Nie wyruszamy z obowiązku, nie wyruszamy, by przeżyć fantastyczną przygodę, ale z miłości - mówił ks. Krzysztof Tomczyk na progu 41-kilometrowej EDK wyruszającej z Góry do Głębowic.
– Mamy na liście 175 osób, dużo więcej niż rok temu – zauważyła Michalina Stopka. – Około 50 osób z Góry, ok. 50 osób z okolic Głębowic, są ludzie z Wińska, Wołowa, jest ktoś z Poznania, z Brzegu Dolnego. Część uczestników idzie już po raz drugi.
– Drogi, na które zaprasza nas Bóg, są zaskakujące – mówił ks. Łukasz Romańczuk, witając na Mszy św. w kaplicy św. Faustyny w Górze śmiałków ruszających na wędrówkę. – Nie są to drogi łatwe i przyjemne; aby dojść do celu trzeba bardzo wiele trudu. Pierwsze kroki, jakie trzeba uczynić w odpowiedzi na Boże zaproszenie, to obecność. Jesteśmy tu…
– To ma być droga ekstremalna. Ona ma boleć – podkreślał w homilii ks. Krzysztof Tomczyk. Wspominał łzy, widoczne w oczach wielu osób a finiszu ubiegłorocznej EDK. – Ja sam wówczas powiedziałem do swojego proboszcza: to była pierwsza i ostatnia EDK w moim życiu. A jednak w tym roku z kilkoma osobami od 3 miesięcy zaczęliśmy przygotowywać się do drogi, podejmując dłuższe spacery. Przygotowywaliśmy się do tego, by umieć pokonywać słabości pokusy...
Ks. Krzysztof przypomniał biblijne wezwanie do słuchania Boga, jedynego Pana, i przykazanie miłości Boga oraz bliźniego. – EDK dla każdego z nas będzie nie tylko drogą pod górę, ale będziemy mogli w tym czasie wsłuchiwać się w to, co Pan Bóg poprzez swojego Syna Jezusa Chrystusa będzie nam podpowiadał. Może podczas tej Drogi Krzyżowej niejeden z nas usłyszy od Jezusa Chrystusa, byśmy pomogli Mu w czasie pierwszego upadku, może wielu z nas usłyszy, by stać się Szymonem, który pomoże dźwigać krzyż Chrystusowi, albo – by stać się Weroniką, która będzie potrafiła otrzeć pot z Jego twarzy – zauważył. Podkreślił, że choć w EDK nie idzie się w zwartej grupie, to jednak uczestniczy się w niej we wspólnocie Kościoła. To też jest czas na miłość bliźniego. – Nie wyruszamy z obowiązku, nie wyruszamy by przeżyć fantastyczną przygodę, ale z miłości – mówił.
Wśród osób, które stanęły na trasie do Głębowic po raz drugi, znalazł się pan Wojciech z córką. – Z EDK jest jak z pielgrzymką; gdy raz się pójdzie, ma się ochotę na więcej… Na pewno decydując się drugi raz, człowiek wie, czego się spodziewać, wie, gdzie może dopaść kryzys… – mówi pani Katarzyna. – Na każdą stację mam jakąś intencję; ledwo starczyło stacji – dodaje pan Wojciech. – Jedna z nich dotyczy wszystkich, którym kiedykolwiek obiecałem modlitwę.
Róża, Ewelina i Asia z Wołowa wyruszyły po raz pierwszy, zachęcone przez znajomą.
– Jest spora obawa, ale i chęci duże. Chcemy przybliżyć się do Boga w nieco innych niż zwykle warunkach – mówią.
Marta, idąca z okazałym krzyżem, pochodzi z Głębowic – EDK prowadzi ją więc w stronę domu. – To był taki duchowy zew. Czułam, że powinnam pójść – tłumaczy.
Uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej mieli podczas wędrówki dodatkową motywację. Już „na starcie” odwiedził ich ks. Jarosław Olejnik, proboszcz parafii pw. NMP z Góry Karmel w Głębowicach, zapewniając, że u celu już unoszą się… smakowite zapachy. Parafianie z Głębowic tradycyjnie szykują dla pielgrzymów iście królewskie śniadanie. Zachęcił, by przeżywać EDK jako formę włączenia się w trwającą właśnie inicjatywę „24 Godziny dla Pana”.
Do celu doszło ok. 120 osób.
Tymczasem trwają zapisy na kolejne EDK w naszej archidiecezji. Więcej TUTAJ.
Zobacz ZDJĘCIA.