Dzwoneczki przygotowań

Grzane wino, słodkości, kiełbaski, pieczone kasztany, karuzele i głośna muzyka z dzwoneczkami w tle. Bożonarodzeniowy jarmark na wrocławskim Rynku wystartował z hukiem. Ludzi co nie miara, śmiechy i chichy, ale gdzie w tym wszystkim czas oczekiwania na przyjście Zbawiciela?

Do rozpoczęcia Adwentu jeszcze prawie tydzień, ale świąteczne dekoracje i artykuły w niektórych sklepach pojawiły się jeszcze przed Świętem Niepodległości. Biznes, czysty biznes, bo jak inaczej tłumaczyć takie działanie na półtora miesiąca przed Bożym Narodzeniem? Chyba już wszyscy przyzwyczailiśmy się do takiego „podejścia marketingowego” handlowców. Święta się dobrze sprzedają, po prostu.

W ostatni weekend odwiedzili nas znajomi ze Śląska. W sobotę zabraliśmy się razem do rynku, gdzie właśnie rozpoczął się jarmark bożonarodzeniowy. Dzikie tłumy przechadzały się między stoiskami oferującymi niezliczoną ilość artykułów nie tylko świątecznych. Weszliśmy też do Bajkowego Lasku. Nie powiem, ciekawa inicjatywa dla dzieci – z głośników płyną bajki, a na witrynkach poruszają się kolorowe kukiełki, bohaterowie opowieści. „Królowa śniegu”, „Kopciuszek”, „Jaś i Małgosia”, „Calineczka” i jeszcze kilka innych tytułów – szlagiery. Moja prawie roczna córka była zachwycona, mimo że pewnie nie rozumiała, co słyszała.

Ogólnie pięknie i miło, ale brakło mi jednego. Jakiegokolwiek odniesienia do Chrystusa Zbawiciela. Przecież gdyby nie Jego przyjście na świat ponad 2 tysiące lat temu, to cała ta impreza byłaby bez sensu. Jedynym akcentem, który choć kapkę nawiązywał do Świętej Nocy Betlejemskiej, były kręcące się na młynie aniołki. „Gloria in excelsis Deo” mogłyby śpiewać, ale z głośników leciało „Jingle bells” i grane do znudzenia nieśmiertelne „Last Christmas” zespołu Wham. Przy takiej muzie dobrze się pije grzańca. Matki Bożej, Józefa i małego Jezuska nie zauważyłem.

Do obchodów Bożego Narodzenia jeszcze cztery tygodnie z kawałkiem. Nie dajmy się ponieść fali marketingowego szaleństwa. Oczywiście zachęcam do skorzystania z atrakcji jarmarku, choć „bożonarodzeniowa” nazwa jest tutaj zdecydowanie na wyrost. Niemniej warto się również trochę wyciszyć. Rodzice, którzy mają dzieci, wiedzą, o czym piszę. Żadne małżeństwo na miesiąc przed terminem rozwiązania nie idzie na huczną balangę, ale z radością i niecierpliwością przygotowuje wszystko na pojawienie się na świecie małego człowieczka, który jest jednocześnie największym skarbem.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..