzymów, Jego wyznawców, Jego współczesnych uczniów i przemienia ich serca. Tutaj Bóg przemienił się również w postaci tej świątyni, która powstała z gruzów, w postaci rekonsekracji.
Doskonała myśl! I dotyczy to nie tylko społeczności lokalnej, ale całego Śląska, Polski i chrześcijaństwa. A więc zapraszamy na naszą górę Przemienienia Pańskiego!
Kościół na szczycie Ślęży Maciej Rajfur /Foto Gość