Na sali Multikina w Pasażu Grunwaldzkim na specjalnym pokazie premierowym filmu "Wołyń" wolnych miejsc nie było zbyt wiele, a jeśli już to te, z których oglądanie na dużym ekranie nie jest wielką przyjemnością. Blisko 300 osób skorzystało z naszego zaproszenia. Dziękujemy za Waszą obecność.
Pokaz specjalny filmu "Wołyń" to nie pierwsza wspólna inicjatywa "Gościa Wrocławskiego" i Multikina. Nasze propozycje, oprócz oglądania filmu, obejmują również prelekcje związane tematycznie z obrazami. Tym razem gościliśmy Stanisława Srokowskiego, człowieka, który miał nieoceniony udział w filmie "Wołyń". To na podstawie jego zbioru opowiadań "Nienawiść" Wojciech Smarzowski stworzył scenariusz. Pan Stanisław stał się również głównym konsultantem merytorycznym filmu, pilnując, żeby to, co widzimy na ekranie, było zgodne z historią. W czasie powstawania filmu był w stałym kontakcie z reżyserem, doradzał, konsultował tak, aby film wiernie odtworzył tragiczną rzeczywistość.
Stanisław Srokowski jeszcze przed rozpoczęciem seansu przybliżał widzom zwięźle historię, która prowadzi do filmu. Opowiadał, czym są Kresy Wschodnie, co się tam stało, czy wiedza o Kresach jest w Polsce wystarczająca i jaką rolę pełni film.
Na początku tłumaczył, jak wielkie znaczenie dla Rzeczpospolitej Polskiej miały Kresy Wschodnie. Wyjaśniał, że przed wojną stanowiły one 52 proc. terytorium Polski. Stanowiło je aż 8 województw. Zaznaczył, że ludobójstwo, które dokonało się w latach 40. XX w., objęło siedem województw, a nie tylko województwo wołyńskie.
- Wbija nam się do głów od jakiegoś czasu, że zbrodnia wołyńska dotyczy 1943 roku. Jest to pogląd fałszywy. Początek zbrodni nie dotyczy Wołynia. Początek ludobójstwa ma miejsce 1 września 1939 roku. W tym samym dniu, gdy Niemcy napadły na Polskę, w dużej części województw kresowych - głównie tarnopolskiego, lwowskiego i stanisławowskiego - zaczęły się mordy - mówił. Podkreślił, że miały one wówczas charakter jednostkowy. Mordy masowe rozpoczęły się w momencie napadu Sowietów, 17 września 1939 r., i objęły głównie województwo tarnopolskie, przede wszystkim powiaty Buczacz, Brzeżany i Podhajce. - Do mniej więcej końca września 1939 r. zostało wymordowanych kilka tysięcy Polaków - tłumaczył.
Prelegent mówił o tym, że z czasem ludobójstwo "przemieszczało" się na północ w kierunku Wołynia. - Dochodzi tam w 1942 r., a w 1943 r. Wołyń płonie i leje się krew - mówił. Od lutego do listopada wymordowanych zostało 60 tys. Polaków. Szczyt przypadł na tzw. Krwawą Niedzielę, 11 lipca 1943 r., gdy wycięto w pień mieszkańców 99 miejscowości.
Pół godziny przed seansem sala był już dość mocno wypełniona. W momencie rozpoczęcia filmu miejsca wolne zostały w zasadzie tylko w pierwszym rzędzie Karol Białkowski /Foto Gość Po historycznym wstępie S. Srokowski opowiadał o swoich kontaktach z Wojciechem Smarzowskim, reżyserem filmu. Podkreślił, że rozmowy zaczęły się pięć lat temu. - Powiedział mi, że chce zabrać się do filmu, którego w Polsce jeszcze nigdy nie było, i że przeczytał moje opowiadania "Nienawiść" i one go mocno poruszyły i mocno wpłynęły na kształt obrazu, który w sobie nosił. Kiedy przeczytał moją książkę, zrozumiał, że znalazł materiał, który daje mu taką dźwignię, która będzie go podnosić w tym filmowym planie, znalazł fundament, na jakim się oprze - opowiadał.
Podczas spotkania autor "Nienawiści" próbował się zorientować, czy reżyser ma odpowiednią wiedzę, by taki film stworzyć. - To jest rzecz niebywała w polskiej kinematografii, żeby dźwignąć tak niesamowicie skomplikowany, a jednocześnie tak głęboki, paraliżujący, a przy tym tak piękny problem, jakim były Kresy - zaznaczył. Podkreślił, że przed W. Smarzowskim było kilku, którzy prosili o pomoc przy stworzeniu filmu, ale w ocenie pana Srokowskiego, nie mieli na to odpowiedniej wiedzy i pomysłu na prowadzenie fabuły filmu. - Smarzowski ujął mnie jednym, ogromnym ładunkiem intelektualnym. Tym, że ogarnąć chciał całość problemu. To bardzo trudne dać optymalny obraz rzeczywistości w filmie - dodał.
Na zakończenie zauważył, że Polacy są jedynym narodem, który przeżył trzy ludobójstwa w czasie II wojny światowej - niemieckie, sowieckie i ukraińskie. Podkreślił, że dwa pierwsze są obecne w kulturze. Dużo mniej w świadomości istnieje zbrodnia wołyńska.
Posłuchaj całej prelekcji Stanisława Srokowskiego:
Po filmie uczestnicy seansu mogli zadawać pytania i kupić książki S. Srokowskiego.
A oto jeden z komentarzy z naszego profilu na Facebooku, podsumowujący film "Wołyń" i wrażenia jakie wywołuje (pisownia oryginalna):
"Zobaczyłam to o czym niewiele słyszałam. Zachowanie ludzi w tym filmie, a więc i na Wołyniu w czasie wojny, było wstrząsające. Sposoby mordowania nie mieszczą się w mojej głowie. To kompletny upadek człowieka. Poczułam się załamana i bezradna wobec ogromu zła. Nasunęły mi się podoba też obrazy z czarnego marszu, które miały miejsce w ostatnich dniach, wojna na bliskim wschodzie, fala uchodźców, terroryzm. Kiedy wreszcie ludzie zmądrzeją i miłość stanie się dla nich rzeczywistością, a nie tylko deklaracją czy może pustym słowem? Myślę, że film ten, kto oprócz innych, stawia pytanie o człowieczeństwo przed każdym z nas. Szacunek dla twórców za odwagę i przedstawienie w tak wymowny sposób wydarzeń wołyńskich".
A ten z Twittera:
#Wołyń dzięki @GoscWroclawski . Najgorsze jest jednak to, że film pokazuje prawdę... :| Wymowne było milczenie opuszczających salę...
— Wojciech Iwanowski (@WojtekIwanowski) 7 października 2016