Modlitwa i Apel Poległych, husaria na hulajnogach, tłum Piłsudskich, biało-czerwone pierniki i motocykle – w centrum Wrocławia w południe świętowaliśmy kolorowo i z uśmiechem.
– Historia jest nauczycielką życia. Trzeba się jej uczyć i ją poznawać. Rozumie to znaczna część społeczeństwa, o czym świadczą protesty przeciw redukowaniu nauczania historii w szkołach – mówił abp Marian Gołębiewski w homilii podczas Mszy św. w bazylice garnizonowej we Wrocławiu.
Podkreślił, że wobec zmasowanych ataków na Kościół katolicki warto przywołać jego wkład w odradzanie się państwa polskiego. Przypomniał, że Kościół był jedyną strukturą organizacyjną przekraczającą granice zaborów, a duchowni zapobiegali wynaradawianiu Polaków popularyzując wśród ludzi wiedzę historyczną, wplatając w homilie słowa wieszczów, dbając o język polski, wydarzeniom historycznym nadając na poły sakralny charakter. Również potem, w czasach PRL, Solidarności, „ludzie różnych poglądów chowali się pod kloszem Kościoła”.
– Kościół i Ojczyzna idą razem. Ojczyzna jest matką. Matkę należy kochać, choć niekiedy to trudna miłość – podkreślał metropolita. Nawiązując do czytań mszalnych o dwóch ubogich wdowach, zachęcał do wielkoduszności – także w służbie Ojczyźnie. – Bóg pragnie rozdać człowiekowi wszystko, co ma, całe swoje mienie wrzucił „do skarbony świata” – mówił, wskazując na fakt, że i człowiek winien odpowiedzieć na taki dar całkowitym darem z siebie.
Na zakończenie Mszy św, arcybiskup poświęcił stułę przygotowaną z myślą o księżach kapelanach wyruszających na zagraniczne misje – przy tej okazji poinformowano, że wkrótce na taką misję do Kosowa wyjeżdża ks. mjr Władysław Jasica.
Przemówienia wojewody, prezydenta Wrocławia i sekretarza województwa dolnośląskiego otwarły kolejną część uroczystości. – Źle by się stało, gdyby 11 listopada 1918 r. był świętowany wyłącznie jako data historyczna, zapisana na kartach podręczników. Wydarzenia sprzed 94 lat są punktem odniesienia, wzywają do refleksji, do spojrzenia z szerszej perspektywy na to, czym żyjemy jako współczesne, wolne i demokratyczne państwo – mówił Rafał Dutkiewicz.
Po Apelu Poległych i salwie honorowej rozpoczęła się Radosna Parada Niepodległości. Gdy marszałek J. Piłsudski wraz z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem i wojewodą Markiem Skorupą odjechali bryczką z pl. Solnego, za nimi ruszyli mali żołnierze wszelkich formacji, z bronią, kosami (bo nie brakło i kosynierów), flagami, a nawet z „zegarem dziejów” i „aniołem dziejów”, damy z dawnych wieków, chodzące orły, husarze jadący na hulajnogach i zabytkowe pojazdy.
Weronika jako Turek już drugi raz uczestniczy w paradzie, obok idzie Adam – husarz oraz Klaudia – Sobieski, jeden z kilku królów w paradzie. Dalej dziewczyny ze SP nr 82, przystrojone w płatki i liście. – Chodzi o „kwiaty ojczyste” nawiązujące do wiersza W. Szymborskiej – tłumaczą.
Pani Dominice, która na paradzie jest już czwarty raz (pokazuje z radością swoje dzieło – marszałka J. Piłsudskiego na plecach córki), bardzo podoba się koncepcja radosnego pochodu. – Wrocław wypracował sobie już długą tradycję związaną z 11 listopada. Wojsko, konie, orkiestra, szkoły które nie tracą entuzjazmu i pomysłowości, by co roku wymyślać przebrania – bardzo mi się to podoba – mówi. – Uczymy dzieci, że 11 listopada nie oznacza tylko długiego weekendu, podczas którego można sobie gdzieś pojechać, ale że jest to święto, do którego starannie się przygotowujemy i przeżywamy razem.
Co prawda w paradzie znalazł się także transparent, którego twórca domagał się „niepodległości od Watykanu”, ale większość osób świętowała bez protestów przeciw komukolwiek i podejmowania sporów światopoglądowych. Na uczestników spotkania czekał także pokaz musztry paradnej, a w kościele garnizonowym można było obejrzeć prace biorące udział w konkursie zorganizowanym przez Wrocławskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli – były to m.in. niepodległościowe, biało-czerwone pierniczki, rymowanki oraz prace plastyczne. W konkursie na najlepiej przebraną szkołę zwyciężyła SP nr 93.