Nie utracić łaski czuwania

Bp Jacek Kiciński podczas Mszy św. w pierwsze liturgiczne wspomnienie błogosławionych sióstr męczenniczek elżbietańskich zachęcał, by - biorąc przykład z ewangelicznych panien mądrych - nie zapomnieć, że na przyjście Oblubieńca trzeba być zaopatrzonym nie tylko w lampy, ale również w oliwę, która sprawi, że płomień nie zagaśnie.

Na początku homilii bp Jacek podkreślił szczególną wagę - dla uczestników uroczystości i dla archidiecezji wrocławskiej - faktu, że po raz pierwszy w liturgii wspomniane były siostry męczenniczki elżbietańskie. Przypomniał, że dziękczynienie za ich beatyfikację trwa już niemal rok podczas comiesięcznych Mszy św. w katedrze wrocławskiej. - To dzisiejsze wydarzenie pokazuje, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. To, co powinno być nieznane i zapomniane, zostaje ogłoszone całemu światu. Dziesięć skromnych sióstr zakonnych ze Zgromadzenia św. Elżbiety, pełnych oddania Bogu i ludziom, zamordowanych bestialsko przez sowieckich żołnierzy, dziś staje przed nami i całym światem jako panny mądre i roztropne. One weszły na ucztę weselną i radują się chwałą nieba - zaznaczył.

Czytaj też o owocach beatyfikacji i zbliżającej się pielgrzymce do grobu bł. s. Acutiny w Krzydlinie Małej.

Nawiązując do liturgii słowa, przypomniał fragment 2. Listu do Koryntian. Zaznaczył za św. Pawłem, że nosimy w naszym ciele konanie Jezusa, dopełniamy Jego cierpienia. - To wielka tajemnica wiary, która próbujemy zrozumieć przez całe nasze życie. W słowach św. Pawła spełniają się słowa, które Chrystus wypowiedział do tych, którzy pragnęli iść za Nim: "Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje". Święty Paweł wskazuje na rzeczywistość, która była udziałem jego życia - zauważył.

Następnie, cytując fragment listu św. Pawła, mówił, jak ta rzeczywistość wyglądała realnie:

Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele (2 Kor 4, 8-10).

Biskup Jacek tłumaczył, że ta rzeczywistość objawia się nieustannie w życiu tych, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa i żyją Jego słowem. - Tak było w całej historii Kościoła, jest dziś i będzie do końca świata - podkreślił, nawiązując również do apologicznego "Listu do Diogeneta" z II w.:

Chrześcijanie przebywają na ziemi, ale są obywatelami nieba; kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują; są ubodzy, ale wzbogacają wielu; pogardzają nimi, a oni w tej pogardzie odnajdują chwałę; ubliżają im, a oni błogosławią; obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek; czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Ci, którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.

Przekonywał, że w kontekst tych słów wpisują się życie, powołanie i misja błogosławionych męczenniczek - s. M. Paschalis Jahn i 9 współsióstr. Odniósł się też do słów wypowiedzianych przez papieża Franciszka, który życie konsekrowane określił jako najbardziej radykalną formę naśladowania Jezusa Chrystusa. - Jest objawieniem miłości, jaką Bóg kieruje do każdego człowieka - mówił.

- Nasze błogosławione męczenniczki odpowiedziały miłością serca na wołanie Jezusa: "Pójdź za mną". Podjęły to trudne wyzwanie zaparcia się siebie samego i wzięcia krzyża dnia codziennego. Wybierając drogę życia zakonnego, zostawiły za sobą propozycje tego świata. Poszły za Chrystusem, każdego dnia przyjmując i odkrywając na nowo wartość Jego słowa. Można sobie postawić pytanie: czy siostry, wybierając tę drogę, zdawały sobie sprawę, jak wielki będzie to krzyż? Idąc za Chrystusem, przyjęły w swoim ciele również konanie Chrystusa. I to jest właśnie heroizm, świadectwo bycia oblubienicą Chrystusa aż do końca - kontynuował. - Jak Chrystus oddał swoje życie za nas, tak siostry męczenniczki oddały swoje życie za tych, do których zostały posłane - podkreślił.

Biskup Jacek zadał też pytanie, skąd siostry miały tyle Bożej miłości. - Odpowiedź jest bardzo prosta: bo to były panny roztropne. Gdy patrzymy na ich życie, widzimy, że była to jedna wielka wędrówka wiary na spotkanie z Oblubieńcem. Niosły ze sobą lampy napełnione oliwą. Lampą była wspólnota zakonna, oliwą - słowo Boże, a światłem była miłość do Boga i do ludzi - zauważył.

Kaznodzieja przekonywał też, że na naszych oczach i dziś spełniają się słowa z Listu św. Pawła i Listu do Diogeneta. - Idziemy na spotkanie Pana. Z jakimi my idziemy lampami, co jest oliwą naszego życia i co jest jego płomieniem? Lampa jest naczyniem, które jest szczelne, staje się użyteczna, gdy jest pełna. Naszą lampą jest rodzina czy wspólnota zakonna, oliwą jest słowo Boże, a płomień to miłość. Patrząc na nasze życie, wydaje się, że dziś mamy problem i z lampą, i z oliwą. Mamy problem z codziennym budowaniem wspólnoty i czuwaniem nad jej miłością. Dlaczego tak się dzieje? Bo dzisiejszy człowiek przestał myśleć o nadchodzącym Oblubieńcu i czasem stajemy się jak panny nieroztropne, które zatopiły się w codzienności. Zbytnia pewność siebie sprawiła, że drzwi na ucztę zostały zamknięte, a one zostały na zewnątrz. Utraciły łaskę czuwania - mówił.

Czego nas uczą błogosławione męczenniczki? Przypominają nam ważną prawdę - że pójście za Jezusem Chrystusem związane jest z zaparciem się samego siebie, wzięciem krzyża codziennego i współuczestnictwem w cierpieniu Jezusa. - Nasze życie to również wędrówka wiary na ucztę niebieską. W tej wędrówce ważna jest wspólnota - Kościół Chrystusowy. - Zróbmy wszystko, aby nasze lampy były gotowe, aby nigdy nie zabrakło oliwy, a płomień oświecał ciemności naszego życia. Obyśmy kiedyś usłyszeli: "Oto Pan młody nadchodzi" i na te słowa powstali i wyszli, byśmy byli gotowi na Jego spotkanie - zakończył.

Posłuchaj całej homilii:

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..