WF do średniej?

Śledząc od kilku lat tematy podejmowane we wrześniu przez media można odnieść wrażenie, że obecność katechezy to jedyny i największy problem polskiej szkoły.

„Czy lekcje religii powinny odbywać się w salach szkolnych, czy tak jak chce tego szef ruchu własnego imienia w salkach katechetycznych, czy zapłata za te zajęcia nie powinna pochodzić z pieniędzy rodziców, by nie obciążać budżetu państwa oraz czy wliczać ocenę z religii do średniej, bo to przecież dyskryminacja, tych, którzy na religię nie chodzą?” – to tylko kilka z kwestii, jakie w rozmowie ze mną podniosła jedna z wrocławskich dziennikarek. Kilkanaście dni temu członkowie owego ruchu przed szkołami na naszym terenie rozdawali ulotki informujące jak zorganizować lekcje etyki (swoją drogą taką informacją dysponuje na pewno każdy dyrektor szkoły, więc po co marnować pieniądze na druk i lasy na papier?).

Po pierwsze – myślałem, że czasy, w których sprawujący władzę wiedzieli lepiej co jest dobre dla wszystkich obywateli bezpowrotnie minęły. Wydawało mi się, że rodzice sami mają prawo decydować w duchu jakich wartości ich dziecko zostanie wychowane i wierzyłem mocno, że jeśli jakaś ich część pisze na początku każdego roku szkolnego, że chce by ich dzieci poznawały naukę Jezusa Chrystusa osoby tak głośno walczące o tolerancję to stanowisko będą tolerować. Po drugie – jeśli dobrze pamiętam edukacja w naszym kraju nie utrzymuje się ze składek członkowskich takiej czy innej partii, a z podatków zwyczajnych obywateli, którzy znowu mają prawo poprosić, by cząstkę z tych podatków przeznaczyć na pokazanie dzieciom nie tylko że 2+2= 4, ale także wskazanie tego, co w życiu jest ważne i o co ich zdaniem warto walczyć. I po trzecie w końcu lekcje religii to także poważny ładunek wiedzy, którą katecheci mają obowiązek przekazać. Wiara chrześcijańska panie P. angażuje także rozum i jako starszy ode mnie student tej samej co ja katolickiej uczelni powinien pan to wiedzieć. Swoja drogą dlaczego nikt nie pyta czy do średniej wliczać ocenę np. z wychowania fizycznego. Tutaj dopiero możemy mieć do czynienia z dyskryminacją. Nie wiem czy dziś w biegu na 100 m. byłbym w stanie zejść poniżej 9 sekund i czy w skoku wzwyż pokonałbym 1,5 m. Jednak teoretyczną wiedzę na temat biegania i skakania mam opanowaną. Dlaczego zatem ktoś ocenia nie to co wiem, ale to jak szybko biegam czy jak wysoko skaczę? Przecież w wielu przypadkach to tylko kwestia predyspozycji i osobistych uwarunkowań. Nie dla dyskryminacji wolniej biegających!


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..