Wśród straganów sprzedających biało-czerwone gadżety mijaliśmy grupy młodszych i starszych miłośników piłki nożnej. My z krzyżami mijaliśmy ich w milczeniu - wspomina Arkadiusz Cichosz.
Buntowałem się zawsze przed nazywaniem "ekstremalną" drogę krzyżową tylko ze względy na jej formę. Przecież z powodu samej tylko treści, każda droga krzyżowa jest "ekstremalna". Rozważanie cierpienia i śmierci kogoś, kogo kocham to jest (a przynajmniej powinno być) zawsze ekstremalne przeżycie. Od lat jednak ciągnęło mnie, aby przeżyć to nabożeństwo w takiej formie jaką proponuje EDK. W tym roku podjąłem decyzję po raz pierwszy. Mimo wielu przeciwności i walki między sercem i rozumem, ruszyłem.
Pierwsze kilometry EDK połączyły nam się z trasą kibiców na mecz Polska - Nigeria. Wśród straganów sprzedających biało-czerwone gadżety mijaliśmy grupy młodszych i starszych miłośników piłki nożnej. My z krzyżami i w milczeniu, budziliśmy chyba przeciwne emocje, bo na chwilę milkły rozmowy a kilka razy padło w naszą stronę "Szczęść Boże!" czy "powodzenia!". Ale czy droga krzyżowa Jezusa nie przebiegała w podobnych klimatach? Miasto szykowało się na święto i tylko gdzieś tam jakiś Skazaniec szedł na Golgotę. Wrocław w miniony piątek czy Jerozolima w tamten Wielki Piątek, tak naprawdę niewiele się różnią. Prosiłem w modlitwie, aby w radości i bezpieczeństwie wszyscy miło spędzili ten wieczór, ale także aby choć przez chwilę pomyśleli, że jest piątek, że Wielki Post, że niesiemy krzyż…
Droga dość szybko opuściła radosne biało-czerwone tłumy. I od kościoła do kościoła EDK postępowała naprzód. Pojawiało się zmęczenie. Nasza grupa, zaczęła się uszczuplać. Pojawiły się wątpliwości, że przecież po co w ogóle idę? To nie ma sensu. Tydzień wcześniej miałem dość bolesną dolegliwość kręgosłupa a dzisiaj forsuję się na 50 km w nocy! Może zadzwonić po kogoś, aby mnie zabrał do domu? Lepiej teraz zrezygnować zanim będzie za późno? I wtedy modlitwa podczas rozważań EDK: "Jezu, bądź naszym mistrzem w oswajaniu emocji". Tak, to są emocje. Trzeba iść. I tak krok za krokiem razem z Tobą i Twoim krzyżem.
W chwilach zmęczenia Bóg na szczęście nie szczędził pocieszeń. Przygotował dla mnie przyrodę, która w nocy i nad ranem zaskakiwała. W środku nocy, gdy wschód słońca jeszcze jest daleko, koguty na wioskach już wiedzą, że niedługo będzie ranek i pieją. Jak na rozkaz! I znowu refleksja: kogut i jego pianie - tak bardzo związane z wydarzeniami pasyjnymi, tym razem przyprawiają o uśmiech i zachwyt nad cudem stworzenia. Za Długołęką zaczyna świtać. Idziemy przez las. Tam ponownie koncert budzących się ptaków, biegających wiewiórek i pracujących dzięciołów. Piękno wiosennego lasu przygotowane specjalnie dla mnie! Dziękuję wszystkim, którzy taką trasę dla nas przygotowali.
Przedostatnia stacja. Smardzów. Ostatnie kilometry trasy. Ponad 40 km w nogach. A moje kolano już daje znać, że nie będzie chciało współpracować i organizuje strajk. Została nas szóstka z kilkunastoosobowej grupy, która wychodziła z Wrocławia. Brakuje sił. A zostało jeszcze prawie dwie godziny marszu. "Jezu. Zanurzyłeś się w pustce. Pewnie nie było w niej nic, poza pragnieniami" - czytamy w modlitwie przy przedostatniej stacji. Moim pragnieniem Jezu jest, aby to już zakończyć. Ale skoro tyle już za mną, to nie mogę się teraz poddać. Ty też się nie poddałeś - dla mnie. Trzeba wytrwać. Musi boleć. I boli.
Oleśnica. Widać cel. Koniec. Po czternastu godzinach marszu. Przy wyjściu z Wrocławia, pięćdziesiąt kilometrów wcześniej, zapytano mnie dlaczego idę. Nie wiedziałem. Teraz też do końca nie wiem, choć znam siebie bardziej i wiem, że mogę na Tobie polegać. Że poruszysz mi serce kiedy będzie trzeba i postawisz przy mnie ludzi, którym będę mógł pomóc i którzy mi pomogą. Bo to szalony pomysł zostawić wszystko i poświęcić noc na EDK. W niepewność i czasem w ból. Ale to tylko namiastka tego jak powinno wyglądać nasze życie. Naśladowanie Chrystusa to szalony pomysł. Trzeba zostawić wszystko i poświęcić życie dla Jezusa. W niepewność i czasem w ból. I to nie tylko noc, nie 50 km. Życie nasze z Jezusem będzie ekstremalne albo żadne.