Opiekunki dziedzictwa św. Jadwigi potrzebują pomocy. Trzebnickie opactwo, wzniesione w miejscu XIII-wiecznego, ufundowanego przez Henryka Brodatego z inspiracji jego świętej małżonki, wymaga poważnego remontu.
Tak naprawdę klasztor potrzebował ratunku wielokrotnie i… zawsze w porę go otrzymywał – a to dzięki siostrom boromeuszkom. Od ponad 150 lat gospodarzą w Trzebnicy, godnie zastępując swoje poprzedniczki, cysterki. Tym razem same nie poradzą sobie z ogromem nie cierpiących zwłoki prac. – To był najwyższy czas, by je rozpocząć – mówi Krystyna Klamińska, prezes Fundacji dla Ratowania Klasztoru św. Jadwigi Śląskiej „By służyć”, opowiadając o rozpoczętym w sierpniu remoncie dachu. Bez szybkiej reakcji jego nadwyrężona, przechylająca się więźba, mogłaby wkrótce runąć… Do zakończenia pierwszego etapu remontu brakuje 150 tys zł. Czy uda się zgromadzić na czas potrzebna kwotę? Kto chciałby przyczynić się do ratowania pocysterskiego kompleksu, zaproszony jest na stronę www.ocalicbysluzyc.pl, gdzie znajdzie potrzebne informacje.
Dlaczego warto go ratować, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Klasztor to ogromny skarbiec, kryjący pamiątki dokumentujące ponad 800-letnie dzieje tego miejsca. Nawet wspomniany dach, z wielkim strychem i poddaszem, jest niezwykły. Drewniane ćwieki, wbite przed kilkuset laty w potężne belki, zabytkowa skrzynia, znaki ciesielskie pozostawione przez dawnych majstrów… – Podziwiam ich, wiele się można od nich nauczyć – mówi kierujący obecnymi pracami Ryszard Borowicz, pokazując jednocześnie, jak wielkim zniekształceniom uległa cała konstrukcja.
Wnętrze opactwa można zwiedzać godzinami. S. Justyna, znająca tu każdy zakamarek, pokazuje gościom widoczny na klasztornym dziedzińcu obrys celki św. Jadwigi, odtworzony dzięki odkryciu XIII-wiecznych fundamentów. – Zamieszkała tu, w wybudowanej przy klasztorze celi, po śmierci swojego męża – Henryka Brodatego. Żyła pośród sióstr, ale nie składała ślubów zakonnych, chcąc dysponować swoim majątkiem na potrzeby biednych. Stąd właśnie codziennie wychodziła do chorych, ubogich. Tutaj, w tej celce, zmarła – tłumaczy siostra. – Na jej miejscu znajdowała się kiedyś kaplica, do której przychodzili liczni pielgrzymi – i to nawet po sekularyzacji zakonu w 1810 r., gdy działała tu już fabryka sukna. Dopiero synowi jej założyciela ich obecność zaczęła przeszkadzać.
Kaplica z czasem przestała istnieć. Boromeuszki chciały ją odbudować, ale władze pruskie nie zgodziły się na to, więc w 1894 r. postawiono jedynie w pobliżu pamiątkową figurę św. Jadwigi. S. Justyna pokazuje odkryte fragmenty średniowiecznego pieca podłogowego, wiszące w krużgankach wielkie obrazy, ukazujące sceny z życia św. Bernarda, opowiada o niezwykłym malowidle w klasztornej kaplicy, ze Świętą Rodziną, w której św. Józef ukazany jest w formie cienia. Ponad kaplicą znajduje się klasztorne muzeum, otoczone opieką przez s. Olimpię. Zwiedzający zobaczą tu znaleziska archeologiczne (wśród nich drewniany przewód wodociągowy z XIII w.), dokumenty sprzed kilku stuleci, dzieła sztuki – w tym na przykład bożonarodzeniową szopkę z 1933 r., wykonaną przez wrocławskiego rzeźbiarza Brunona Tschötschela. Ciekawostką są eksponaty związane z prowadzonymi niegdyś przez trzebnickie boromeuszki szkołami dla dziewcząt – stare maszyny do szycia, urządzenia medyczne, na których kształciły się przyszłe pielęgniarki, a także wielka zastawa stołowa. Obok przeczytamy informację, że prezentowane nakrycia są dostosowane do konkretnego jadłospisu z książki kucharskiej szkoły gospodarczej „Immaculata”. Jadłospis ten obejmował m.in. duszonego łososia z sosem remoulade, polędwicę wołową i pieczeń z indyka.
Pani Krystyna wraz z s. Tobiaszą pokazują piękne klasztorne ogrody, pachnące dojrzewającymi w słońcu jabłkami, z cienistymi zakątkami i grupą potężnych platanów, sadzonych podobno zwykle w cysterskich ogrodach na osi założenia. – Siostry zamierzają część swoich ogrodów udostępnić zwiedzającym – zapowiadają. Stąd właśnie najlepiej widać sąsiadujące ze sobą fragmenty opactwa wzniesione w różnych stylach architektonicznych – w duchu sztuki romańskiej, gotyku, baroku. Uwagę przyciąga starannie ułożona sterta zabytkowych dachówek, które będą w przyszłości odpowiednio wyeksponowane. – Klasztor służy naszej wspólnocie zakonnej, ale otwieramy się także na osoby z zewnątrz; to miejsce może pełnić różne funkcje – mówi przełożona generalna, s. Alberta Groń.
Boromeuszki prowadzą w Trzebnicy zakład opiekuńczo-leczniczy, świetlicę, ośrodek wsparcia społecznego zwany „Szóstym Stołem św. Jadwigi”, goszczą pielgrzymów, organizują dni skupienia, udostępniają miejsce na koncerty, spotkania naukowe… Otacza je krąg wiernych przyjaciół, ceniących ich duchowość i czar pocysterskiego klasztoru. Dziś, by podołać opiece nad nim, siostry potrzebują pomocy.