Husyci byli uparci. Mimo gradu strzał i wytrwałości cystersów oraz ich sprzymierzeńców, przypuszczali kolejne szturmy na lubiąski klasztor.
Huk wystrzałów i bojowe okrzyki długo rozbrzmiewały nad starymi murami. Inscenizacja najazdu (na zdjęciu) zgromadziła 1 września tłum widzów. Wśród rycerzy broniących opactwa znalazł się pan Wiesław z Wilkowic, członek Konfraterni Rycerskiej Ziemi Leszczyńskiej. – Często uczestniczę w takich bitwach. Bywam m.in. pod Grunwaldem, gdzie walczę po stronie Krzyżaków – mówi, ocierając spoconą twarz. I tłumaczy, że łatwo nie jest, zbroja waży prawie 42 kg. A walczy się raz po tej, raz po innej stronie, często w zależności od stroju, broni, jaką się dysponuje.
Lżejszą rolę miał pan Robert, znany jako Johny, grający cystersa (akurat w nowiutkim habicie). – Należę do Stowarzyszenia Lubiąż – wyjaśnia. – Mamy wszyscy cysterskie stroje, stąd występujemy na takich imprezach, często przy okazji serwując grzaniec cysterski czy inne specjały. A habit jest bardzo wygodny.
Oprócz militarnych emocji na gości czekały m.in. atrakcje nawiązujące do średniowiecza i... uczestniczące w zlocie motocykle. Można było również zajrzeć do nie udostępnianych na co dzień zakamarków klasztoru – choćby biblioteki, ze śladami po regałach sprzed wieków.