W 28. Ulicznym Biegu Sylwestrowym w Trzebnicy wystartowało 1250 osób. Wśród zawodników byli młodzieńcy i 83-, 84-latkowie, olimpijczycy i debiutanci rozpoczynający przygodę z bieganiem.
Niektórzy podeszli do biegu amatorsko i z uśmiechem, inni prowadzili zaciętą rywalizację. Najszybciej na mecie pojawił się Arkadiusz Gardzielewski – tym samym już czterokrotny triumfator trzebnickiego biegu, z czasem 30 min. 07 s. Drugie miejsce zajął Radosław Kłeczek, trzecie – Marcin Błaziński. Wśród pań zwyciężyła, już po raz ósmy, Katarzyna Kowalska.
Radek zaliczył 10 km biegu w przeddzień swoich 10. urodzin, u boku taty Tomasza Czechyry. – Promujemy zdrowy tryb życia, chcemy żyć intensywnie. Postanowiliśmy razem na sylwestra zaliczyć taki wspólny bieg – mówi pan Tomasz. Przy jego zgłoszeniu na liście uczestników można było przeczytać, że „biega dla Jezusa”. – Jesteśmy chrześcijanami, biegamy na chwałę Bożą, to jest taki bieg dziękczynny dla Jezusa. Wszystko, co mamy, zawdzięczamy Bogu – mówi z przekonaniem.
Wśród startujących było pan Franciszek z Legnicy – z zamiłowania kolarz, który 2 lata temu pokonał 4 tys. km, objeżdżając rowerem całą Polskę, czy pan Krzysztof – którego pasja do biegania zrodziła się kiedyś na skutek noworocznego postanowienia „zrzucenia paru kilogramów”. Z kolei Darek i Mateusz Kosek z Kaszyc Milickich tworzyli następną rodzinną ekipę taty i syna. – Nie mogę być gorszy od ojca – mówił z uśmiechem Mateusz, pytany o decyzję udziału w biegu. A tato, były maratończyk, po 20 latach przerwy wraca do biegania. – To najprostsza forma sportu, bardzo korzystna dla zdrowia – twierdzi.
Obok zawodowców i pasjonatów pojawiła się także… Święta Rodzina, a to dzięki Ruchowi Młodzieży Salwatoriańskiej. – Mamy spotkanie sylwestrowe dla młodzieży z całej Polski i przy okazji kolędujemy – tłumaczyli rozśpiewani i poprzebierani salwatorianie. – Wychodzimy do ludzi, by obwieścić radosną nowinę, że Chrystus nam się narodził.
Sylwestrowy Bieg co roku gromadzi w Trzebnicy coraz więcej uczestników – tym razem przyjęto 1370 zawodników (zgłosiło się jeszcze więcej), wystartowało 1250 . – Cieszę się, że ludność w Polsce zrozumiała, że trzeba na własnych nogach uciekać przed cywilizacją, zgubną cywilizacją – mówi Zdzisław Hildebrandt, pełen ognia komentator biegu. – Robi to coraz więcej ludzi. Nieważne, jaki uzyskują czas, ważne że są, przyjechali (niektórzy zresztą spędzą całą noworoczną noc w pociągu). To jest święto ludzi biegających. Są wśród nich zawodowcy i zupełni amatorzy, bezrobotni i profesorowie. Zwykle gościmy zawodników z Ukrainy, Białorusi (tym razem nie dojechali), są zawodnicy z Niemiec. Myślę, że organizatorom, na czele z dyrektorem biegu, Januszem Pancerzem, udało się stworzyć wspaniałą atmosferę – dodaje, wspominając pierwszy trzebnicki bieg, wśród zwałów śniegu i przy siarczystym mrozie.
W czasie tegorocznej sportowej imprezy, organizowanej m.in. przez Trzebnickie Centrum Kultury i Sportu oraz burmistrza Gminy Trzebnica, prowadzona była akcja charytatywna na rzecz małego Jasia Szopy, którego leczenie wymaga wielu kosztownych zabiegów.