Tak twierdził prof. Ludwik Hirszweld. Nie dostał Nagrody Nobla ani za to, że stworzył podstawy nauki o grupach krwi (trzy podstawowe grupy oznaczył wcześniej Karl Landsteiner), ani za to, że wprowadził ich oznaczenie symbolami A, B, AB, i O przyjęte na całym świecie, ani za ustalenie czynnika Rh, ani za to, że odkrył przyczynę konfliktu serologicznego, ani... i tu by długo wymieniać.
Po wojnie mógł robić karierę w każdym kraju świata, jaki by sobie wybrał. Przyjechał jednak wraz żoną Hanną, pediatrą, na Ziemie Odzyskane, do Wrocławia. Mawiał, że na Zachodzie mają wszystko, a tu, w Polsce, tylko powojenne rany. Dlatego tu trzeba leczyć i tu kształcić lekarzy. Tadeusz Partyka był jednym z jego uczniów. Wybrał krwiodawstwo i krwiolecznictwo, choć w medycznej karierze był to boczny tor. Pod jego ręką Stacja, a potem Bank Krwi, który stworzył przy klinikach, rozwinęły krwiodawstwo na Dolnym Śląsku jak nigdy przedtem. I prawdopodobnie nigdy potem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.