Nowy numer 15/2024 Archiwum

Kilka pęcherzy i masa pięknych wspomnień

Małgorzata Wojtaczka jako pierwsza Polka zdobyła biegun południowy, przechodząc samotnie 1200 km przez najzimniejszy, najbardziej suchy i wietrzny kontynent. Podróżniczka spod Wrocławia opowiada o 69-dniowym marszu przez Antarktydę.

25 stycznia 2017 roku Małgorzata Wojtaczka stanęła na biegunie południowym. Tym samym została pierwszą Polką i jedną z kilku kobiet na świecie, które dotarły w to miejsce, pokonując dystans od brzegu Antarktydy. Przeszła największą lodową pustynię świata samotnie i samodzielnie, bez asysty i wsparcia z zewnątrz.

Przez ponad 2 miesiące nie spotykała dosłownie żywej duszy, żadnej zwierzyny, żadnego człowieka, żadnej rośliny. Tylko biel i od czasu do czasu skały. Dzień w dzień.

- Nigdy się nie nudziłam. Tam, wbrew pozorom, ciągle wszystko się zmienia. Same chmury dostarczają dużo przeżyć. Tworzą imponujący spektakl kształtów i barw. Wszystko jest bardzo dynamiczne - opowiada Małgorzata Wojtaczka.

Jej wyobrażenie Antarktydy się sprawdziło. - Taką ją zapamiętałam z różnych filmów przyrodniczych - dodaje.

Dolnoślązaczka od kilku lat „chorowała” na biegun południowy. Najpierw taka wyprawa wpadła jej do głowy w formie marzenia, którego raczej nie uda się zrealizować.

- Jednak im dłużej myślałam o wnętrzu Antarktydy, marzenie przeradzało się w wielką chęć realizacji - stwierdza M. Wojtaczka. Przyznaje, że nie dążyła do czegoś najbardziej ekstremalnego i spektakularnego, ale marzyła po prostu o długiej wyprawie.

- Bo tydzień, czy dwa to za mało, by oderwać od tego, co zostawiamy w cywilizowanym świecie, od obowiązków, od codziennej gonitwy, pośpiechu. Po takiej podróży jestem na to bardziej wyczulona. Wiem, że znowu wkroczyłam w szybkie życie. Dużo telefonów rozmów, terminów. To męczące. Na białej pustyni byłam od tego wolna. „Sam na sam” ze sobą - tłumaczy podróżniczka.

Przyznaje, że lubi polarne klimaty, śnieg, zimno oraz wysiłek fizyczny. A do serca Antarktydy pchała ją ciekawość. Samotność zaś, jak twierdzi, wcale jej nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie.

- Nie jestem typem samotnika. Mam dużo znajomych. Często wyjeżdżam w podróż z kilkunastoma osobami. Po jaskiniach także nie chodzę samotnie. Nie stronię od ludzi, ale lubię po prostu czasem pobyć sama - wyjaśnia.

Małgorzata mieszka w małej wiosce pod Wrocławiem, gdzie nie ma sklepu, apteki, ani kościoła.

- Szczerze mówiąc, nie tęskniłam za cywilizacją, czy za ludźmi. Oczywiście, miałam świadomość, że po dwóch miesiącach wrócę. Każdemu przyda się czasem taki reset od codziennej gonitwy - kwituje podróżniczka.

A o czym myślała w czasie wyprawy? Na początku pojawiła się jakaś niepewność. Czy uciągnie te 120-kilogramowe sanki. Bała się, że ogrom przygotowań pójdzie na marne już w pierwszym dniach. Że przyjdzie huraganowy wiatr, który potarga jej namiot, że skręci nogę lub złamie nartę.

- Obawiałam się samotnego pokonywania szczelin, bo nie miałam na kogo liczyć. Wcześniej czytałam dużo literatury, dużo opisów wypadków. Ale do ryzyka i niebezpieczeństwa człowiek się przyzwyczaja, więc im dłużej to rozważałam, tym mniej straszne mi się wydawało - przyznaje Małgorzata.

Bardzo wiele zależało od warunków pogodowych. Na początku było -15, -20 stopni Celsjusza, przez ostatni tydzień przy samym biegunie temperatura spadała do - 35 stopni. Przy wietrze odczuwalna ok. - 40.

Gdy panowała niekorzystna pogoda, a wokół trudny teren, jej myśli koncentrowały się tylko na drodze. Przy słabej widoczności właściwie cały dzień patrzyła na kompas i pilnowała trasy, żeby nie zboczyć.

- Kiedy wszystko, co nas otacza, jest białe, wystarczy postawić dwa kroki i nie czujemy, że już idziemy w innym kierunku. Przy chmurach na horyzoncie mamy punkt odniesienia. Jeśli jednak nad nami ścieli się bezchmurne niebo lub otacza nas mgła, trzeba ciągle pilnować kursu na kompasie. Chwila nieuwagi i można kręcić się w kółko - wyjaśnia Dolnoślązaczka.

Wtedy nie ma czasu na jakieś specjalne rozmyślania. Jednak przy ładnej, korzystnej dla wędrownika pogodzie... (ciąg dalszy na str. 2)

Kilka pęcherzy i masa pięknych wspomnień   Na biegunie południowym (materiały przysłane zaraz po przylocie) ALE dla SamotnieNaBiegun.pl

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy