Uwielbienie? - Nie chodzi tu jedynie o śpiewanie, klaskanie i granie na instrumencie. Jeśli będę kogoś bezinteresownie kochać, to inni ludzie będą w tym widzieć miłość Boga - mówi Tierri Terry, gość wrocławskiej konferencji "Życie czciciela", doktor teologii.
Celem konferencji " Życie czciciela", która odbyła się 4 i5 marca we Wrocławiu, było uczenie się od Jezusa uwielbienia Ojca, szukanie zrozumienia, jak na co dzień być prawdziwym czcicielem i oddać Ojcu cześć w Duchu i w prawdzie. Zapytaliśmy prezentów tej konferencji, czego najbardziej ich zdaniem brakuje współczesnym chrześcijanom w modlitwie uwielbienia i jak powinni na nią spojrzeć?
- Mówi się, że w kulturze zachodniej uwielbienie musi się łączyć z muzyką i śpiewaniem, ale to nie wszystko. Jeśli jesteśmy w łączności z Duchem Świętym, Tchnieniem Boga, to już jest to akt uwielbienia - mówi Terri Terry, doktor teologii, muzyk i wykładowca ze Stanów Zjednoczonych.
Podkreśla, że kiedy Jezus chodził po ziemi, jego sposobem uwielbiania nie było jedynie śpiewanie, ale po prostu bycie dobrym dla ludzi. On miał serce Boga, którym kochał ludzi i swojego Ojca. Była to również miłość do Słowa. - Jezus uwielbiał swoją bezinteresowną miłością do Boga Ojca i do ludzi. Moje uwielbienie jest naśladowaniem Jezusa w bezinteresownej miłości do innych bez względu na to, czy jest na tę miłość odpowiedź. Bóg ukochał nas, zanim myśmy Go ukochali. Nie chodzi tu jedynie o śpiewanie, klaskanie i granie na instrumencie. Jeśli będę kogoś bezinteresownie kochać, to inni ludzie będą w tym widzieć miłość Boga - tłumaczy Amerykanka.
Dodaje przy tym, że jedną z rzeczy, których uczy, jest potrzeba poznania Słowa Bożego, aby móc nim uwielbiać.
- Kiedy śpiewamy i znamy Słowo Boże, zostajemy umocnieni nim i staje się ono częścią nas. A kiedy staje się częścią nas, wtedy głoszenie Słowa staje się autentyczne - podsumowuje Tierri Terry.