Nie ma uczelni, w których by uczono księży na biskupów. Po prostu nie ma. Zresztą jak taka szkoła miałaby wyglądać? Co powinno się w niej wykładać?
Ostatnio jednak można było się przekonać, że mimo braku specjalnych szkół dla biskupów po raz kolejny członkowie polskiego Episkopatu stanęli na wysokości zadania. Mam na myśli uroczystości pogrzebowe śp. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Te we Wrocławiu, i te w Warszawie. I absolutnie nie chcę rozszerzać listy nieobecnych, tym bardziej nad nieobecnymi się znęcać. Nie trzeba kończyć specjalnych szkół, by wiedzieć, że na pewnych uroczystościach i w pewnych miejscach powinien pojawić się proboszcz, a nie wysłany przez niego kościelny, i że w takich momentach proboszczowi nie przyjdzie na myśl usprawiedliwiać czy ustalać wcześniej swoją nieobecność.
Znęcania koniec! Bo dumny jestem z Wrocławia. Mimo braku szkół dla: prezydentów miast, wojewodów, radnych, ba, nawet dla ministrów to miasto stanęło na wysokości zadania. Obecności sprawdzać nie było trzeba, zarówno na porannych uroczystościach, jak i na wieczornej Mszy św.: Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego (też wrocławianin), Prezydent Wrocławia, Wojewoda Dolnośląski, wiceprezydent, wicewojewoda i radni. I teraz, gdy przeglądam fotografie z tych wydarzeń i widzę wojewodę czy wiceprezydenta podających intencje do modlitwy wiernych w czasie Eucharystii, gdy pomyślę, że radni różnych opcji politycznych, na co dzień spierający się i wytykający wzajemnie błędy, stanęli wspólnie, by oddać hołd wielkiemu Polakowi – cieszę się, że mieszkam w stolicy Dolnego Śląska. Cieszę się, że tutaj wiedzą, iż są uroczystości, na których powinien być proboszcz, a nie kościelny. I nie trzeba tego nigdzie dekretować. Wrocław zdał egzamin. A nasze państwo?