Palmy wileńskie - w tym dzieła pań z Cichej Nowinki - pisanki i świąteczne dekoracje stołu można będzie oglądać od poniedziałku w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu.
Dr Anna Haratyk z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego od dziecka pasjonuje się pisankami. Ma ich w domu… ponad 1000. Fascynacja z czasem zmieniła się w pasję kolekcjonerską. – Gdzie wyjeżdżam, tam rozglądam się za pisankami, niezależnie od pory roku. To taka trochę „pisankowa turystyka” – mówi. – Za najpiękniejsze, najciekawsze uważam pisanki wykonane techniką batikową w Karpatach Wschodnich – na Huculszczyźnie oraz na Bukowinie w Rumunii. W Polsce interesujące są na pewno te z Opolszczyzny, zdobione techniką rytowniczą. Mam też w zbiorach kilka kopii jajek Fabergé – „carskich” jajek, wyrobów o charakterze właściwie jubilerskim.
Palmy dołączyły do pisankowej pasji nieco później. – W 1996 r. po raz pierwszy trafiłam na Wileńszczyznę. Zaczęłam rozglądać się za palmami, „tropić” ich twórczynie. Trafiłam do wsi Ciechanowiszki – jednej z miejscowości w okolicach Wilna, gdzie są wykonywane. Znajduje się tam Izba Palm i Użytku Codziennego – mała chatka, przy której działa zespół Cicha Nowinka, skupiający panie wykonujące palmy. Odtwarzają one tradycyjne wzory, wykonują także współczesne wersje. Zespołem kieruje pani Janina Norkūnienė.
A. Haratyk wyrusza co roku do Wilna ze studentami (głównie studentkami) pedagogiki. Dziewczyny odbywają praktyki pedagogiczne w polskim przedszkolu, w polskich klasach szkoły w Wilnie, a przy okazji mają okazję poznać kultywowaną na Wileńszczyźnie kulturę. Uczestniczą też zawsze w warsztatach palmiarskich w Ciechanowiszkach.
– Trzeba powiedzieć o dwóch rodzajach palm – obrzędowych, które robiono tradycyjnie od stuleci, oraz dekoracyjnych, znanych dziś jako „wileńskie”. Te drugie wykonuje się, a właściwie „wije”, od ok. 150 lat, od 2 poł. XIX w. – mówi pani Anna. – Obrzędowe były wykonywane najczęściej z gałązek wierzbowych lub brzozowych, z wykorzystaniem gałązek jałowca, ewentualnie z dodatkiem przylaszczek. Były wtykane za belkę stropową w izbie. Wierzono, że chronią domowników przed chorobami, nieszczęściami. Miały również chronić zwierzęta – poklepywano nimi krowy wychodzące po raz pierwszy wiosną na pastwisko. Części palm zakopywano w pierwszą przeoraną bruzdę na wiosnę. Czasem używano nawet palmy jako środka wychowawczego wobec nieznośnych dzieci – pewnie z przekonaniem, że się w końcu poprawią, jeśli oberwą święconą palmą. Towarzyszyły ludziom do następnej Środy Popielcowej. Wtedy o poranku palmy były palone, we wcześniej, dokładnie wysprzątanym piecu. Popiół wsypywano do zabudowań gospodarczych, do uli.
Palmy ozdobne, zwane obecnie wileńskimi, są bardziej dekoracyjne. Umieszczano je zwykle w tzw. świętym kącie w chacie – tam, gdzie znajdował się święty obraz, krzyż, świece.
– Taka palma ma zawsze trzon z leszczyny – ponieważ ta roślina ma odpowiednie gałęzie, w formie prostych tyk. Trzeba ściąć je w odpowiednim momencie, wysuszyć, czasem okorować – wyjaśnia A. Haratyk.
Z leszczyną związana jest zresztą pewna legenda. Otóż gdy Święta Rodzina uciekała do Egiptu przed prześladowaniem, szukała schronienia wśród drzew. Nie znalazła go pod gałęziami osiki – drzewo odmówiło pomocy, bojąc się Heroda. Przygarnęła za to uciekających leszczyna. W nagrodę za udzielone schronienie Matka Boża uprosiła leszczynie szczególny dar: jest ona odtąd bezpieczna od piorunów. Nigdy w nią nie uderzają. Jej gałęzie rosną też zawsze proste. Natomiast strachliwa osika wciąż trzęsie się z przerażenia.
Anna Haratyk z palmami Agata Combik /Foto Gość
Tak więc leszczynowy patyk jest w szczególny sposób godzien, by posłużyć do wykonania palmy. – A palmę się „wije” – wyjaśnia pani Anna. – Wicie zaczyna się od góry, wykonując najpierw wierzchołek – tzw. miotełkę ze specjalnych gatunków traw, trzcin. Do wykonania dalszej części palmy wykorzystuje się na przykład tymotkę lub drżączkę – trawę z takimi dzwoneczkami, nazywanymi łzami Matki Bożej. Palmę wije się od góry z różnych materiałów, mocując je jedną, długą, mocną nicią.
Nie jest to łatwe. Palmiarki zwykle trzymają nić w lewej kieszeni, prowadząc przez kark – by była naciągnięta. Trzymają nić w prawej ręce, a w lewej palmę – to nią trzeba odpowiednio obracać, dokładając kolejne rośliny.
Najpierw jednak, nim nastąpi „wicie”, trwa długie gromadzenie odpowiednich materiałów. Palmiarki w ciągu letnich miesięcy zbierają rozmaite kwiaty, zioła. Niektóre wysiewają, inne znajdują na pobliskich łąkach, w lasach. Trzeba przy tym wiedzieć, kiedy jaki gatunek ściąć – by kwiat był nie za mało ani nie za bardzo rozwinięty, miał odpowiednią wilgotność. Zebrane materiały suszy się – często na stryszkach, powiązane w pęczki – a następnie farbuje (choć niektóre panie preferują barwy naturalne).
Jak mówi pani Anna, każda palmiarka ma swój niepowtarzalny styl – jej dzieło nie musi być podpisane, by można było je rozpoznać. – Twierdzą, że aby zrobić dobrą palmę, trzeba usiąść w spokoju. Wkładają w pracę swoje serce – dodaje.
I tak powstają palmy wałeczkowe – w formie prostego walca, udekorowanego na kształt kobierca ziołami, kwiatami ułożonymi w pasy, wzory geometryczne; palmy figuralne – z małymi bukiecikami wmontowywanymi po bokach, delikatne palmy rózeczkowe, wieńcowe (jakby piętrowe bukiety), a także zdobione wałeczkami, bombkami, pawimi oczkami. Bywają również palmy płaskie – do dekorowania obrazów, przystosowane do przyłożenia do ściany. Niektóre zamiast pióropusza na górze mają zwieńczenie na kształt kopułki czy ula. Bywają także, choć rzadko, palmy z bibuły – czasem zanurzane dla trwałości w wosku. Teresa Michalkiewicz z zespołu Cicha Nowinka wykonuje również palmy-olbrzymy. Rekordzistki mają wysokość budynku – a materiały do nich palmiarka zwozi wozami…
Oprócz tymotki czy drżączki, w palmach znajdziemy na przykład kolorowy zatrwian, krwawnik, buracznik, śmierdziuchę, liczne nieśmiertelniki i osty, chrobotek reniferowy.
– Wicie palm to w okolicach Wilna głównie kobiece zajęcie, choć panowie w tym gronie też się zdarzają. Niedawno palmiarki z Cichej Nowinki obchodziły 20-lecie swojego zespołu – wspomina A. Haratyk. – Na uroczyste okazje i występy panie mają stroje z zielonymi gorsetami i spódnicami. Zespół powstał wokół palm, ale panie również śpiewają, prowadzą warsztaty kulinarne – uczyły nas na przykład robienia cepelinów oraz przygotowywania ziołowych maści. Wszystkie są osobami polskiego pochodzenia, natomiast swoje programy artystyczne prowadzą po polsku, litewsku, białorusku. Gościły jakiś czas temu w swojej skromnej izbie panią prezydent Litwy.
Dla naszych wrocławskich studentek spotkanie z nimi jest bardzo inspirujące. Dziewczyny wyruszają do Wilna zwykle w okolicach Wielkanocy (tuż przed lub tuż po), a przed wyjazdem organizują akcję charytatywną – zbierają materiały papiernicze, zabawki, książki, które posłużą dzieciom z polskiego przedszkola i szkoły. Prowadzą też zbiórkę pieniężną na rzecz Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie, założonego i prowadzonego przez s. Michaelę Rak. Przywożą do domu mnóstwo wrażeń i… własnoręcznie zrobioną palmę wielkanocną. – Przynajmniej raz w życiu warto ją wykonać – mówi A. Haratyk.
W Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu przy pl. Kościuszki 10 palmy i rozmaite świąteczne dekoracje można będzie oglądać od poniedziałku 26 marca od 10.00 na wystawie przygotowanej m.in. we współpracy z Towarzystwem Miłośników Haftu oraz Towarzystwem Przyjaciół Grodna i Wilna.
Świątecznie przystrojony stół - dzieło Towarzystwa Miłośników Haftu Ryszard Sławczyński